Pańcia, Warszawka, Blond Farbowany Desant - takimi epitetami określają nową szefową koledzy z regionalnego oddziału gazety w Zakopanem. Jej samej, "stworzeniu absolutnie miejskiemu", początkowo też bardzo się na Podhalu nie podoba. Sytuacja diametralnie się zmienia, gdy wychuchana dziewczyna poznaje pewnego TOPR-owca. Jak potoczą się dalej losy tej 29-letniej warszawianki, oddelegowanej przez szefa w góry, przekonać się będziemy mogli śledząc w Polsacie kolejne odcinki nowego serialu pt. "Szpilki na Giewoncie".
W postać głównej bohaterki wcieliła się Magdalena Schejbal. Znana do tej pory przede wszystkim z rozwiązywania zawiłych sensacyjnych zagadek w serialu "Kryminalni" aktorka, tym razem włożyła szpilki. Bez obaw jednak. Na Giewont się w nich nie wspina. Paraduje w nich za to po Krupówkach.
Prywatnie Schejbal nie ma nic przeciwko szpilkom, byle nikt nie kazał jej iść w nich w góry.
- W butach na wysokim obcasie ciężko było mi chodzić po Krupówkach, kiedy spadł śnieg. To był prawdziwy horror. W jednej parze udało mi się złamać dwa obcasy naraz - opowiada ze śmiechem. - Zresztą w szpilkach nie chodzę często. Musi być do tego jakaś szczególna okazja. Ale jeśli już je zakładam, to lubię konkretne, najlepiej na takim dwunastocentymetrowym obcasie. Podziwiam kobiety, które biegają w takim obuwiu po mieście z dziećmi na rękach.Nawet na Krupówkach widziałam kilka - śmieje się aktorka.
W przeciwieństwie do kreowanej przez siebie postaci, Schejbal lubi góry. Dlatego pracując na Podhalu miała sporą frajdę. - Z górami zawsze byłam za pan brat. Pasuje mi ten klimat i pogoda. Do tego świetni ludzie i atmosfera.To niesamowite, że tam sąsiedzi cały czas się normalnie odwiedzają. W Warszawie coraz częściej brakuje nam na to czasu - stwierdza aktorka.
Jednak spacery po Krupówkach nie są dla niej. - Nie lubię tłumów. Na szczęście serial kręcony był poza sezonem - dodaje. Przez cztery miesiące pracy na planie "Szpilek..." Magdalena Schejbal krążyła między Warszawą, Wrocławiem a Zakopanem. Ale to nie podróże dały jej tak naprawdę w kość.
- Nigdy wcześniej przed rozpoczęciem zdjęć nie musiałam siedzieć półtorej godziny w garderobie. Tyle mniej więcej trwało robienie makijażu, czesanie i dobieranie stroju dla mnie każdego dnia. Grana przeze mnie bohaterka, to przecież dziewczyna, która o siebie dba. Dlatego przez cztery miesiące wstawałam bladym świtem i półprzytomna szłam prosto do garderoby. Na dodatek wszystko było pod górkę - śmieje się Magdalena Schejbal.
Rola Ewy w "Szpilkach na Giewoncie" jest jej pierwszym aktorskim zadaniem, od kiedy została szczęśliwą mamą. Szybko wróciła do formy sprzed ciąży. Jak mówi, żadnej diety nie stosowała. - To chyba kwestia genów, bo nawet nie uprawiam żadnych sportów regularnie. Jestem potwornym leniem.
Aktorka trochę obawia się powrotu na ekran.
- Nie mam pojęcia, jak ta postać zostanie odebrana przez widzów. Zwłaszcza że nie jest to osoba pozytywna. Raczej taki typ karierowiczki. Trudno się gra takie role. Łatwiej być kimś miłym i fajnym, którego wszyscy od razu polubią - mówi dziewczyna, która aktorką została przez przypadek.
Córka znanych wrocławskich aktorów: Grażyny Krukówny i Jerzego Schejbala, wcale nie chciała iść w ślady rodziców. Do ósmej klasy szkoły podstawowej występowała w "Truskawkowym Studiu" - programie telewizyjnym dla nastolatków, tworzonym przez nastolatków. Przychodziła tam, bo dawało jej to niezależność finansową w postaci stu złotych miesięcznie wypłacanych w okienku przez panią Zdzisię i zwolnienia z lekcji pisane na papierze firmowym TVP w kolorowe pasy.
Jednak Magdalena nie wspomina tych czasów dobrze. - Byłam nieśmiałym dzieckiem. Każde nagranie było dla mnie gehenną. Rodzice byli przerażeni. Nie wiedzieli, czy mnie dalej w to pchać, czy mi tego oszczędzić - opowiada.
Potem długo szukała swojej drogi. Kiedy już zaczęła studiować socjologię, zupełnie przypadkowo znalazła się na jednym z castingów. Dzięki temu dostała rolę w filmie "Głośniej od bomb" Przemysława Wojcieszka. Za kreowaną w nim postać otrzymała nagrodę prezydenta Gdyni.
Jednak prawdziwą popularność zdobyła jako podkomisarz Basia Storosz z serialu "Kryminalni". Aktorka miała do tej roli spore predyspozycje. W liceum chodziła do szkoły sportowej i trenowała strzelanie z karabinka. - Nie przypuszczałam, że grana przeze mnie postać zyska taką sympatię widzów. Nigdy do końca nie wiadomo, co im się spodoba - mówi.