**
Władze Krakowa uległy protestom. Wielki plan dla zieleni do zmiany?**
Przyczynkiem do tego stały się zapewne dwie kwestie. Po pierwsze - biorąc pod uwagę skalę protestów - można się spodziewać, że gdyby plan został uchwalony, urząd miasta zalałaby fala roszczeń odszkodowawczych. Już teraz gmina musi się z nimi zmagać, choćby w przypadku, kiedy w planie na prywatnym gruncie zostanie wyznaczona droga publiczna. Właściciele w takich sytuacjach domagają się nawet kilkunastu milionów złotych. Prawdopodobnie z bilansu zysku i strat wyszło, że uchwalenie planu byłoby nieopłacalne dla gminy, bo prowadziłoby do wielu kosztownych batalii sądowych.
A drugi powód wolty Jacka Majchrowskiego? Oczywiście nadchodzące wybory. Prezydent zdaje sobie sprawę, że forsując plan, straci wielu wyborców. To oczywiście już się dzieje, bo planowanie przestrzenne jest wielką bolączką rządzących w Krakowie. Tutaj plany miejscowe, wbrew swojej nazwie, służą głównie nie temu, by planować przestrzeń wokół nas, ale chronić to - często nieudolnie - co jeszcze niezabudowane.
Urzędnicy coraz bardziej pogłębiają ten patologiczny stan, który świetnie został podsumowany w książce Filipa Springera „Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni”, gdzie pada znamienne zdanie: „Ład przestrzenny to jest coś, o czym każdy w Polsce słyszał, ale nikt od dawna tego nie widział”. A w Krakowie jest od lat pilnie poszukiwany.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Poważny program - odc. 23: Doskonały pomysł krakowskiego urzędnika
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto