- Powietrze jest tak ciężkie, że można by je kroić nożem. Dziwnie pachnie i ciężko się oddycha - mówi Zdzisław Gąsior, który w środę przechadzał się po oświęcimskim Rynku.
Od listopada już dwukrotnie był z synem u lekarza, bo ten ciągle kaszle. Kolejki do pediatrów są bardzo długie. Jego zdaniem wpływ na to ma m.in. zła jakość powietrza.
Tak brudnego, jak w styczniu tego roku w Małopolsce zachodniej nie było od lat. Dopuszczalne normy stężenia pyłu zawieszonego w powietrzu w środę w Olkuszu i Trzebini przekroczone były kilukrotnie.
To, że w Oświęcimiu i Wadowicach powietrze nie jest badane, nie oznacza, że jest tutaj czysto. My po prostu nie wiemy, czym oddychamy.
Pokusiliśmy się jednak o sprawdzenie, jak to wygląda u innych „sąsiadów”. W Skawinie i Bielsku-Białej od piątku 6 stycznia średniodobowe normy zanieczyszczenia powietrza są przekraczane codziennie.
W niektóre dni, niebezpiecznych pyłów było nawet cztery razy więcej, niż dopuszcza norma.
Najgorzej jednak jest w Tychach, które są najbliżej od Oświęcimia, bo w linii prostej to ok. 10 km. Tu w środę powietrze było 10 razy gorsze niż dopuszczalne normy, mimo to nas urzędnicy jakoś nie myślą np. o wprowadzeniu darmowej komunikacji.
Autobus bez biletu
W Krakowie jeśli średni poziom pyłów przekroczy trzykrotnie dopuszczalną normę, darmowa komunikacja miejska obowiązuje następnego dnia przez 24 godziny. Szacuje się, że w Krakowie z tego udogodnienia skorzystało w ostatnie dni nawet kilkanaście tysięcy osób co dnia. W poniedziałek kontrolerzy odnotowali, że na dowody rejestracyjne jechało 1550 osób, a kontrolowany jest mniej więcej co dziesiąty przejazd.
Mieszkańcy Oświęcimia chcieliby, aby także w ich mieście takie rozwiązanie zostało przyjęte. - To dobry pomysł. Chętnie przesiadłbym się do autobusu, jeśli nie musiałbym kupować biletu - mówi Antoni Więcek. - W takie dni jak teraz strasznie mnie denerwuje, że jakiś kierowca stoi i czeka przy włączonym silniku. Tak jakby sobie nie zdawał sprawy, że w ten sposób tylko zanieczyszcza środowisko.
Zamkną również szkoły?
Prezydent Rybnika Piotr Kuczera z uwagi na przekroczone 30 razy normy stężenia pyłu w powietrzu w swoim mieście zawiesił we wtorek i środę zajęcia w szkołach i przedszkolach.
W Małopolsce zachodniej, mimo przekroczonych kilkukrotnie normach nikt nie myśli o takiej decyzji. - To są pozorowane działania, które nikomu i niczemu nie służą. Większość rodziców i tak posłałaby dzieci do szkół, gdzie zostałyby zorganizowane zajęcia na świetlicy - mówi Albert Bartosz, wójt gminy Oświęcim.
Burmistrz Wadowic Mateusz Klinowski także nie popiera takiego pomysłu. - Jeśli przez smog chciałbym zamykać szkoły, to musiałby być one zamknięte cały rok - mówi burmistrz.
Mieszkańcy regionu mają wrażenie, że urzędnicy po prostu bagatelizują problem.
Urzędy ogrzewają węglem
Wiele urzędów w regionie nadal ma stare systemy ogrzewania. Węglem pali się jeszcze w wielu szkołach, wiejskich ośrodkach kultury w gminie Zator.
- W ciągu kolejnych trzech lat planujemy ocieplenie ośmiu obiektów użyteczności publicznej za łączną kwotę 10 mln zł - mówi Mariusz Makuch, burmistrz Zatora.
Co za tym idzie, będzie można je ogrzewać gazem, bo jak przekonuje, w tej chwili byłoby to zbyt drogie.
W gminie Oświęcim również jest szereg placówek, w których korzysta się jeszcze z węgla. Jak podkreśla wójt Albert Bartosz, trudno w krótkim czasie przeprowadzić wszędzie bardzo kosztowne prace modernizacyjne.
Węglem opalany jest także Dom Ludowy w Głębowicach, ale jest tam już ekologiczny kocioł. - Pozostałe placówki oraz urząd są już na paliwo gazowe - mówi wójt gminy Osiek Jerzy Mieszczak.