Ulica Potok w samym centrum Limanowej wygląda jak polna dróżka pełna garbów, na których można uszkodzić podwozie samochodu.
Zamiast ujętego na mapach geodezyjnych wyjazdu są tu strome schody. W pasie drogi stoi zbiornik na obornik, a ludzie od lat domagają się od władz miasta asfaltu w tym miejscu.
- Niech wreszcie ulica wygląda, jak droga publiczna, a nie leśny trakt - postuluje Andrzej Kosecki, jeden z mieszkańców.
Droga powstała w latach 70-tych. Limanowska spółdzielnia „Śnieżnica”, chciała mieć dojazd do aut, które parkowały w okolicy. Dwadzieścia lat później, decyzją radnych ul. Potok otrzymała status drogi publicznej.
Jej pierwszy odcinek od skrzyżowania z ul. Jońca jest wyasfaltowany. Potem asfalt zastępuje żwir. Dalej droga jest porośnięta trawą i nierówna, przez co mieszkańcy mają utrudniony dojazd do swoich posesji. - Naszym rodzinom zabrano ziemię pod drogę gminną, ale oprócz nazwy na tabliczkach, nic z tego nie mamy - podkreśla Leszek Piechówka. - Chcemy więc, żeby ta droga naprawdę stała się miejską ulicą i miała odpowiedni standard - nie kryje.
Mieszkańcy już od kilku lat zabiegają o doprowadzenie ulicy Potok do porządku. W ubiegłym roku, na ich wniosek geodeta wytyczył pas drogowy, ale wtedy okazało się, że znajduje się na nim obornik jednego z sąsiadów.
- Skoro ten zbiornik wcina się w pas drogowy powinien zostać usunięty - przekonuje Kosecki. Uważą, że to zadanie miasta, bo ono odpowiada za tę ulicę.
- Status ulicy Potok jest bardzo skomplikowany choć istotnie w latach 70-tych mieszkańcy zostali wywłaszczeni - mówi Wacław Zoń, wiceburmistrz Limanowej.
Dodaje, że sprawa jednak nie została doprowadzona do końca, bo nie ma zapisów w księgach wieczystych, które jedoznacznie potwierdzają, że ta droga jest własnością miasta. Formalnie ma dzisiaj wielu właścicieli.
Zdaniem wiceburmistrza miasto nie może swobodnie dysponować ulicą i doprowadzić do jej przebudowy.
Mieszkańcy ul. Potok widzą sprawę tak: gdy miasto widzi w tym interes uznaje się za właściciela drogi. Przykładem jest opłata, jaką państwo Piechów- kowie musieli wnieść w 2014 r. za zajęcie pasa drogi miejskiej przez koparkę. Drugi przykład to odszkodowanie, które kilka lat temu zapłacił jeden z nieżyjących już mieszkańców za postawienie ogrodzenia w pasie drogowym. Grzywna wyniosła 3 tys. zł i musiał rozebrać płot.
- Zrzekliśmy się gruntów pod drogę , niech w końcu burmistrz zrobi tu miejską ulicę - domagają się Piechówkowie.
Władze Limanowej widzą dwa rozwiązania.
- Pierwsze to ponowne, tym razem pisemne, przekazanie udziałów w drodze na rzecz miasta - wskazuje burmistrz. Druga to proces komunalizacji przez wojewodę małopolskiego, który potwierdzi, że droga jest własnością miasta.
Wacław Zoń zapewnia, że po uregulowaniu własności, w ciągu kilku lat droga będzie wyglądać jak miejska.