Limanowska policja i prokuratura pół roku wyjaśniały okoliczności zdarzeń na ul. Witosa i Fabrycznej. Około setka polskich mieszkańców usiłowała wedrzeć się do mieszkania romskiej rodziny D.
Bezpośrednim powodem była skarga ciężarnej kobiety, którą miał poszczuć psem jeden z Romów. Zgromadzeni ludzie skarżyli się na uciążliwe sąsiedztwo rodziny D., której członkowie nieraz mieli problemy z prawem. Linczowi zapobiegły policyjne z Krakowa.
O sprawie pisaliśmy w artykule: Sprawa Romów z Limanowej w prokuraturze
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym złożył Roman Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce. Prokuratura odmówiła jednak wszczęcia postępowania, uznając, że nie ma "uzasadnionego podejrzenia zaistnienia przestępstwa".
- Decyzja jeszcze w październiku została doręczona do prezesa Kwiatkowskiego. Nie złożył odwołania - poinformowała wczoraj Janina Tomasik, prokurator rejonowy w Limanowej. - Uszanowaliśmy decyzję policji i prokuratury. Limanowa jest małym miasteczkiem i stosunki romsko-nieromskie są tutaj bardzo złe. Nie chcieliśmy swoim odwołaniem dodatkowo zaogniać sytuacji - stwierdził prezes Kwiatkowski.
Prokuratura umorzyła również postępowanie w sprawie gróźb pod adresem romskiej rodziny. - Takie przestępstwo nie jest ścigane w trybie publiczno-skargowym, ale na wniosek pokrzywdzonych. Ci nie zgłosili się do nas - zaznaczyła prokurator Tomasik.
Mimo to prezes Kwiatkowski ostro krytykuje działania policji i prokuratury. Oskarża je o nierówne traktowanie Polaków i Romów. - Jestem zdumiony, że można było znaleźć zarzuty wobec rodziny romskiej, skoro to nie Romowie próbowali dokonać samosądu - stwierdził. O sprawie zamierza zawiadomić międzynarodowe organizacje obrońców praw człowieka.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!