Za 2009 rok wszyscy urzędnicy otrzymali tzw. nagrody kwartalne na łączną kwotę 6,9 mln zł. Nie przyznano w ogóle tzw. nagród prezydenckich. Tymczasem za rok 2010 na konta urzędników trafiło 8,9 mln zł, a 46 z nich zostało wyróżnionych bezpośrednią premią od prezydenta, co pochłonęło dodatkowe 280 tys. zł z budżetu.
Zarobki urzędników [LISTA PŁAC]
Jak podaje magistrat, nagrody przyznano za "inicjatywę w podejmowaniu działań polepszających pracę, za indywidualną pracę pracownika, jego zaangażowanie, rzetelność". - Widząc różnicę między nagrodami za rok 2009 i 2010, ciężko nie łączyć ich przyznania z wyborami - mówi radny Włodzimierz Pietrus (PiS). - Nagrody powinny stanowić wyróżnienie, a nie być przyznawane wszystkim, jak leci - dodaje.
Pietrusa szczególnie dziwi rozrzutność prezydenta, kiedy ostro w dół lecą wpływy do kasy miasta z podatków PIT i CIT. Jest już pierwsza poprawka do budżetu w tej sprawie. Zmniejsza ona o 5 mln zł dochody gminy, które miały iść na oświatę. - A to dopiero początek. Będziemy musieli ciąć wydatki na inwestycje, więc 10 mln z nagród warto by oszczędzić - dodaje Pietrus. Prezydent odpiera zarzuty. Uważa, że kwota 8,9 mln zł brutto wcale nie jest wysoka, jeżeli pod uwagę wziąć liczbę pracowników, czyli ok. 2300 osób. - Po przeliczeniu wychodzi, że średnio miesięcznie jest to ok. 300 zł brutto dla pracownika - tłumaczy rzeczniczka prezydenta Monika Chylaszek. - Przypominam też, że od dłuższego czasu płace w magistracie realnie nie wzrosły, a podwyżka uwzględniała jedynie stopień inflacji.
Rzeczniczka zaznacza też, że prezydent zdawał sobie sprawę, iż w roku wyborczym żaden termin uhonorowania najlepszych pracowników nie był dobry. - Gdyby zrobił to przed wyborami, zostałby oskarżony o kupowanie głosów. Jeżeli zrobił to po wyborach, jest oskarżony o płacenie za zwycięstwo. A jeśli chodzi o nagrody prezydenckie, to w ogóle nie można mówić o podziękowaniu za wybory, gdyż to nie prezydent, a dyrektorzy wydziałów wybierają nagrodzonych - twierdzi Chylaszek.
Te argumenty nie przekonują przewodniczącego klubu rządzącej w radzie miasta Platformy. - W trudnej sytuacji finansowej Krakowa urzędnicy powinni dać przykład oszczędności. Tymczasem tak się nie dzieje - mówi Grzegorz Stawowy. Zwraca uwagę na to, że akurat za 10 mln zł jego klub chciał stworzyć tzw. fundusz drogowy, który miał służyć wymienianiu nakładki asfaltowej na dziurawych krakowskich ulicach.
Stawowy przypomina również, że 11 mln zł brakuje miastu na wprowadzenie biletu trasowego w MPK na określoną liczbę przystanków. Zamiast niego proponuje się gorsze bilety czasowe i podwyżki. Urzędnicy chcą nimi zapełnić dziurę w budżecie na komunikację miejską, która wynosi ok. 30 mln zł. - A na premie i nagrody prezydent pieniądze znajduje - oburzają się radni miejscy.
Stop podwyżkom w MPK! Dołącz do naszego protestu
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Ukradł wóz strażacki, żeby zobaczyć narzeczoną
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Skok do celu Adama Małysza: czytaj wszystko o ostatnim występie najlepszego polskiego skoczka