"Wolność, równość, demokracja", "Wolna szkoła", "Konstytucja" i "Prawa kobiet!" to hasła, które skandowali uczestnicy krakowskiego marszu.
- Chcemy uczcić wybory, które zmieniły Polskę. Mamy różne poglądy, ale łączy nas szacunek do Polski - mówił do zgromadzonych na placu Szczepańskim Rafał Komarewicz, przewodniczący Rady Miasta, zachęcając do głosowania na demokratyczną opozycję.
4 czerwca w samo południe spod pomnika Adama Mickiewicza wyruszył Marsz Wolności, który przeszedł głównymi ulicami Krakowa. Marsz zakończył się na placu Szczepańskim. Organizatorzy nazwali wydarzenie "Marszem Wsparcia wielkiej demonstracji w Warszawie".
Data 4 czerwca została wybrana nieprzypadkowo, to dzień, w którym 34. lata temu odbyły się pierwsze częściowo wolne wybory parlamentarne po II wojnie światowej. Jednak marsz nie był tylko wydarzeniem przypominającym o historycznej dacie. Manifestacja związana jest ze sprzeciwem wobec podpisanej przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy powołującej komisję ds. badania wpływów rosyjskich, tzw. lex Tusk. Uczestnicy krakowskiego Marszu Wolności wyrażali swoje zaniepokojenie losami polskiej demokracji, a także niezadowolenie z działań partii rządzącej.
Organizatorzy marszu zachęcali do wzięcia udziału tych, którzy nie zdołali pojechać na marsz odbywający się w Warszawie. "Zachęcamy do podzielenia się wspomnieniami z 4 czerwca 1989 r., ale też nadziejami co do przyszłej Polski, w której demokracja nie będzie zagrożona" - informowali. Na placu Szczepańskim mikrofon miał dostać każdy, kto chciał dostać głos, były więc i zachęty lokalnych polityków opozycji do pójścia na głosowanie, były wyrazy wsparcia dla Marszu Wolności w Warszawie, wyrazy nadziei na zmianę w polskiej polityce i wspomnienia z walki o demokrację sprzed lat.
W krakowskim marszu wzięło udział blisko 10 tys. osób.
Czy technologie niszczą psychikę dzieci?
