https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Limanowa: dziecko z zapaleniem płuc czekało godzinę na zastrzyk

Dorota Dziedzic
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Ingimage
- Personel szpitalny odsyłał mnie z oddziału na oddział - skarży się Paweł Biernat, ojciec 20-miesięcznego Olafa, chorego na zapalenie płuc. - W końcu okazało się, że pod nieobecność pielęgniarki z punktu opieki całodobowej nie ma kto zrobić zastrzyku mojemu dziecku.

Rodzice dowożą dwa razy dziennie chłopca do szpitala w Limanowej. W punkcie opieki całodobowej dostaje w zastrzykach antybiotyki, które przepisał lekarz podstawowej opieki zdrowotnej.

W sobotę rodzina dotarła do szpitala jak zwykle około 19. Okazało się, że pielęgniarka z ambulatorium pojechała w teren. Jej nieobecność się przedłużała. Zmęczone oczekiwaniem dziecko zaczęło płakać. Lekarz zasugerował ojcu, żeby zwrócił się o pomoc w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Tam jednak personel odmówił wykonania zastrzyku. W szpitalu nie było nikogo, kto by to zrobił.
Zdenerwowany ojciec zadzwonił na policję. Ta jednak nie dopatrzyła się bezpośredniego zagrożenia życia, więc nie podjęła interwencji. - W szpitalu rządzi lekarz i on decyduje o kolejności przyjęć i wykonywania zabiegów - wyjaśnia Stanisław Piegza, rzecznik komendy policji w Limanowej.

Ostatecznie Paweł Biernat spędził z synem ponad godzinę w szpitalu, czekając na powrót pielęgniarki. Nie kryje rozgoryczenia postawą pracowników. - Nie byłoby sprawy, gdybym to ja sam musiał czekać na zastrzyk albo gdyby personel w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym akurat prowadził jakąś akcję - mówi. - Tymczasem moje dziecko było poważnie chore, potrzebowało na czas antybiotyku, a pielęgniarki siedziały w dyżurce i nikt nie pospieszył z pomocą.

Dyrektor szpitala w Limanowej Marcin Radzięta przekonuje, że przepisy nie zostały złamane. Szpitalne procedury, jak podkreśla, nie przewidują, aby obsługa medyczna oddziałów wykonywała zabiegi ambulatoryjne.

- Personel na oddziale powinien być tylko dla przebywających tam pacjentów, nawet jeśli ojcu dziecka taka sytuacja wydaje się absurdalna - przyznaje Tomasz Filarski, kierownik Działu Skarg i Wniosków w Małopolskim Oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia. - Zastanawia mnie jednak, dlaczego zastrzyków nie robiła pielęgniarka środowiskowa. Rodzice z pomocy pielęgniarki środowiskowej w Limanowej nie skorzystali, bo deklarację złożyli w Słopnicach, gdzie mieszkali poprzednio.

- Nikt nie powiedział mi, że mogę się przepisać - stwierdza Paweł Biernat. - Dowożenie dziecka we własnym zakresie nie było dla mnie problemem. Dla NFZ-u jest to chyba korzystniejsze, niż finansowanie dojazdów pielęgniarki do domu. Dyrektor szpitala twierdzi, że opisana sytuacja zdarzyła się pierwszy raz w jego placówce.

- Po tym doświadczeniu przystosowaliśmy procedury tak, żeby w pilnych przypadkach wolny personel z SOR-u mógł wykonać zastrzyk, jeśli pielęgniarka jest nieobecna w ambulatorium - powiedział "Krakowskiej". - Chodzi na przykład o antybiotyki, które trzeba podawać w ściśle określonym czasie.

Studniówki w Małopolsce 2013 [ZDJĘCIA]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 12

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

K
Kika
Gratuluję rodzicom pomysłowości, żeby dziecko z zapaleniem płuc wozić do przychodni/szpitala trzeba mieć źle w głowie! W takich przypadkach korzysta się z usług Pielęgniarki środowiskowej! A gadanie głupot że się nie wie że można przepisać dziecka jak zmienia się miejsce zamieszkania to absurd! Sama zmieniałam placówkę w tym samym mieście i wraz z deklaracją do lekarza dostałam do łapy deklarację dla pielęgniarki i położnej!
G
Gość
natomiast resztę Twojej wypowiedzi jestem w stanie uznać za wysoce prawdopodobną
p
piotr
mielismy z .zoną taką samą sytuację na SOR w Nowym Sączu.Dziecko nasze z ciśnieniem 200 przywiezionie przez pogotowie czekało godzinę na udzielenie pomocy.Panie pielęgniarki wzruszały ramionami że dziecko jest coraz słabsze.a pana dr.nie można było znaleźć.Dopiero nasz z żoną po godzinie stanowcza interwencja odniosła skutek.Straszono nas wezwaniem ochrony.To norma w szpitalu sądeckim
p
pablo
rodzice nic nie są winni, bo w soboty i niedziele pielęgniarki środowiskowe nie pracują i od tego jest szpital
j
joker
człowieku,gostek poprzez ten komentarz śmieje się z tej sytuacji a nie to że obwinia rodziców.z grypą u dzieci jest jak u dorosłego ze sraczką, czy nie tak?
A
Ada
Juz bardzo dawno wkroczylismy w czasy kretynów i debilizmu czyli wyjasniam braku kompetencji i czlowieczeństwa w wykonywaniu swojej pracy. Tylko dlaczego muszą cierpieć za to niewinni. Ludzie ocknijcie się bo swoim postępowaniem i zachowaniem dazymy do samodestrukcji. I tu do pielęgniarek, lekarza i dyrektora - trzeba sie puknąć w głowę i zastanowić nad swoim zachowaniem i kretyńską wypowiedzią o nie zawinionych procedurach.. jak sluzba zdrowia może tak siebie oceniać - oczywiście to nie wy zawiniliście tylko wszyscy dookoła was. Tylu niekompetentnych i niedouczonych "fachowców " różnych dziedzin to jeszcze ten kraj nie posiadał -jak w końcu nastala ta wymarzona demokracja. A wszystko zaczyna się w dzieciństwie bo najpierw dzieci wychowują "mądzrzy dorośli" na święte krowy a potem kiedy dorosną to tak się zachowują jak w tym artykule. Nawet co niektóre komentarze dają temu dowód.
j
jak
pewnie nie umie
j
janusz
nie pisz głupot, że rodzice zaniedbaniem (ubieraniem) doprowadzili do choroby - i jeszcze narazili Ciebie PODATNIKA na koszty. U małego dziecka infekcje i zakażenia przebiegają bardzo szybko. U mojego 2-letniego syna w ciągu dwóch dni doszło do zapalenia płu - a zaczęło się od tego, że starszy wrócił z przedszkola z katarem. Jedynym zaniedbaniem rodziców - ale tu mógł być problem z przychodnią - jest to, że ojciec musiał z chorym dzieckiem jeździć na zastrzyk, a powinna pielęgniarka przyjść i zrobić zastrzyk w domu.
h
hare
Gość się powinien leczyć.
m
marek popiela
Wina lezy u stop rodzicow bo swoim zaniedbaniem doprowadzili ze dziecko jest chore i ma zapalenie pluc ktore potrzebuje zastrzykow. Gdyby odpowiednio ubierali dziecko tzn. cieplo to by nie bylo zapalenia. A teraz maja pretensje do nas podatnikow ktorzy fundujemy im te niepotrzebna zastrzyki ze musza czekac chwile az Pani Pielegniarka przyjdzie i da mu zastrzyk. I z tego wszystkiego okazuje sie ze Pani Pielegniarka jest najwazniejsza w szpitalu a nie jakis tam durny lekarz ktory nawet nie wie jak zrobic zastrzyk ale jak wziac lapowke to wie. Trzeba bylo konowalowi wsadzic koperte z kasa do kieszeni i nie bylobu problemu a tak to nawet artykul w brukowcu napisali. Ludzie, trzeba myslec bo przeciez wszyscy wiedza ze lekarze to lapowkarze.
n
nienfz
A rodzic jest niepełnosprawny umysłowo, że jeszcze się ośmiesza publicznie twierdząc, że nie wiedział że może się przepisać? Najlepiej zrzucać odpowiedzialność za siebie i swoich bliskich na wszystkich innych, mieć pretensje do wszystkich naokoło, byle dalej od siebie.
n
nfz
A lekarz z ambulatorium to święta krowa? Dlaczego on nie mógł zrobić zastrzyku?

Wybrane dla Ciebie

Prokuratura umorzyła postępowanie ws. Park and Ride. Bochnia straciła ok. 1,3 mln zł

Prokuratura umorzyła postępowanie ws. Park and Ride. Bochnia straciła ok. 1,3 mln zł

Poznaj wszystkie półfinalistki Miss Polski. Tylko część z nich przejdzie do finału

Poznaj wszystkie półfinalistki Miss Polski. Tylko część z nich przejdzie do finału

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska