Ciało wysokiego, ciemnowłosego człowieka, w daleko posuniętym rozkładzie, ubranego w strzępy kolorowej kurtki i ciemnych dżinsów, strażacy wyłowili z Wisły w Łączanach w powiecie wadowickim 22 lutego. Długo nie było wiadomo, kto to jest. Nikt podobny nie był poszukiwany.
- Nigdy byśmy nie pomyśleli, że to Sławomir Cudak z Mętkowa, bo jego zaginięcie zgłoszono nam dopiero 15 marca - przyznaje Jarosław Dwojak z chrzanowskiej policji.
Stanisława Cudak, matka Sławka, nie ma jednak wątpliwości. Rozpoznała syna. Dlaczego jednak zgłosiła na policję zniknięcie pierworodnego dobrze ponad miesiąc po tym, jak wyszedł z domu i nie wrócił? Nie potrafiła na to odpowiedzieć.
- Kochałam go, wierzyłam, że wróci do domu cały - zalewa się łzami pani Stanisława. Choć wiedziała, że jej syn cierpiał na depresję, nie myślała, że zrobi sobie coś złego. - To taki dobry chłopak, przystojny, silny - załamuje głos kobieta. Gdy policja zadzwoniła do niej przed świętami z prośbą, by zidentyfikowała ciało, serce jej pękło. - Już po opisie nie miałam wątpliwości, że to jest mój Sławek - wyznaje zrozpaczona. Wciąż nie potrafi mówić o tym spokojnie.
Sąsiedzi Cudaków nie mogą uwierzyć w tragiczny finał poszukiwań Sławka.
- Całe życie przed nim było. Taki przystojny chłopak, mógł założyć rodzinę. Depresję można przecież wyleczyć - załamuje głos mieszkająca w pobliżu pani Alina.
Sławek często odwiedzał jej wnuka wraz ze swym młodszym, 18-letnim bratem Stanisławem.
- Zjedli czasem coś dobrego, pograli na komputerze, pojeździli na rowerach - opowiada pani Alina.
Żałuje, że matka chłopaków nadużywa alkoholu.
- Kocha swych synów, ale przez ten nałóg ich zaniedbuje. Może dlatego nie zgłosiła zaginięcia Sławka od razu - załamuje głos sąsiadka. Przyznaje, że starszego z braci nie widziała już dawno. - Stasiu w ostatnich tygodniach pojawiał się sam - przyznaje.
Śmierć Sławka bardzo przeżyła. Podobnie jak inni sąsiedzi z ulicy Nadwiślańskiej. Przez pierwsze dni od zgłoszenia zaginięcia, wraz ze strażakami oraz policjantami przeczesywali wspólnie okoliczne lasy i brzeg Wisły.
- Gdyby jego matka od razu powiedziała, że chłopaka nie ma w domu od lutego, już dawno mógł mieć należny pogrzeb - mówią z goryczą sąsiedzi.
Jarosław Dwojak z chrzanowskiej policji podkreśla, że choć wstępnie rodzina zidentyfikowała zwłoki i wszystko wskazuje na to, że odnaleziony w Wiśle mężczyzna, to Sławomir Cudak, pewność dadzą dopiero badania genetyczne.
- Jego wyniki znane będą w ciągu kilku najbliższych dni - mówi Jerzy Utrata, wadowicki prokurator rejonowy. Jeśli potwierdzi się, że to Sławomir Cudak, niewykluczone, że jego matka będzie miała problemy. Przez nią służby, m.in. straż pożarna i policja, straciły wiele czasu na zbędne poszukiwania.