https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Jop: Jeśli gramy tak jak chcemy, to rywal ma problem

Bartosz Karcz
Wojciech Matusik
Po wygranej 3:1 w Płocku w meczu dwóch Wiseł, zdecydowanie więcej powodów do zadowolenia miał trener tej z Krakowa, czyli Mariusz Jop. Z kolei szkoleniowiec „Nafciarzy” Mariusz Misiura musiał pogodzić się z pierwszą porażką swojego zespołu w domu, odkąd go przejął latem.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Na początek Mariusz Jop podsumował boiskowe dokonania: - Bardzo cieszymy się z tego zwycięstwa. Po ostatniej porażce w Łęcznej zespół bardzo dobrze zareagował, choć mieliśmy pewne korekty w składzie. I też potwierdziło się to, że zawodnicy, którzy czekają na swoją szansę, są gotowi do tego, żeby wziąć odpowiedzialność za pozycję, na której występują i za zespół. Myślę, że dla mnie takie najważniejsze jest to, że pomimo tego, że prowadzimy, pomimo tego, że czasami się zdarzy, że gramy jednego zawodnika mniej, to jesteśmy w stanie kontynuować swój sposób myślenia, swój sposób gry i zawsze być nastawionym na grę ofensywną.

Miejscowi dziennikarze zapytali trenera Wisły Kraków czy spodziewał się, że gospodarze będą aż tak słabi? Ten odparł: - Wisła Płock nie jest słabą drużyną. Ja mówiłem to na przedmeczowej konferencji prasowej, mówiłem to zawodnikom w szatni. Natomiast bardzo dużo zależy od tego jak my gramy. Jeżeli my gramy w sposób, w jaki chcemy, to rywal ma wtedy problemy. Przypadkiem nie zdobywa się tyle punktów, ile zdobyła Wisła Płock, więc to na pewno nie jest słaby zespół. To jest czołowy zespół I ligi.

Gdy płocki dziennikarz uściślił, że chodzi mu o ten konkretny mecz, a nie potencjał obu zespołów, Jop dodał: - Tak jak powiedziałem, uważam, że każdy zespół w tej lidze, jeżeli jest się agresywnym, jest się dobrym w pressingu, jest się dobrym w pojedynkach, ma problem z konstruowaniem akcji. To jest nasz sposób myślenia, nasz sposób gry, że chcemy to robić, chcemy być w wysokim pressingu, chcemy być dobrzy w pojedynkach i tak jak powiedziałem, zespół z Płocka dzisiaj nie pokazał zbyt wiele atutów w ataku, dlatego, że my byliśmy skuteczni w tych działaniach.

Dopytywany czy więcej problemów jego zespołowi sprawił Górnik Łęczna czy Wisła Płock, Jop odparł: - Nie chciałbym oceniać zespołu przeciwnego jakoś tam mocno. Staram się zawsze skupiać na tym, co my robimy i jak my funkcjonujemy jako zespół. Byłoby to nieeleganckie z mojej strony, żebym wchodził w takie szczegółowe analizy i oceniał pracę zespołu, czy pracę trenera. Absolutnie nie chcę tego robić, także cieszę się z tego, że my wywiązaliśmy się ze swoich zadań, że byliśmy agresywni. Nawet w dziesięciu byliśmy w stanie odebrać piłkę wysoko. Nie byliśmy bierni, nie czekaliśmy na rywala, tylko byliśmy proaktywni i to jest coś, co chcemy i chcemy to kontynuować. Obojętnie, czy gramy u siebie, czy na wyjeździe.

Wisła Kraków miała przed tym meczem przede wszystkim problemy kadrowe w obronie. Prowokowany lekko pytaniem czy to jest może metoda na zbieranie punktów, czyli częste zmiany w składzie, trener Wisły Kraków odparł: - Myślę, że to też jest taka reakcja zespołu, że wtedy dodatkowo się mobilizuje, bo wie, że są jakieś tam zmiany. Natomiast tak jak mówiłem i mówię to bardzo często, że my mamy dosyć szeroką kadrę. Są zawodnicy - często młodzi - ale też są doświadczeni i muszą pogodzić się z tym, że nie grają od początku. I bardzo ciężko trenują i czekają na swój moment. I tak było też dzisiaj, że wskoczył i Mariusz Kutwa i Wiktor Biedrzycki i jeden oraz drugi zagrali bardzo dobry mecz.

Wisła Kraków znów musiała kończyć mecz w dziesiątkę po czerwonej kartce, ale tak jak w Tarnobrzegu poradziła sobie z tym i nawet strzeliła gola na 3:0. Czy to oznacza, że „Biała Gwiazda” już w pełni umie sobie radzić z takimi sytuacjami? Jop mówi spokojnie: - To zależy jak układa się mecz, jaki jest wynik. To są różne sytuacje. W tych meczach, jeszcze z poprzedniego sezonu, gdzie te kartki były na początku spotkania, to jest inny moment niż był dzisiaj. Natomiast oczywiście my też jesteśmy przygotowani na to, że możemy grać jednego mniej, bo takie sytuacje zdarzają się w meczach. A ten mecz, o którym pan wspomniał w Tarnobrzegu, to był takim przełamaniem, że w dziesiątkę można strzelać bramki i można być skutecznym, więc myślę, że tutaj nastąpiło takie przełamanie pod względem mentalnym, że nawet będąc jednego zawodnika mniej, można zdobywać bramki i wygrywać mecze.

Dwa pierwsze gole dla Wisły Kraków padły po stałych fragmentach gry. Czy to oznacza, że w drużynie znaleziono wreszcie receptę jak z tej broni korzystać? Mariusz Jop trochę inaczej patrzy na sprawę. Mówi: - Bramkę strzeliliśmy też w Tarnobrzegu po stałym fragmencie gry. Natomiast to jest efekt konsekwencji, pracy, cierpliwości. Nic innego nie robiliśmy, jeżeli chodzi o stałe fragmenty gry, jeżeli chodzi o analizę, o trening. Przygotowaliśmy się tak samo. Po prostu, żeby stały fragment był skuteczny, musi być dobra jakość dośrodkowania, musi być dobry timing. Wszystko musi się zgrać. A czasami tego brakowało. Był pozytywny impuls, dochodziliśmy do sytuacji, więc to była kwestia czasu, zanim tej bramki nie zdobędziemy.

Nie mogło zabraknąć pytania o stan zdrowia Igora Łasickiego, który w Płocku nie zagrał w ogóle oraz Marca Carbo, który boisko opuszczał z kontuzją barku. Na ich temat Mariusz Jop mówi: - Jeżeli chodzi o Igora Łasickiego, to nie mógł być brany pod uwagę ze względu na uraz po dwóch meczach, który rozegrał w pełnym wymiarze czasowym. Miał trochę problem z kolanem. Później gdzieś ten problem z kolanem spowodował, że miał lekki uraz mięśnia czworogłowego. Igor był z nami dzisiaj tutaj po to, żeby być razem z zespołem, natomiast to nie był brany w ogóle pod uwagę do wejścia na boisko. Stąd ten wybór. A jeżeli chodzi o Marka no to musimy poczekać jeszcze na dokładniejsze badania, natomiast jest to problem z barkiem. Pytanie, na ile mocno jest on uszkodzony i jak długo będzie musiał pauzować. Tego jeszcze nie wiemy.

Mariusz Misiura: Zdecydowały stałe fragmenty gry. Wisła Kraków była w tym od nas lepsza

Trener gospodarzy Mariusz Misiura powiedział natomiast: - Przychodzi mi się zmierzyć z państwem z pierwszą porażką, jako trener Wisły Płock w meczu ligowym u siebie, więc jakby mam nadzieję, że to udźwignę… Co do samego meczu - wiadomo, że jeśli chodzi o wynik spotkania, możemy dorabiać za chwilę jakieś piękne historie do tego. Według mnie z takiego czystego meczu, do czerwonej kartki, jeśli chodzi o to, co się działo na boisku z gry, to jedna i druga drużyna nie stworzyła sobie stuprocentowej sytuacji. Bardzo dobrze Wisła Kraków dzisiaj wykonywała stałe fragmenty gry. Zdobyła po nich dwie bramki i mogła zdobyć jeszcze trzecią, więc jakby uważam, że w elemencie dzisiaj byli od nas dużo lepsi i ten element zdecydował, że wygrali to spotkanie. Chciałem podziękować moim piłkarzom za to, że dali z siebie wszystko. Tyle, ile mieli dzisiaj. Bardzo dziękuję też mojemu sztabowi medycznemu, który wczoraj do późnych godzin nocnych robił wszystko, żebyśmy dzisiaj mieli jak największą liczbę zawodników dostępnych. Iban np. grał kilka minut z blokadą, to samo Piotrek Krawczyk. Wczoraj z treningu zszedł Bojan Nastić i nie był zdolny do gry, więc jakby tutaj rozmawialiśmy przed konferencją o składzie, to gdzieś was prosiłem, żeby o tym nie rozmawiać, bo mieliśmy swoje problemy. Dlatego bardzo się cieszę i gratuluję, że wszyscy zawodnicy, którzy dzisiaj chcieli zagrać na taką własną odpowiedzialność, to zrobili dla drużyny, bo jakby często jest tak, że zawodnik nie chce ryzykować. Tu w przypadku Ibana Salvadora, to zaryzykował i szacunek dla niego. Trzecia bramka myślę, że jest bardzo dobrą lekcją dla nas wszystkich, bo często dopominamy się, żeby większa liczba młodych zawodników grała lub inaczej - pytamy, dlaczego tak dużą liczbę minut gra Tomczyk, albo Brzozowski. To ja odpowiem szczerze, że oni są już dzisiaj gotowi pod presją przeciwnika utrzymać się przy piłce i podjąć decyzję. I jakby tutaj w momencie takim, gdzie była czerwona kartka, przegrywaliśmy 0:2, ale uznaliśmy, że to dobry moment, żeby dodać Borowskiemu minuty, który naprawdę bardzo fajnie, ciężko pracuje i mega ubolewam, że przytrafiła mu się ta strata piłki, poszła kontra i ona bardzo drogo kosztowała. Ale z drugiej strony to musi być lekcja, że w III lidze, jeżeli tak tracisz piłkę, to się nic nie dzieje, nie ma konsekwencji. I nikt tego nie rozumie, że I liga już jej nie wybacza, więc teraz mówię, musimy wspierać „Bora”, musimy nadal z nim pracować i postaram mu się dać jak najszybciej minuty, żeby jakby nie miał takiego poczucia, że poprzez ten błąd jakby skreślił swoją szansę na grę w pierwszej drużynie Wisły. Wręcz przeciwnie. Biorę to na siebie, że to nie był najlepszy moment, żeby go w tym momencie wpuścić. Tak jak mówię, postaram się mu dać minuty. Przeciwnikowi gratuluję zwycięstwa, jedziemy dalej.

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska