https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mały urwis, którego pokochał cały świat

Joanna Weryńska
Mikołajka narysował Jean-Jacques Sempe. Mały Goscinny dziwnie kogoś przypomina
Mikołajka narysował Jean-Jacques Sempe. Mały Goscinny dziwnie kogoś przypomina fot. archiwum
Od 50 lat zaczytujemy się w "Mikołajku". Jutro do kin wchodzi film o uroczym chłopcu.

Chociaż dla wiernych czytelników zawsze będzie małym Mikołajkiem, to jednak jego metryka mówi coś innego. W tym roku sympatyczny bohater, stworzony przez tandem Goscinny-Sempe, skończył 50 lat. Jednak to niczego nie zmienia, bo wciąż jest piekielnie niegrzecznym, a równocześnie zabawnym urwisem. Dowodem na to jest wydana ostatnio w Znaku książeczka o jego perypetiach pt. "Nieznane przygody Mikołajka" oraz wchodzący jutro na ekrany kin film "Mikołajek".

Wszystko wskazuje na to, że Mikołajek wyskoczył z... jaja! W 1959 r. na łamach francuskiego pisma "Dimanche" ukazało się bowiem pierwsze opowiadanie o przygodach chłopczyka zatytułowane "Jajko wielkanocne". Prawda jest jednak taka, że malec urodzil się znacznie wcześniej, a konkretnie pod koniec lat 50-tych.

Wtedy w jednej z paryskich kafejek spotkali się po raz pierwszy Rene Goscinny i Jean -Jacques Sempe. Jeden był specem od humorystycznych historyjek, drugi potrafił je całkiem nieźle rysować. Panowie tak przypadli sobie do gustu, że postanawili stworzyć duet. I wtedy właśnie wprost z ich głów wyskoczył na kawiarniany stolik, z okrzykiem "No bo co w końcu, kurcze blade", kultowy dziś bohater.

W dużej mierze przypominał on samego Goscinnego, kiedy ten mial kilka lat. - Byłem wtedy prawdziwym błaznem klasowym. Jednocześnie całkiem dobrze się uczyłem, więc nigdy nie wyrzucono mnie ze szkoły - wyznaje w pamiętniku autor.

Obydwaj panowie mieli jedynie problem z doborem imienia bohatera. Szczęście im jednak sprzyjało. Kiedy Sempe jechał autobusem na spotkanie z dyrektorem "Le Moustique" - gazety, w której drukował swoje rysunki - zobaczył przez okno reklamę francuskich win "Nicolas". Wraz z przyjacielem postanowili tak właśnie ochrzcić urwisa, wznosząc za to niejeden kieliszek. W ten sposób w 1960 roku do księgarń trafił pierwszy zbiór opowiadań pt. "Mikołajek"

Wiek chłopczyka zawsze był nieokreślony. - Rośnie lub staje się mniejszy w zależności od opowiadania. Zauważyłem, że w szkole staje się starszy niż w domu - wyjaśniał Goscinny.

Mikołajek na dobre zagościł w jego wyobraźni, równocześnie swoim urokiem zdobywając serca czytelników. Nic dziwnego. Jak tu nie kochać chłopca, który tak argumentuje swoje nocne poczynania. "Nie chciało mi się spać, więc postanowiłem, że chce mi się pić".

Adolf Weltschek, dyrektor Teatru Groteska
Fenomen Mikołajka polega na uniwersalności tej książki.
Dzięki temu zaczytują się w niej kolejne pokolenia, czego i ja osobiście jestem żywym dowodem. Z przyjemnością wracam do tych historyjek. Mam nawet ulubioną postać, czyli Grubasa z jego nieśmiertelnym powiedzonkiem "Psiakrew, cholera, czemu pan depcze po mojej bułce".

Maciej Stuhr, aktor
Poznałem Mikołajka w szkole, bo po prostu była to lektura szkolna. Nie byłem kolekcjonerem tych książek, ale koledzy zaśmiewali się z nich na przerwach, więc i ja w końcu zacząłem je czytać. Jednak tak naprawdę poznałem Mikołajka dzięki córce, z którą wspólnie ciągle go czytamy. A kiedy nagrywaliśmy audiobook z jego opowiadaniami, niemalże poznałem je na pamięć.

Michał Rusinek, pisarz
Zalety Mikołajka można by wymieniać bez końca. Jedną z największych jest fakt, że to książka, która bawi zarówno dzieci, jak i dorosłych. Tyle że obydwie te grupy śmieszą zupełnie inne rzeczy. Poza tym autor za pomocą prostych środków opowiada w tej książce o rzeczach fundamentalnych. Z "Mikołajka" pochodzi zresztą moje ulubione powiedzonko "No bo co w końcu, kurcze blade".

Jolanta Fraszyńska, aktorka
"Mikołajkami" zaczytywała się Helenka - córka dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu, w którym kiedyś grałam. Polecała mi te książki, ale ja byłam wtedy w okresie innych lektur, więc odłożyłam "Mikołajka" na półkę. No i on tak sobie leżał, dopóki moja córka się za niego nie wzięła. Teraz oczywiście wiadomo - to postać kultowa. Uważam, że jeśli ktoś chce być na czasie, musi pewne postaci znać,

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska