Zapytany, o swoje pierwsze wrażenia związane z nowym trenerem, z którym wiślacy pracują od kilku dni, Sadlok mówi: – Pierwsze wrażenie, gdy przychodzi nowy trener, zawsze jest pozytywne. Wszystko jest nowe. My będziemy się teraz uczyć trenera, a trener nas. Na większą weryfikację trzeba będzie jednak jeszcze poczekać. Trener powiedział, czego będzie od nas wymagał. Myślę, że z czasem przyjdzie pora na dłuższe rozmowy zarówno z całą drużyną, jak i indywidualne. Zapewne zgrupowanie w Hiszpanii będzie na to dobrym momentem.
Carrillo jest szkoleniowcem, który lubi, gdy boczni obrońcy grają wysoko, często angażują się w ofensywne akcje drużyny. Dla Sadloka to idealna sytuacja, bo jest zawodnikiem, który bardzo chętnie to robi. Jesienią zaliczył w ten sposób kilka asyst przy golach kolegów. I były to zagrania kluczowe dla wyników spotkań „Białej Gwiazdy”, by wspomnieć o ostatnich podaniach w końcówkach domowych meczów z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza i Cracovią.
– Zobaczymy, jak to będzie wyglądało u trenera Carrillo, choć ja zawsze powtarzam, że jestem przede wszystkim obrońcą – tłumaczy Sadlok. – Z drugiej strony, dla obrońcy to dobra sytuacja, jeśli trener wymaga, żeby grać ofensywnie. Uważam, że taki dodatek to jest plus dla obrońcy, a przy tym jest to przyjemniejsze niż ta podstawowa, żmudna praca w defensywie.
Z drugiej strony, wiślacy będą musieli popracować nad organizacją gry obronnej. Mankamenty w tym elemencie już na wstępie wytknął Carrillo, podkreślając, że zespół traci za dużo goli. Z tego faktu zdaje sobie sprawę również Sadlok.
– Nie ma co kryć, że trochę tych bramek jesienią traciliśmy – przyznaje zawodnik. – Trener oglądał zapewne nasze mecze, analizował i układał sobie w głowie, jak to poprawić. Pewnie ma plan, jak to zmienić i będzie to z korzyścią dla drużyny. Najważniejsze, żeby to szybko zadziałało i żebyśmy po prostu zbierali punkty.
Nad poprawą nie tylko gry obronnej wiślacy zaczęli pracować od pierwszego dnia przygotowań. Carrillo przez te kilka zajęć pokazał drużynie, że praca u niego będzie ciężka.
– Rzeczywiście, tak to wygląda, że nie było nawet takiego spokojnego wprowadzenia w przygotowania – tłumaczy Sadlok. – Od razu przeszliśmy do normalnego, mocnego treningu. Szybko przekonaliśmy się, że praca z nowym trenerem nie będzie łatwa. Po to jednak jest okres przygotowawczy, żeby zrobić swoje. Wszystko po to, żeby w lidze było później łatwiej.
Dla Sadloka najbliższe miesiące mogą być kluczowe. Choć jesienią piłkarz „Białej Gwiazdy” – mimo dobrej gry w klubie – nie był powoływany do reprezentacji Polski, to nie stracił jeszcze całkiem nadziei na wyjazd na mistrzostwa świata do Rosji. Wierzą w to także jego najbliżsi, bo zapytany, jakie życzenia noworoczne otrzymał, Sadlok zdradza: – Życzono mi przede wszystkim zdrowia, ale również powołania do kadry. Ja osobiście chciałbym przede wszystkim grać tak regularnie jak w minionym roku. Z korzyścią dla drużyny, ale również dla siebie.