Nie jest tajemnicą, że Marcin Wasilewski w swojej karierze już kilka razy był przymierzany do Wisły. W końcu się udało, a o tych wcześniejszych podejścia piłkarz mówi: – Temat przyjścia do Wisły przewijał się już piąty, szósty raz. Wszystko zaczęło się jeszcze za czasów Oresta Lenczyka, za jego kadencji podpisano umowę z Hutnikiem o prawo pierwokupu, byłem tu na testach, ale ostatecznie transfer nie doszedł do skutku. Potem mocno zabiegał o mnie trener Kasperczak, namawiał mnie także Dan Petrescu. Tych podejść było kilka i różnie bywało, ale ważne, że teraz wszystko się powiodło. Dzisiaj jestem tu gdzie jestem, podpisałem umowę i bardzo się z tego cieszę.
Wasilewski nie grał w piłkę od kilku miesięcy. Piłkarz przyznaje, że ma nieco zaległości do nadrobienia, żeby być w takiej dyspozycji jak reszta zespołu. – Na pewno trzeba będzie chwilę poczekać, żeby dojść i nadrobić zaległości. Żaden ciężki trening nie zastąpi rytmu meczowego – mówi Wasilewski. – Takich rzeczy się nie przeskoczy. Miałem zajęcia z trenerem personalnym, mój kolega, który jest trenerem w Kalwarii Zebrzydowskiej i umożliwił mi trenowanie z zespołem. Starałem się jakoś funkcjonować, żeby tych zaległości było jak najmniej. Wiadomo, ostatecznie wszystko zweryfikuje boisko, ale na pewno żaden trening nie zastąpi gry.