https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Matematyka nasza powszednia

prof. Ryszard Tadeusiewicz
Profesor Ryszard Tadeusiewicz: biocybernetyk, automatyk, prof. dr hab. inż., trzykrotny rektor AGH, członek wielu organizacji krajowych i zagranicznych, m.in. PAN, PAU, Rosyjskiej Akademii Nauk Przyrodniczych.
Profesor Ryszard Tadeusiewicz: biocybernetyk, automatyk, prof. dr hab. inż., trzykrotny rektor AGH, członek wielu organizacji krajowych i zagranicznych, m.in. PAN, PAU, Rosyjskiej Akademii Nauk Przyrodniczych. archiwum
Niepokoi pogarszający się poziom wiedzy osób, które rozpoczęły studia. Jakim inżynierem będzie ktoś, kto ma trudności z trygonometrią, a pochodną uważa za czarną magię?

Do napisania tego felietonu skłonił mnie żart krążący ostatnio w internecie na temat zadania matematycznego o drwalu. Mam nadzieję, że anonimowy autor tego pomysłowego dowcipu nie będzie miał mi za złe, że żart ten będę przywoływał (po kawałku) w moim felietonie, ilustrując nim moją - wcale nie żartobliwą! - tezę. Teza ta głosi, że kolejne reformy systemu edukacji, z którymi mamy do czynienia, prowadzą do tego, że poziom wymagań stawianych uczniom systematycznie się obniża. O szkołach średnich nie mówię, bo te bywają lepsze i gorsze - a niektóre są wręcz bardzo dobre! Natomiast szkoły podstawowe mają na ogół dosyć wyrównany poziom. Niestety, poziom ten jest coraz niższy.

Nie będę moich rozważań rozciągał na nauczanie wszystkich przedmiotów, ale jako profesor Akademii Górniczo-Hutniczej z dużym niepokojem obserwuję pogarszający się poziom wiedzy matematycznej osób, które teraz rozpoczynają studia. Te studia po 3,5 roku mają zakończyć się dyplomem inżynierskim. Jakim inżynierem będzie ktoś, kto ma trudności z trygonometrią, przeraża go logarytm, a pochodną uważa za czarną magię?

W latach 60. XX wieku funkcjonowała 12-letnia szkoła ogólnokształcąca, złożona z 8-letniej szkoły podstawowej i 4-letniego liceum ogólnokształcącego (lub 5-letniego technikum). W tamtych czasach sporo wymagano i praktycznie każdy uczeń kończący szkołę podstawową potrafił rozwiązać takie zadanie (jest to pierwszy fragment zapowiedzianego żartu):

Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Ścięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty. Ile zarobił drwal?

W 1973 roku próbowano dokonać pierwszej reformy oświaty likwidując (w założeniach) podział na szkołę podstawową i liceum oraz ustalając czas obowiązkowej nauki w szkole średniej na 10 lat. Ostatecznie z tej reformy edukacji zrezygnowano - i dobrze, bo jej wprowadzenie wiązałoby się nieuchronnie z obniżeniem poziomu nauczania. Niestety, w okresie przygotowań do reformy (która nie nastąpiła) w latach 70. ogłaszano kolejne wersje coraz to bardziej "odchudzanych" ministerialnych programów nauczania matematyki, które zresztą często zmieniano jeszcze przed ich wprowadzeniem w życie. W efekcie ubytek wiedzy uczniów był taki, że przytoczone wyżej zadanie o drwalu dla typowego ucznia szkoły podstawowej w dobie zmierzania do "dziesięciolatki" byłoby za trudne. To prawie nie do wiary - ale kłopoty sprawiały nawet ułamki! Aby uczeń mógł rozwiązać zadanie o drwalu, w jego tekście musiałaby być dodatkowa wskazówka. Tekst zadania powinien więc brzmieć na przykład tak:

Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Ścięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty, czyli 80 zł. Ile zarobił drwal?
Katastrofę "dziesięciolatki" udało się zahamować, ale w 1999 roku system oświaty zreformowano (niestety!) skutecznie, wprowadzając funkcjonujący do dziś podział na szkołę podstawową, gimnazjum i liceum. Swojego zdania na temat tej reformy nie wypowiem, ale zainteresowanych zachęcam do zapoznania się z tekstem profesora Andrzeja Waśki, zatytułowanym "Reforma Handkego", opublikowanym w kwartalniku PRESSJE (dostępny także w internecie). Znamienne jest pierwsze zdanie tego tekstu: "Wśród wielu najgorszych decyzji, jakie podjęto w III RP, za błąd godny specjalnego wyróżnienia uważam rozpoczęcie przez rząd Jerzego Buzka reformy oświaty, w kierunku, który wówczas przyjęto i który - niestety - jest kontynuowany przez rząd Donalda Tuska". Resztę Państwo sami poznają, sięgając do źródłowego tekstu.

Jednym z katastrofalnych składników reformy Handkego było wprowadzenie na wszystkich etapach nauczania kontroli wiadomości uczniów za pomocą testów. Dawniej uczeń musiał rozwiązać zadanie albo sformułować własną opinię i na tej podstawie był oceniany. Teraz stawia w kratkach krzyżyki lub zakreśla kółeczka. Cały wysiłek intelektualny przeniesiony został z ucznia na twórcę testu, który musi nieraz dokonywać karkołomnych ewolucji umysłowych, żeby niebanalny problem oceny wiedzy i umiejętności ucznia zawrzeć w pytaniu testowym, na które można odpowiedzieć tylko kółkiem lub krzyżykiem. W dodatku twórca testu musi zadbać o to, żeby większość uczniów uzyskała w teście pozytywne oceny, bo jak wszyscy dostaną "pały", to rodzice nie akceptują gorzkiej prawdy, że dzieci są źle uczone i nic nie umieją, tylko uznają, że test był wadliwy.

Żartobliwa karykatura takiego pytania testowego, odnosząca się do eksploatowanego tu problemu drwala, może więc wyglądać następująco:

Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Ścięcie drzewa na to drewno kosztowało go 4/5 tej kwoty, czyli 80 zł. Drwal zarobił 20 zł. Zakreśl liczbę 20.

Niestety, reformatorzy polskiej edukacji nie spoczęli na laurach i znów mówi się o kolejnej reformie w najbliższym czasie. Oby jednak nie sprawdziła się prognoza, że po tej reformie jedyne zadanie, jakie będzie miał do wykonania absolwent szkoły podstawowej w związku z problemem drwala, będzie następujące:

Drwal sprzedał drewno za 100 zł. Pokoloruj drwala.

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

J
Jared Sass
Panie Profesorze, moje gratulacje! Za dowcip. Nie chce mi się wierzyć, żeby szacowny Profesor AGH surfował po internecie w poszukiwaniu dowcipów o drwalu i jego drzewie, albo drewnie. Jak kto woli. Ten sam dowcip pojawił się w 10 numerze "Faktów i mitów" z dnia 8-14.III.2013r. na stronie 28. Nad nim fantastyczne zdjęcie (!?) z przyszłym premierem Glińskim, profesoremi i osobami "gotowymi wziąć odpowiedzialność za losy Polski". I za to moje gratulacje jako czytelnikowi tegoż tygodnika. Co się zaś tyczy poziomu matematyki, to od kiedy wprowadzono tzw. reformę oświaty, było wiadomo, że ta reforma ma na celu OBNIŻENIE poziomu nauczania, i komuś bardzo na tym zależało. Na nic zdały się głosy protestu nauczycieli tych z prawdziwego zdarzenia, którym na sercu leżała edukacja młodych ludzi. Ich głos się nie liczył. I nie chodzi tutaj tylko o matematykę, bo to jest osobny temat. Chodzi o wszystkie przedmioty z j. polskim na czele. Abiturienci pewnego liceum krakowskiego (z tradycjami) na pytanie jakie znają lektury obowiązkowe, zgodnie odpowiedzieli, że na czytanie głupot nie mają czasu, a zadania z j.polskiego piszą, czasami, na kartkach. Oczywiście, zeszytów do przedmiotu nie prowadzili. Było to trzy lata temu. Wszyscy jakoś zdali matury i, nawet, podostawali się na studia. Czy dalej studiują - nie wiem. Inny przykład: Student, obecnie 3 rok studiów na AGH, na zajęciach z chemii, których celem było powtórzenie wiadomości z liceum, siedział jak "na tureckim kazaniu". Nie miał pojęcia o czym mówił wykładowca. Większość terminów chemicznych słyszał pierwszy raz, a przecież na świadectwie miał ocenę dobrą z tego przedmiotu. A wtrącanie się komisji egzaminacyjnej do odpowiedzi maturzysty, którego "obrona pracy" nie była po myśli "moherowych beretów" - też o czymś świadczy. Zdecydowane wkroczenie przewodniczącego/cej komisji ukróciło "swobodę" jej swobodę. Panie Profesorze, przypomina Pan sobie czasy, kiedy na studia ZDAWAŁO się egzaminy. Ustne i pisemne. Od kilku do kilkunastu kandydatów na jedno miejsce. Dzisiaj, kto chce,studiuje. Płaci i wymaga, a szkoła średnia nie przygotowuje do studiów, albo czyni to w minimalnym zakresie. Uczeń, żeby poradzić sobie na studiach MUSI pobierać korepetycje, a korepetycje kosztują. Tatuś ma pieniądze - synuś albo córuś jest studentem/tką. Potem magistrem. No, i mamy już i będziemy mieli jeszcze więcej takich inżynierów, prawników, nauczycieli i nie daj Boże, lekarzy, takich, co to mylą puls z tykaniem budzika. A z drygiej strony, nie ma sie co dziwić. Panie Profesorze, Polsce wystarczy 5% ludzi z wyższym wykształceniem. Przecież do "wykładania chemii" na półki w Almie nie potrzeba wykształcenia ekonomicznego. Sprzedawca w kiosku albo w piekarni, nie musi być polonistą albo historykiem. Pietruszkę można sprzedawać bez dyplomu inżyniera. I wszystko jest na dobrej drodze, aby tak się stało. Proszę porozglądać się dookoła i przypatrzyć się tym tzw. biznesmanom, gdzie jeżdżą na wczasy, gdzie jedzą i JAK jedzą. To jest nowa elyta Polski, do nich świat należy. Tak, że nie ma co szat rozdzierać nad poziomem umysłowym naszej młodzieży. Oni doskonale dadzą sobie w życiu radę, a że będą myśleć, że genitalia to włoskie linie lotnicze, to już nie "nasza" sprawa, tylko następnych handków, giertychów, halów i furmanów. Szacun, Panie Profesorze, jak mówi mój 4-ro letni wnuk.
K
Krakus
Matematyka jest spychana na margines a potem ludzie narzekają, że im wciśnięto drogi kredyt, naliczono odsetki za niespłacone zadłużenie albo sprzedano polisę zamiast lokaty... Albo coś z dnia poprzedniego czyli sprzedawania wiekszych opakowań na tzw. "promocji" po cenie jednostkowej za kilogram/litr wyższej niż w mniejszych opakowaniach tego samego produkty. Przykład: mleko znanej firmy wychodzi drożej w opakowaniu 1.5l niż w 1.0l.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska