Klaudia Gawor. Krakuska z dziada pradziada. Śpiewa wszędzie - w kuchni, łazience, na ulicy. Po ośmiu tygodniach walki w programie "X Factor" wróciła do Krakowa z tarczą - zwyciężyła w III edycji telewizyjnego show. Teraz łapie oddech i... zbiera dźwięki do swojej debiutanckiej płyty.
Dźwięk pierwszy: skrzypienie szafy
W dzieciństwie Klaudia nasiąkała zupełnie zwyczajnymi dźwiękami. Głosami bliskich, którzy czytali jej na dobranoc bajki. Śmiechem koleżanek i skrzypieniem wielkiej szafy w pokoju, w której była przekonana, że czai się jakiś groźny potwór. - Jako dziecko nie interesowałam się specjalnie muzyką. Wolałam za to klocki lego, z których budowałam najróżniejsze konstrukcje - wspomina z rozbawieniem Klaudia.
Na podłodze w jej pokoju co rusz powstawały więc nowe gmaszyska. Muzyka dojrzewała w niej powoli, by dać o sobie znać zupełnie niespodziewanie. Szósta klasa szkoły podstawowej, jedna z wielu szkolnych akademii. Patriotyczne wiersze, a potem na środek sali gimnastycznej wychodzi 12-letnia Klaudia. Śpiewa tak, że nauczyciel muzyki nie może ukryć wzruszenia.
- Powiedział wtedy: "Ona ma talent". Mama, za namową babci, zaprowadziła mnie na przesłuchanie do szkoły wokalnej - mówi Klaudia.
Dźwięk drugi: Szkolny dzwonek
Przez dwie klasy gimnazjum Klaudia rano biegła więc na normalne lekcje, a potem na lekcje do szkoły wokalno-aktorskiej. Obycia ze sceną i swoim głosem uczyła się w klasie dla dorosłych. - Poradzisz sobie. Szkoda czasu na dziecięce zabawy z muzyką - mówili pedagodzy. I mieli rację.
- Oprócz kwestii wokalnych, poznawałam warsztat aktorski. To była ciężka praca, także pod względem emocjonalnym. Musiałam odgrywać sytuacje, na które często byłam za mała. Na przykład pokłóconą z mężem żonę. A miałam wtedy może 13 lat... - opowiada.
Ciężka praca się opłaciła. Szkołę wokalną skończyła z dobrymi wynikami. Mimo to muzyki nie traktowała jeszcze tak całkiem poważnie. To był jej sposób na wolny czas, odskocznia od problemów. - Wtedy też trafiłam na próbę Kraków Gospel Choir. Spodobała mi się ta nieskrępowana radość ze śpiewania, mnóstwo pozytywnych emocji.
Połknęła bakcyla. Śpiewała w chórze blisko 3 lata. Jednak miała coraz mniej na to czasu. Po pierwsze - nauka w liceum była coraz bardziej wyczerpująca. Po drugie - Klaudia postanowiła spróbować swoich sił w telewizji.
Dźwięk trzeci: "Klik" w słuchawce
- Kiedy wychodzi się na dużą scenę, od nadmiaru emocji aż kręci się w głowie. Słyszę tylko "klik" w słuchawce, który wskazuje, w którym momencie mam zacząć śpiewać. Zamykam oczy... i zupełnie zapominam, w co jestem ubrana, ile osób na mnie patrzy. Jest tylko muzyka - mówi Klaudia.
Klaudia doskonale jednak pamięta, że nie zawsze było jej tak prosto opanować tremę. Na przykład podczas castingu do programu "Mam talent". - Przeszłam pierwsze eliminacje. Jednak nie udało mi się dostać dalej - wspomina. Kilka miesięcy później gruchnęła wieść o castingu do "X Factora". - Wtedy już czułam, że nie mogę żyć bez muzyki, śpiewania. Powiedziałam więc sobie: "Raz się żyje" - wyznaje Klaudia.
I znów to samo - plakietka z numerem, ogromna kolejka i nerwy. Mimo trudności, Klaudia przechodziła kolejne eliminacje. Kiedy wreszcie jurorzy - Kuba Wojewódzki, Tatiana Okupnik i Czesław Mozil - usłyszeli ją w piosence Etty James, nie mogli jej nie zauważyć.
- Potem kolejne eliminacje, aż trafiłam do domu jurorskiego.To była już ostatnia furtka przed finałem w studio. Kuba Wojewódzki zaprosił na zajęcia z nami... Kasię Nosowską! Oniemiałam. Nigdy nie zapomnę, jak po moim występie powiedziała, że miała dreszcze. To najlepszy komplement dla wokalisty - wspomina.
Kiedy i ten etap udało się jej pokonać, trafiła do finałowej dziewiątki. Od tego momentu sobota stała się najważniejszym dniem tygodnia. To wtedy, punkt 20., zaczynał się program "X factor" na żywo.
- Prace nad odcinkiem trwały cały tydzień. Sztab ludzi pomagał mi w przygotowaniu piosenki, jak i mnie samej. Nierzadko kreację wybierał sam Kuba Wojewódzki. Mówił: "Dzidzia, załóż tę sukienkę, bo tamta cię postarza". I zawsze miał rację - wspomina.
Kolejne odcinki, piosenki, stylizacje i wcielenia. Klaudia coraz bardziej chłonęła atmosferę telewizyjnej "fabryki snów". Na ziemię sprowadzały ją tylko dwie rzeczy. Wyniki głosowania widzów, które co tydzień odsyłały do domu kolejnego uczestnika.
- I moja matura - mówi z uśmiechem.
Dźwięk czwarty: (chwilowa) cisza domu
Finałowego odcinka "X Factora", w czasie którego zaśpiewała wspólnie z Edytą Górniak, nie zdążyła jeszcze obejrzeć. Nie miała czasu. - Zresztą wolę to pamiętać po swojemu. Wszystkie te emocje, rady pani Edyty, a po wynikach - lawinę gratulacji, SMS-ów i telefonów. Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa - mówi.
Teraz wróciła na dłużej do Krakowa. Cieszy się gwarem znajomych ulic, spotkaniami z bliskimi, obiadami babci Krysi. Brzoskwiniową herbatą, którą wreszcie może wypić spokojnie ze swojego kubka.
- Słucham dużo muzyki, szukam inspiracji. Sięgam po różnorodne dźwięki, które niektórych mogą zadziwić. Na przykład... opera, do której wybrałam się ostatnio z moim chłopakiem - mówi z uśmiechem.
Nie wie jeszcze, jaka będzie jej płyta. W głowie ma mnóstwo pomysłów, co rusz pojawiają się nowe. Muzyka pochłania ją teraz bez reszty. - Choć rzeczywistość nie daje o sobie zapomnieć. Jeszcze nie mam wyników matur, a już się kroi kolejny trudny egzamin. Muszę w końcu zrobić prawo jazdy, bo inaczej nie pojeżdżę tym swoim wygranym samochodem - kończy z uśmiechem.