Sabina Rauszkiewicz pewnym krokiem wchodzi na scenę przed ratuszem.
- To dlatego, że nie jestem tu pierwszy raz, ale tremę mam podobną, jak sześć lat temu - opowiada 17-latka.
Dziś na skrzypcach przygrywała młodszym koleżankom i kolegom z zespołu Zbójnik ze Skawicy. W 2010 r., podobnie jak oni teraz, tańczyła babiogórskie obyrtki, polki beskidzkie czy siustany.
- Miło jest powrócić na ten festiwal po latach i spojrzeć na niego z perspektywy trochę większego dziecka - śmieje się Sabina. Zastanawia się, jak wtedy porozumiewała się z zagranicznymi zespołami. Przyznaje, że w wieku 11 lat jej angielski nie był na zbyt wysokim poziomie.
Autor:Katarzyna Gajdosz
- Jednak mimo barier językowych świetnie się dogadywaliśmy, a przyjaźnie zawarte podczas Święta Dzieci Gór przetrwały do dziś - mówi Sabina. Dodaje, że nie inaczej będzie i tym razem.
- Mamy świetną grupę kamracką. Gruzini są rewelacyjni. Przetańczyliśmy z nimi wczoraj cały wieczór - opowiadała „Gazecie Krakowskiej” w dniu występów obu grup Joanna Ficek. Tańce babiogórskie nazywa „przyziemnymi”.
- Prawie nie możemy odrywać nóg od ziemi. A Gruzini? Latają! - dodaje Ficek.
Nieprzypadkowo goszczący na ŚDG tancerze z Tbilisi nazywają się Flying Georgians, czyli Latający Gruzini.
- W ciągu pięciu lat to już trzecia grupa z Gruzji. Sądeczanie ich kochają. Zawsze, gdy goście rozpoczynają występ, widownia zamiera ciekawa tego, jak wysoko tym razem będą skakać - mówi Witalina Pastuch, przewodniczka gruzińskich dzieci.