Matka zgłosiła się z chłopcem do szpitala w Nowej Rudzie 25 marca. Mówiła, że dziecko jest osłabione i nie chce jeść. Lekarze podejrzewali, że jego stan może być spowodowany niewłaściwą opieką. Choć nie miał żadnych zewnętrznych obrażeń, wyglądał na wygłodzonego.
- Wszęliśmy śledztwo w sprawie narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia - wyjaśnia Ewa Ścieżyńska, rzecznik prokuratury okręgowej w Świdnicy. Dodaje, że od urodzenia matka nie zgłaszała się z synkiem do lekarza, nie zrobiła też obowiązkowych szczepień.
Śledczy przesłuchują świadków, m.in. sąsiadów rodziny i nauczycieli pozostałych dzieci. Jest ich jeszcze troje, wszystkie są w dobrym stanie, dlatego prokuratura nie wyklucza, że waga chłopca spowodowana jest jakąś chorobą.
Pojawiły się przypuszczenia, że może on mieć niedoczynność odpowiedzialnej m.in. za produkcję hormonu wzrostu przysadki mózgowej.
- Chłopczyk został przyjęty w piątek. Jest w ciężkim stanie, ale lekarze robią wszystko, by go uratować - mówi Magdalena Oberc, rzecznik Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. - Przede wszystkim trzeba ustabilizować jego metabolizm - dodaje.
Jak wyjaśnia Oberc, nie można wykluczyć, że stan chłopca jest spowodowany chorobą. Lekarze nie wykonali jeszcze wszystkich badań, bo najpierw muszą ustabilizować stan dziecka.
Jak udało nam się nieoficjalnie ustalić, z Wiktorem w szpitalu nie ma żadnego z rodziców. Nikt go nie odwiedza. Jest w stanie tzw. marazmu głodowego - skrajnie wycieńczony, nie można nawet samodzielnie podnieść głowy. To może być efekt wielomiesięcznego niedożywienia.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+