Kulisy politycznej intrygi w krakowskiej Platformie [CZYTAJ WIĘCEJ]
- Potwierdzam, zarząd regionu podjął taką decyzję - mówi szef małopolskiej PO Ireneusz Raś. Dodaje, że chodzi o złamanie przez Latuska publicznie danego słowa.
Przypomnijmy. Sprawa odwołania z zarządu województwa Latuska pojawiła się na początku ub. roku. Głosowanie planowane było na marcową sesję sejmiku. W ostatniej chwili marszałek Marek Sowa wycofał jednak ten punkt z porządku obrad. Latusek obiecał wówczas, że sam złoży rezygnację. Jednak tego nie zrobił. I o to ma do niego pretensje szefostwo małopolskiej PO.
- Złamał dane słowo i za to stanie przed sądem koleżeńskim - tłumaczy Raś. - To rutynowe działanie - dodaje. Wyjaśnia, że partia "upomniała się" o Latuska dopiero teraz, bo... wcześniej wszyscy o nim zapomnieli.
On sam przypomniał ostatnio o sobie wywiadem udzielonym naszej gazecie. Skrytykował w nim lokalnych działaczy (m.in. Ireneusza Rasia i marszałka województwa Marka Sowę).
Latusek twierdzi, że nie ma podstaw, by stawiać go przed sądem. - Dotrzymałem wszystkich ustaleń, które były między mną i szefem regionu Ireneuszem Rasiem - zapewnia. - Sądzenie mnie po roku traktuję jako małostkowość Rasia i pozademokratyczną próbę wyeliminowania mnie ze zbliżających się wyborów wewnętrznych w partii - komentuje. - A jeżeli jest taki prawy i sprawiedliwy, niech odda do sądu koleżeńskiego Marka Sowę za kłamstwa i oszczerstwa na mój temat.
10-osobowy sąd regionalny ma dwa miesiące na decyzję. Latuskowi grozi od upomnienia po wykluczenie z partii. Odwołać można się do sądu krajowego. Jak wyjaśnia jego przewodnicząca Katarzyna Matusik-Lipiec, może to zrobić zarząd partii, jak i Latusek.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+