Tymczasem tylko w październiku br. do oddziału ZUS wpłynęły 534 wnioski o badanie przez lekarza orzecznika. Średnia z okresu lipiec - wrzesień wynosi 895 wniosków miesięcznie. Ludzie są obsługiwani przez sześciu lekarzy, a nie wszyscy są zatrudnieni na cały etat.
- W związku z tym, że poszukujemy jeszcze lekarzy orzeczników, czas oczekiwania na wizytę nieco się wydłużył. W tej chwili wynosi 17 dni. W skrajnych przypadkach kierujemy klientów do ZUS w Rzeszowie. Oczywiście zwracane są koszty dojazdu - mówi Elżbieta Stachowiak, rzecznik prasowy Oddziału ZUS w Tarnowie.
Placówka chce zatrudnić jeszcze sześciu lekarzy orzeczników. Wymagania to pięcioletni staż w zawodzie i drugi stopień specjalizacji m.in. z: chorób wewnętrznych, chirurgii, neurologii, psychiatrii lub medycyny pracy. W zamian specjaliści mogą liczyć na 7 tys. zł brutto oraz nagrody i okolicznościowe dodatki.
Według informatora przygotowanego przez Urząd Statystyczny, to znacznie więcej niż średnia płaca zarówno w tarnowskim sektorze prywatnym - 2697 zł, jak i publicznym - 3917 zł (dane za 2012 r.). - Za takie zarobki dałabym się pokroić. Nie wiem czemu lekarze wybrzydzają. Z pewnością dobrze, że orzecznictwo wróciło do Tarnowa. Przez pewien czas musiałam jeździć do Krakowa i było to męczące, a zwrot kosztów dojazdu wcale nie był imponujący - mówi nam jedna z kobiet, którą spotkaliśmy na korytarzu tarnowskiego ZUS-u.
O przyczyny niechęci do pracy na stanowisku orzecznika ZUS zapytaliśmy ludzi pracujących w szpitalach naszego regionu.
- Widok kolegów wyprowadzanych w kajdankach jest ciągle żywy w środowisku. Lekarze mają alternatywy zatrudnienia dlatego wolą zarabiać na życie gdzie indziej, niż w owianym złą sławą ZUS-ie - anonimowo przekonuje specjalista ze Specjalistycznego Szpitala im. E. Szczeklika w Tarnowie.
W sąsiedniej Bochni również nie spotkaliśmy się z entuzjazmem, co do oferty pracy w ZUS. - Uważam, że nie po to ktoś się uczył przez lata, inwestował w swoje wykształcenie, żeby siedzieć za biurkiem i wertować setki stron dokumentów. Gdzie tu satysfakcja? - pyta lekarka z Bochni.Argument o tym, że lekarzy odstrasza urzędnicza robota przytacza także Tadeusz Zych z Okręgowej Rady Lekarskiej w Tarnowie. Zatrudniony w brzeskim szpitalu specjalista od chorób wewnętrznych zwraca uwagę też na inną kwestię.
- Do orzecznika zazwyczaj przychodzi schorowany pacjent, ale jego dolegliwości niekoniecznie muszą mieć wpływ na wykonywaną pracę. Z moralnego punktu widzenia nie jest to komfortowa sytuacja dla lekarza, który może zdecydować o ludzkim losie i zatrudnieniu - podkreśla Tadeusz Zych. Pytany o aferę łapówkarską podkreśla, że w każdym zawodzie są osoby, jak to określa "podatne na negatywne wpływy".
ZUS i afera
W wyniku afery łapówkarskiej (lato 2012 r.) w tarnowskim ZUS-ie zatrzymano 21 osób, w tym m.in. petentów i orzeczników. Jedenaście osób, w tym 3 orzeczników, dobrowolnie poddało się karze i już usłyszało wyroki w zawieszeniu, zasądzono również grzywny i przepadek korzyści majątkowych. W sprawie pozostałych zatrzymanych nadal toczy się proces w tarnowskim Sądzie Rejonowym.
Ujawnienie nieprawidłowości poskutkowało też odwołaniem ze stanowiska Grażyny Regi. Na stołku dyrektorskim w ZUS zastąpił ją Kornel Jaśkowiak. W marcu br. z uwagi na braki kadrowe wśród lekarzy zadecydowano o zawieszeniu orzecznictwa w Tarnowie. Pacjenci muszą jeździć do Krakowa, Nowego Sącza i Rzeszowa.
