https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lekomani i ziołomani

Maria Mazurek
Codziennie rano nalewam pełną szklankę wody, żebym zdołała przełknąć wszystkie tabletki, które łykam: dwie potasu z magnezem (żeby nie trzepotały powieki), jedną z witaminami grupy B (żeby magnez, z tych poprzednich tabletek, lepiej się wchłaniał), jedną z witaminą D (bo w naszym klimacie zdarza się jej niedobór), jedną z szałwią (żeby za bardzo się nie spocić), jedną z bakteriami kwasu mlekowego (żeby jelita dobrze pracowały) i jeszcze pół tabletki na spowolnienie rytmu serca.

Wyobrażam sobie, że ojciec Jan Grande, gdyby żył (a zmarł trzy lata temu; piszemy o nim w Magazynie) poradziłby mi tak: zamiast tabletek z potasem jeść pomidory, zamiast tych z bakteriami kwasu mlekowego pić kefir, zamiast łykać ekstrakt z szałwii - zaparzyć jej liście. A znerwicowane serce leczyć co rano uspokajającym spacerem po lesie (co od razu załatwi też sprawę z witaminą D, bo syntetyzuje się ona, kiedy wystawiamy skórę na słońce) i wyciszającą modlitwą.

W naszym tekście przybliżamy fenomen zakonnego zielarza, którego porady cenią miliony Polaków. Fenomenu zastanawiającego tym bardziej, że badania nie pozostawiają wątpliwości: żyjemy w kraju lekomanów.

Przeciętny Polak łyka cztery tabletki dziennie, a po same leki przeciwbólowe sięga siedem razy w miesiącu. Co dwudziesty z nas robi to „na zapas”, zanim w ogóle pojawi się ból. W aptekach - jeśli mówimy o Europie - więcej pieniędzy od nas zostawiają tylko Francuzi. Nadużywamy też antybiotyków, sięgając po nie ledwo zaboli nas gardło. - Infekcje lepiej leczyć miksturą z cebuli, czosnku i miodu - radzi ojciec Grande.

Tak samo radziły zresztą nasze prababcie, żyjące w czasach, gdy ludzkość nie znała penicyliny (jej synteza z pleśni była jednym z największych osiągnięć medycyny). Myślę, że właśnie w tym powrocie do tradycji tkwi sukces bonifratra i jego książek. Jesteśmy już zmęczeni chemią.

I dobrze: jeśli mamy czas i serce, by - zamiast połykać suplementy - parzyć zioła i bilansować dietę tak, żeby nie zabrakło w niej witamin, będziemy zdrowsi. Ale pamiętajmy, że jeśli zachorujemy już na poważnie, na same zioła lepiej nie liczyć. Wtedy bez chemii się nie obejdzie.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

J
Jarek
Lekomania to coś jak uzależnienie od narkotyków, tylko inny środek. Jak już się człowiek uzależni to nie myśli o niczym innym jak tylko by coś znowu wziąć... To jest straszny okres dla każdego nałogowca. Ja nie wyobrażam sobie co by się ze mną działo nadal gdyby nie leczenie. Gdyby nie terapia... I to trafiłem do naprawdę dobrego ośrodka. Wiosenna w Ściejowicach. Skuteczne leczenie i to nawet dość szybkie. Leki odstawiłem. Zacząłem życie na nowo. Teraz mam już narzeczoną i planujemy ślub. Życie całkowicie się zmieniło. www.osrodekwiosenna.pl
leczcie się !
K
Karaja
Również mam doświadczenie z tym ośrodkiem - Wiosenna. Byłam w Ściejowicach na leczeniu. Byłam lekomanką. Ten okres chciałabym wymazać z pamięci ale tak się niestety nie da. Ośrodek sam w sobie bardzo przyjemny, ludzie przyjaźni. Terapie skuteczne i bardzo pomocne. Przede wszystkim można się otworzyć przez terapeutą i spokojnie podejść do problemów. Co równie ważne ma się także codzienną opiekę. www.osrodekwiosenna.pl
S
Samina
Jak dla mnie lekomanów trzeba leczyć. Wiem że to dziwnie brzmi ale jednak. To jest uzależnienie i nie można pozwolić szczególnie nam bliskiej osobie na pogorszenie jej stanu, na zostawienie takiej osoby bez pomocy. Mojego brata zawiozłam na leczenie do ośrodka terapii uzależnień w Ściejowicach. Wiosenna. Mogę powiedzieć tylko tyle. Są skuteczni, widocznie mają bardzo dobre podejście do takich problemów, ponieważ mój brat już nie bierze żadnych leków. Nawet przeciwbólowych. Woli się przespać aby ból minął niż brać tabletki. Jestem niezmiernie dumna z niego że sobie poradzić, oraz ciesze się że nie zostawiłam go. Warto pomagać. www.osrodekwiosenna.pl
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska