Górnik Łęczna 1 (0)
Wisła Kraków 0
Bramka: 1:0 Bonin 23.
Górnik: Rodić - Mierzejewski, Szmatiuk, Bożić (46 Bielak), Leandro - Basta, Nowak, Tymiński, Bonin (78 Bednarek) - Piesio - Świerczok (62 Śpiączka).
Wisła: Cierzniak - Jović, Głowacki, Guzmics, Burliga - Mączyński, Uryga (67 Popović) - Boguski, Cywka (46 Crivellaro), Guerrier - Jankowski.
Żółte kartki: Górnik: Tymiński, Świerczok; Wisła: Głowacki, Mączyński
Sędziowali: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa) oraz Krzysztof Myrmus (Skoczów) i Marcin Lisowski (Warszawa). Widzów: 5311.
Pierwsza połowa w wykonaniu wiślaków była fatalna. Niby mieli przewagę, ale nic z niej nie wynikało. - Powiedzieć, że zagraliśmy w pierwszej połowie żenująco, to nic nie powiedzieć... - tak skwitował trener Kazimierz Moskal.
I trudno się dziwić. To, jak wiślacy grali w tej części, obrazują okoliczności straty bramki. Tomasz Cywka miał mnóstwo miejsca i czasu, żeby spokojnie rozegrać piłkę, a podał ją do tyłu wprost do Jakuba Świerczoka, inicjując atak Górnika. Świerczok zagrał jeszcze do Grzegorza Bonina, a ten z łatwością ograł Richarda Guzmicsa i posłał piłkę do siatki.
- Po moim błędzie straciliśmy bramkę, taki wynik utrzymał się do końca, więc muszę wziąć na siebie odpowiedzialność za tę porażkę - bił się w piersi po końcowym gwizdku Cywka. Na taki obraz pierwszej połowy Moskal zareagował w przerwie błyskawicznie, zostawiając w szatni właśnie Cywkę, a wpuszczając na boisko bardziej ofensywnie usposobionego Rafaela Crivellaro.
I rzeczywiście, Wisła po zmianie stron przycisnęła mocno. Były fragmenty, gdy Górnik nie był w stanie wyjść z własnej połowy. Tylko, że krakowianie pchali się głównie środkiem, gdzie na ich drodze stał mur, złożony często nawet z dziesięciu zawodników. Nawet mimo tego, udało się kilka razy poważnie zagrozić bramce gospodarzy. Swoje szanse miał Maciej Jankowski, który jednak albo pudłował, albo na jego drodze stawał świetnie broniący Silvio Rodić.
Bramkarz Górnika był niewątpliwie bohaterem meczu, a na drugim biegunie, obok Cywki, ustawił się Rafael Crivellaro. Brazylijczyk uparł się, żeby wykonywać rzut karny, zresztą podyktowany po faulu na nim. Problem w tym, że nie był wyznaczony do strzelania "jedenastki". W kolejce byli: Burliga, Guerrier i Boguski. Pewnie gdyby Crivellaro gola strzelił, nie byłoby tematu. Ale uderzył fatalnie, właściwie podając piłkę Rodiciowi. Po meczu wiślacy nie za bardzo chcieli komentować tę sytuację, ale między wierszami dało się wyczuć, że są na swojego kolegę po prostu źli.
Inna sprawa, że za ten mecz źli powinni być na siebie prawie wszyscy. Owszem, Wisła zagrała w Łęcznej bez Pawła Brożka, co wyraźnie odbiło się na jakości jej gry w ataku, ale nie może to tłumaczyć tej porażki. Górnik nie był drużyną, której nie można było ograć. Stało się inaczej, co sprawia, że z dobrej atmosfery po meczu ze Śląskiem nic nie pozostało.
A w sobotę kolejny wyjazd, tym razem do Bielska-Białej, gdzie Wiśle nigdy dobrze się nie grało. W dodatku zabraknie w składzie Arkadiusz Głowackiego, który w Łęcznej dostał czwartą żółtą kartkę w sezonie.