Wacław Wojtal z Maszkienic jest wędkarzem od 50 lat. Często przychodził łowić ryby w miejscowym potoku Niedźwiedź. Dwa dni temu zauważył w nim martwe ryby. - Są tu tony padniętych ryb, większości nie widać, bo leżą na dnie - mówi wędkarz. - Było tu kłębowisko ryb, było je widać z jezdni. Teraz wszystkie są nieżywe.
- Pływały tu klenie, okonie, szczupaki, karasie, ślizy, kiełbie, karpie, leszcze, ukleje, w sumie do tej pory było tu z 15 gatunków. Dziś nie ma ani jednego - wylicza Wacław Wojtal.
We wsi pojawiły się ptaki, żywiące się rybami: rybitwy, czaple, dzikie kaczki. Padnięte ryby zainteresowały też okoliczne zwierzęta. - Widziałem, jak psy noszą po wsi nieżywe ryby - mówi Emilian Sielewicz.
Pan Wacław zaalarmował służby: policję, urząd gminy, inspektora ochrony środowiska. Jego zdaniem ktoś zatruł wodę w rzece. To nie pierwsza taka sytuacja, poprzednia miała miejsce ok. 3 lata temu. - Zanim ryby tu powrócą, minie 5 lat - zauważa wędkarz.
Jego zdaniem, służby powinny ustalić teraz osobę lub instytucję odpowiedzialną za zatrucie tryb i wyegzekwować powtórne zarybienie rzeki.
W piątek na terenie Maszkienic byli przedstawiciele Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Pobrali próbki wody zrobili dokumentację fotograficzną.
O rozwoju sytuacji będziemy informować.
