https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mam fioła na wieżę. Parmeńskie fiołki z Tuluzy na krynickich Słotwinach! Jedyne takie urodziny w Polsce!

Marek Długopolski
4 sierpnia na krynickich Słotwinach odbędą się 5. urodziny wieży widokowej, jakich jeszcze w Polsce nie było!
4 sierpnia na krynickich Słotwinach odbędą się 5. urodziny wieży widokowej, jakich jeszcze w Polsce nie było! Arena Słotwiny
Francuskie śniadanie z fiołkiem, konfitury z fiołka, herbata fiołkowa, miody z fiołka, cappuccino z fiołkiem, musztarda fiołkowa i do tego wszystkiego kiełbasa z fiołkiem – takie oto atrakcje czekają na wszystkich, którzy 4 sierpnia zechcą uczcić 5. urodziny wieży widokowej na krynickich Słotwinach. Gościem specjalnym niezwykłej fety – o tajemniczo brzmiącej nazwie „Mam fioła na wieżę - będzie Hélène Vié z La Maison de La Violette w Tuluzie.
Hélène Vié z La Maison de La Violette i Aldona Długokięcka-Kałuża, ambasadorka Tuluzy w Polsce
Hélène Vié z La Maison de La Violette i Aldona Długokięcka-Kałuża, ambasadorka Tuluzy w Polsce Dominika

- Takich urodzin nie było jeszcze w Polsce – podkreśla Aldona Długokięcka-Kałuża, ambasadorka Tuluzy w Polsce. - „Mam fioła na wieżę”, będzie wysublimowaną, pełną nieoczywistych aromatów, zaskakującą fiołkową ucztą. Kwiatową. Magiczną. Kuszącą smakiem z Alicji w Krainie Czarów, takim, który przenosi i pozwala podróżować.

***

- Jak smakują fiołki z Tuluzy?
- Wybornie. Mają delikatny kwiatowy smak i wspaniały, niepowtarzalny aromat.

- Jeśli ktoś nie wierzy?
- Może to sprawdzić, najlepiej wybierając się na 5. urodziny wieży widokowej i ścieżki w koronach drzew w Krynicy-Zdroju.

- Imponująca konstrukcja na krynickich Słotwinach kojarzy się z cudownymi widokami i zielenią, ale nie z fiołkami i fioletem.
- To się zmieni 4 sierpnia... Celebrację 5. urodzin wieży widokowej rozpoczniemy o godz. 10 od typowego francuskiego śniadania, oczywiście z fiołkiem parmeńskim w roli głównej. Zapraszamy na tradycyjną bagietkę oraz m.in. konfitury i miody z fiołka. U stóp wieży widokowej będzie można również spróbować aromatycznej fiołkowej herbaty oraz niezwykłego cappuccino z fiołkiem.

- Po śniadaniu…
- Zapraszamy na spotkanie z Madame Violette na wesoło. Fiołkowe Królowe zdradzą nam jakie tajemnice – a jest ich całkiem sporo - kryje w sobie ten malowniczy kwiat, a Wiesław Prządka, Chris Schittulli oraz Karolina Leszko zabiorą wszystkich w świat fiołkowego chilloutu. Czy podczas koncertu pojawią się fiołki? To usłyszą i zobaczą wszyscy celebrujący niezwykłe urodziny.

- Nasze dzieci mają fioła? Co kryje się za tym dość zaskakującym stwierdzeniem?
- Nic zdrożnego... To strefa stworzona z myślą o specjalnych, najmłodszych urodzinowych gościach ośrodka Słotwiny Arena. U stóp wieży widokowej i oni będą mogli wkroczyć w świat fiołkowej krainy. Czekać na nich będzie mnóstwo zabawy oraz konkursy, oczywiście z nagrodami. To idealne miejsce na aktywne spędzenie czasu, ale też wykazanie się talentami, umiejętnościami oraz kreatywnością.

- Czy wieża widokowa zasłużyła na tort?
- Będzie nie tylko specjalny tort, ale także pewien napój z zasuszonymi w cukrze kwiatami fiołka. Krojeniu owego dzieła sztuki towarzyszyć będą niezwykłe brzmienia kapeli Kiborica.

- To dość wyczerpujące…
- Dlatego też zaprosimy wszystkich do strefy „Mam fioła na kiełbasę”. O godz. 15 u stóp imponującej wieży rozpocznie się wielkie polsko-francuskie grillowanie. W roli głównej wystąpią polska kiełbasa i mięso oraz francuska musztarda fiołkowa. Ich połączenie – zapewniam – to wspaniały kulinarny majstersztyk faktur i aromatów. Fiołkowa musztarda to „petarda”, cudownie podbijająca smak mięsa. Dlatego też uwielbiana jest przez smakoszy na całym świecie.

- W Polsce jest raczej nieznana.
- Najwyższa więc pora to zmienić. To bowiem zupełnie inny świat doznań, wyobrażeń… Nie znanych w Polsce, a wartych poznania. Kubki smakowe na pewno docenią jej wyborny smak.

Parmeńskie fiołki z Tuluzy odkryjemy także na krynickich Słotwinach
Parmeńskie fiołki z Tuluzy odkryjemy także na krynickich Słotwinach La Maison de La Violette

- Tuluza w Polsce nie tylko nie kojarzy się z musztardą fiołkową, ale także z fiołkami.
- To prawda. Stolica Oksytanii dzisiaj bardziej znana jest jako centrum najnowocześniejszych technologii, innowacyjnych start-upów, siedziba Airbusa, a także potężny ośrodek przemysłu lotniczego oraz kosmicznego. Niegdyś jednak zwana była miastem fiołków, a mówiono o niej też, że jest miastem francuskim, które ma włoski klimat i hiszpańskie korzenie.

- Skąd to powiedzenie się wzięło?
- Wszystko za sprawą zacięcia biznesowego mieszkańców oraz atrakcyjnego położenia na tradycyjnych szlakach handlowych. Ten sprzyjający splot możliwości uczynił z Tuluzy wielką aglomerację, w której chętnie osiedlali się przybysze z innych krajów, m.in. z Hiszpanii i Włoch. I to właśnie włoskim kupcom, a konkretnie tym z Parmy, Tuluza zawdzięcza nazwę „miasto fiołków”.

- To fiołki z Tuluzy są z... Parmy?
- Tak. Do miasta nad Garonną przywieźli je kupcy z Włoch około 1850 roku, tak samo zresztą jak słynną szynkę parmeńską oraz ser parmeński. W czasach Napoleona III, a więc w XIX-stuleciu, fiołek tak bardzo przypadł do gustu miejscowym hodowcom, że zaczęto go uprawiać na masową skalę. Od grudnia do marca, gdy zakwitał, rozpoczynał się fascynujący barwny spektakl, a okolice Tuluzy tonęły w fiolecie... W 1905 roku, w refektarzu klasztoru Jakobinów w Tuluzie, powstał nawet specjalny targ dla hurtowników. Fiołek parmeński tak mocno zakotwiczył się na południu Francji, że Tuluza zyskała prestiżowe miano światowej stolicy fiołka. Nic więc dziwnego, że ten niezwykły kwiat stał się wizytówką miasta. W najlepszym czasie, a więc w latach dwudziestych XX wieku, Tuluzę codziennie opuszczało nawet kilkaset tysięcy fioletowych bukiecików zapakowanych w okrągłe pudełka. To tutaj odbywały się największe targi, gdzie handlowano najcenniejszymi sadzonkami, to tutaj rosły fiołkowe fortuny.

- Nic jednak nie trwa wiecznie...
- To prawda. W 1956 roku nadeszła pierwsza sroga zima, później kolejne… Wiele plantacji zniszczyły mrozy. Fiołki zaczęły powoli znikać z horyzontu miasta, odchodziły w niepamięć. Na szczęście, około 30 lat temu do Tuluzy przyjechała Hélène Vié. Poszukując pomysłu na życie, oczywiście także na biznes, natrafiła na… fiołki parmeńskie. I tak narodziła się jej pasja, a zarazem fascynacja. Aby powrócić do dawnych odmian zaczęła pracować m.in. z bioflorystami. W ten sposób fiołki, także dzięki specjalnemu programowi naukowemu wspieranemu przez Tuluzę, powróciły do swojej stolicy. Na początku wytwarzano z nich produkty zapachowe, które stosowano najczęściej w pomieszczeniach i szufladach. Później pojawiały się ekstrakty perfumeryjne… Hélène jednak nie zatrzymywała się, chciała więcej i więcej. Tak narodziła się nowa stara marka miasta. W 1993 roku powstał La Maison de La Violette. Dom Fiołka, bo o nim to mowa, jest teraz najważniejszym i największym producentem wyrobów z fiołków we Francji. Jest także jedną z najbardziej rozpoznawalnych, choć stosunkowo młodych, marek rzemieślniczych. Gama produktów oferownych przez niego sięga już około 170 produktów – od klasycznych zapachów po kosmetyki, od dżemów po wysublimowane kuchenne przyprawy. Ich odbiorcami są renomowane restauracje, bary, hotele, lotniska, kwiaciarnie, agencje eventowe na kilku kontynentach. I tak oto fiołki na nowo zagościły w Tuluzie, znowu stały się pachnącym symbolem miasta.

- Czy różni się fiołek z Tuluzy od dzikiego fiołka?
- Ten pierwszy rozmnażany jest ręcznie przez sadzonki pędów, a ten drugi sam się rozsiewa – z nasion, a kwitnie na wiosnę.

- Kwiaty fiołka służyły tylko do wyrobu perfum?
- Najpierw pozyskiwano z nich ekstrakt zapachowy. Już w XIX wieku stworzono też recepturę bardzo modnych wówczas perfum. Można więc śmiało powiedzieć, że w XIX-stuleciu nad całą Europą, oczywiście tą bogatszą jej częścią, unosił się przyjemny zapach fiołków z Tuluzy. Bez problemu dało się go wyczuć w zamkach, pałacach, dworach, ale też bogatych kamienicach. Fascynowano się tym zapachem i go pożądano. I tak jest też obecnie.

- Fiołek wrócił więc na salony?
- Nie tylko wrócił na salony, ale stał się również świetnym ambasadorem Tuluzy.

- Pani również jest jej… ambasadorką! Jak Pani trafiła do tego elitarnego grona?
- Z Tuluzą jestem związana od ponad 20 lat. Tu rodziły się moje dzieci, marzenia, a także liczne projekty. Zajmuję się konsultingiem polsko-francuskim. Dzięki temu mogę harmonijnie łączyć wszystkie moje kompetencje, zainteresowania i pasje – od dziennikarstwa i biznesu po kulturę oraz sztukę.

- Działalność ta została nie tylko dostrzeżona, ale także uhonorowana…
- To prawda. Zostałam zaproszona do elitarnego Klubu Ambasadorów Tuluzy. Otrzymałam numer 501, a więc bardzo fajny i rozpoznawalny. Klub tworzą głównie Francuzi – obcokrajowców jest tylko kilku - którzy związani są z miastem, a poprzez działalność zawodową, społeczną i kulturalną, mogą mieć wpływ na rozpoznawalność i promocję miasta, tak we Francji jak i na świecie. To dzięki temu poznałam jedną z najwspanialszych ambasadorek Tuluzy - Hélène Vié - oraz jej fiołkowe królestwo. I tak oto rozpoczął się kolejny, fiołkowy etap mojego życia. Uznałam, mówiąc nieco żartobliwie, że skoro królowa Bona mogła sprowadzić do Polski włoszczyznę, to ja mogę fiołki z Tuluzy.

- W jaki sposób królestwo fiołków trafiło na Słotwiny?

- To efekt ubiegłorocznej wizyty w Tuluzie właścicieli ośrodka Słotwiny Arena. Historia fiołka tak ich zafascynowała, że postanowili go „zaprosić” na 5. urodziny wieży widokowej w Krynicy-Zdroju. I tak oto jesteśmy z całym naszym fioletowym królestwem. To będą pierwsze takie w historii Polski urodziny. Bo przecież wszyscy mamy fioła na punkcie fiołka.

4 sierpnia na krynickich Słotwinach odbędą się 5. urodziny wieży widokowej, jakich jeszcze w Polsce nie było!
4 sierpnia na krynickich Słotwinach odbędą się 5. urodziny wieży widokowej, jakich jeszcze w Polsce nie było! Arena Słotwiny
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Turystyka

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska