W gorlickim szpitalu sytuacja znów może stanąć na ostrzu noża. Wszystko rozbija się o nadwykonania za 2015 rok. Z puli, którą NFZ nadpłacił szpitalowi, podwyżki dostaną tylko lekarze, pracownicy administracji, działu technicznego, apteki, laboratorium oraz fizjoterapeuci. Pielęgniarki i położne są zbulwersowane, że o nich - największej grupie zawodowej szpitala - dyrektor tej placówki zapomniał.
- Pracowałyśmy na te nadwykonania równie ciężko, jak lekarze czy inni pracownicy szpitala. Argument, że my dostałyśmy już w ubiegłym roku podwyżkę, jest bezzasadny, bo dyrektor nie zrobił nic w tej sprawie. Przyznał nam ją minister - mówi Marta Wędrychowicz, pełniąca obowiązki przewodniczącej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Pieniądze, które pielęgniarki dostały, miały zlikwidować dysproporcje w poziomie wynagrodzeń w porównaniu do innych grup zawodowych. Miały też zachęcić młodych do kształcenia się i podejmowania pracy w tym zawodzie.
- Dyrektor doskonale wie, że średnia wieku naszych pielęgniarek to 47 lat, a młode magistrantki rozglądają się za pracą w Irlandii czy Szwecji, a nie w Gorlicach - dodaje.
Pielęgniarki twierdzą, że takie traktowanie to zwykły brak szacunku, a na to godzić się nie mogą. Zapowiedziały, że będą walczyć o swoje.
W gorlickim szpitalu wrze. Ponad 400 zatrudnionych tam pielęgniarek i położnych twierdzi, że zostało oszukanych, bo w podziale pieniędzy z nadwykonań za ubiegły rok całkowicie pominięto ich grupę zawodową.
- To zwyczajnie niesprawiedliwe i dyskryminujące zachowanie ze strony dyrektora i całej rady społecznej szpitala - mówi Marta Wędrychowicz, pełniąca obowiązki przewodniczącej Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Gorlicach.
Trudno się dziwić rozczarowaniu pielęgniarek i położnych, skoro szefowa ich związku, o posiedzeniu rady społecznej szpitala, na którym padły wiążące decyzje dotyczące podziału pieniędzy, dowiedziała się... cztery dni po nim.
- Do tej pory nie dowiedziałyśmy się natomiast, dlaczego dyrektor po kryjomu, bez konsultacji ze wszystkimi związkami zawodowymi działającymi w szpitalu, zaproponował z wypracowanych nadwykonań podwyżkę płacy dla jednej grupy zawodowej, a o nas zapomniał - dodaje Marta Wędrychowicz.
Lekarze dostali po 600 złotych. Dopiero po kolejnych interwencjach pieniądze znalazły się również dla pracowników administracji i działu technicznego - po 150 zł. Dla pracowników apteki, fizjoterapeutów i laborantów dyrektor przewidział natomiast po 200 złotych.
Z dokumentu, który określa podział środków, wynika też, że dodatki do pensji lekarskich zostaną uruchomione niejako wstecz, od 1 stycznia, zaś te przewidziane dla pozostałych pracowników - od 1 marca.
Pielęgniarki i położne, choć są największą grupą zawodową pracującą w gorlickim szpitalu, zostały z niczym. Pani Marta twierdzi, że grupa pielęgniarek i położnych została wyeliminowana również z ewentualnego podziału środków w kolejnych trzech latach.
- Przyczyna jest prosta. Dyrektor wziął pod uwagę ubiegłoroczny wzrost płac, tylko że jako pracodawca to nie on wywalczył dla nas te pieniądze. Na mocy ustawy dostały je wszystkie pielęgniarki w kraju - tłumaczy.
Rzeczywiście w październiku ubiegłego roku Ministerstwo Zdrowia przyznało każdej pielęgniarce i położnej po 400 złotych brutto. Pielęgniarki będą otrzymywały tę formę dodatku do pensji zasadniczej jeszcze przez kolejne trzy lata.
- W świadomości społeczeństwa 400 złotych to dużo, ale tylko nieliczni zdają sobie sprawę, że na nasze konta wpływa 232, 28 zł - dodaje Iwona Hudzik, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek w gorlickim szpitalu.
Dodaje, że ta podwyżka to dodatek, który nie wpływa na wysokość pensji zasadniczej, a tym samym docelowo na wysokość świadczeń emerytalnych.
Pielęgniarki i położne wystosowały pisma do dyrektora i starosty powiatu. Chcą zmiany decyzji w sprawie podwyżek płac. - Opierając się na wielu opiniach prawnych uważamy, że dyrektor łamie prawo - mówi Marta Wędrychowicz. - Kolejny już raz okazało się, że nasza grupa zawodowa jest dyskryminowana i uważana za zło konieczne. Z takim traktowaniem się nie godzimy - dodaje.
Komentuje dla nas
Marian Świerz, dyrektor szpitala w Gorlicach:
- Po pierwsze nadwykonania to nie jest prezent od świętego Mikołaja - to świadczenia wykonane ponad kontrakt z uwagi na jego niską wartość. W zasadzie jest to tylko zwrot części kosztów poniesionych przez szpital. Za oddział wewnętrzny Narodowy Fundusz Zdrowia zapłacił 50 procent, a za Zakład Opiekuńczo-Leczniczy tylko 20 procent. Proponowanymi podwyżkami w formie dodatku objąłem tylko personel pominięty przez ministra Zembalę. Przypomnę, że ustawowe podwyżki objęły tylko pielęgniarki i położne - cztery razy po 400 zł brutto co rok od września ubiegłego roku. Na pewno nie będzie nas stać na podwyżki co roku dla pozostałych grup zawodowych.
Z racji funkcji i w miarę możliwości muszę zadbać o wszystkie grupy zawodowe pracujące w szpitalu. Teraz jest to możliwe tylko dzięki nadwykonaniom.(ANI)