Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Szczepaniak (Speedway Wanda): Pieniądze nie zawsze są najważniejsze

Rozmawiał Artur Bogacki
Mateusz Szczepaniak w poprzednim sezonie dołączył do krakowskiej drużyny w trakcie rozgrywek
Mateusz Szczepaniak w poprzednim sezonie dołączył do krakowskiej drużyny w trakcie rozgrywek Fot. Oliwer Kubus
Rozmowa. Żużlowiec MATEUSZ SZCZEPANIAK liczy, że sezon 2017 w I-ligowej Speedway Wandzie będzie dla niego lepszy niż poprzedni.

- Dlaczego zdecydował się Pan na dalszą jazdę w Speedway Wandzie?

- Myślę, że był to najrozsądniejszy dla mnie wybór. Dobrze się czułem w Wandzie, był dobry klimat podczas treningów i meczów. Sądzę, że prezes Sadzikowski wie, co robi i wszystko będzie poukładane tak, jak powinno.

- Sam dobry klimat w klubie zdecydował o chęci pozostania? Może coś innego zdecydowało, na przykład teraz zmieni się Pana rola w drużynie?

- Każdy ma taką sama rolę - jeździ, żeby zdobywać punkty. Lubię tor w Krakowie, w końcu wiem, jak do niego ustawiać sprzęt. Liga się zmniejszyła, będzie tylko osiem zespołów. Były różne opcje, nie zawsze lepsze. Miałem jakieś propozycje, ale stwierdziłem, że Kraków będzie najlepszym wyborem.

- Bliżej Pana miejsca zamieszkania nie było zatrudnienia? Na przykład w Ostrovii, która się dozbroiła, z Krakowa przeszli tam Sam Masters i Zbigniew Suchecki.

- Jeśli mam okazję jeździć w wyższej lidze, to tego chcę. Ostrovia będzie przecież startować w drugiej lidze, jakoś nie chciałbym tam schodzić. Ważny jest poziom sportowy, który chce się utrzymywać, więc nie zawsze można patrzeć tylko na same pieniądze.

- Po poprzednim sezonie w krakowskim klubie zostały zaległości finansowe. Także wobec Pan?

- Jestem w stałym kontakcie z prezesem, wiem co, jak i gdzie będzie spłacane. Wierzę, że jest na tyle konkretnym człowiekiem, że będzie tak, jak zapowiedział. Sytuacja musi zostać rozwiązana, aby klub otrzymał licencję.

- Z wyników w poprzednim sezonie jest Pan zadowolony?

- Nie do końca, były wpadki i gorsze mecze. Przytrafiła się też kontuzja, złamanie nogi, przez co konieczna była przerwa w startach. Nie tak miało być. Na pewno mam teraz ambicję, żeby znacznie poprawić swoje wyniki, wierzę, że w przyszłym sezonie będzie zdecydowanie lepiej.

- Niektórzy zawodnicy wyznaczają sobie poziom punktowy, jaki chcieliby osiągnąć. Pan też taki ma?

- (śmiech) Ja podjeżdżam pod taśmę, żeby wygrać wyścig. Nie jest tak, że założę sobie 10 punktów na mecz, a jak już je uzyskam, to mówię, że wystarczy. Każdy sportowiec robi wszystko, żeby zwyciężać. Nie zakładam planu minimum, dopiero po sezonie mogę ocenić, czy jestem zadowolony.

- W trakcie poprzedniego sezonu trener Adam Weigel często zmieniał skład par. Pana chwalił za to, że gdzie by Pana nie ustawić, to i tak będzie Pan zadowolony, da z siebie wszystko. A inni grymasili...

- Żużel to sport drużynowy, ale i indywidualny. Ustawienie par ma znaczenie, ale niezależnie od tego trzeba jechać „swoje”. Często patrzę podczas wyścigu na zawodników z drużyny, czy trzeba poczekać, czy można im pomóc. Inni nie zawsze tak robią. Czasem kolega nie popatrzy za siebie i robi się problem. Myślę, że w przyszłym sezonie będzie dobry klimat w drużynie, jeden na drugiego zawsze spojrzy i mu pomoże.

- Po zamknięciu okienka transferowego w Speedway Wandzie jest teraz zaledwie sześciu zawodników, sami seniorzy, w tym tylko dwóch Polaków. Nie za mało?

- W składzie na mecz jest pięciu seniorów plus dwóch juniorów. Myślę, że jest OK. Jeśli jest mało zawodników, to jest mniej walki na treningach o miejsce w składzie. Wtedy klimat w drużynie robi się lepszy i można w stu procentach skupić się na przygotowaniach do meczu. Według mnie taki układ lepiej funkcjonuje, niż gdy tych zawodników jest dziesięciu, bo wtedy większa walka jest na treningach niż na zawodach. Na jednego to działa mobilizująco, na innego wręcz przeciwnie.

- Pan woli atmosferę rywalizacji o miejsce w składzie czy jednak większy spokój?

- Podejście do treningów mam takie, że chcę sprawdzić sprzęt, wypróbować różne warianty. Jeśli mam jechać na trening przygotowany do walki o miejsce w drużynie, z nowymi oponami na tylnych kołach, żeby wygrać każdy wyścig, to dla mnie to trochę nie po drodze. Oczywiście jeśli trzeba to robić, a tak bywało w przeszłości, to walczę.

- Na co Speedway Wandę będzie stać w nowym sezonie? Ten skład jest lepszy od poprzedniego?

- Ciężko to teraz ocenić. To jest żużel, może być różnie. W jednym sezonie jest wysoka forma, a w następnym może być odwrotnie. Nie jest to zły skład, każdy ma ambicje sportowe. Przyszedł na przykład Ernest Koza, który miał całkiem udany rok i teraz będzie chciał coś udowodnić, potwierdzić, że dobrze wchodzi w seniorski żużel.

- Z Patrickiem Hougaardem występował Pan w Krakowie w sezonie 2016. Z którymś z nowych zawodników Pan był już w jednym klubie?

- Ze Scottem Nichollsem jeździłem w Ostrowie sezon wcześniej. Jak to Anglik, to specyficzny człowiek (śmiech), ale jako żużlowiec to dobra marka. Nazwisko jest konkretne.

- Patrząc na składy innych klubów w I lidze, kogo na papierze uznać za faworyta?

- Na pewno Polonia Piła stworzyła dobry skład, Gdańsk ma młodą drużynę i na pewno ambitną. Łódź będzie mocna, tak jak w zeszłym sezonie. No i oczywiście Lokomotiv Daugavpils, oni u siebie zawsze są mocni. Mam nadzieję, że my też pozytywnie namieszamy w tej lidze. Mówi się, że w play-off pojadą cztery drużyny, jesteśmy w stanie się znaleźć w tym gronie. Na pewno zrobimy wszystko, żeby to osiągnąć.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mateusz Szczepaniak (Speedway Wanda): Pieniądze nie zawsze są najważniejsze - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska