Do domowej przemocy dochodziło w podlimanowskiej wsi od 2000 r. przez 14 lat. Syn regularnie znęcał się nad matką. Nietrzeźwy wszczynał awantury. Raz w piżamie boso musiała uciekać z domu. Zakłócał też jej nocny wypoczynek, budził ją i ściągał z łóżka, by robiła mu kawę i jedzenie. Wyzywał, groził śmiercią, kopał po ciele, dusił i rzucał w nią przedmiotami, zniszczył wtedy lustro i okno. Na pewien czas kobieta wyprowadziła się do córki, ale potem wróciła do syna.
W kwietniu ub.r. jak twierdziła limanowska prokuratura Marek S. dwukrotnie próbował zgwałcić matkę. Sąd przyjął jednak, że tylko ją molestował rozebrał ją i przyciskał ciałem, ale się obroniła.
W sądzie syn tłumaczył się, że matka się wywracała w nocy to ją podnosił i ubierał. Ona to mogła odebrać jako próbę gwałtu, ale tak nie było. W sądzie przyznał się do znęcania i powiedział, że „faktycznie z nią wydziwiał”. Ma teraz poczucie winy za wyrządzoną krzywdę. Kłócili się głównie o majątek i pieniądze na alkohol. Wnosił o karę z warunkowym zawieszeniem i zobowiązał się do leczenia odwykowego. Już raz był na takiej terapii, ale jej nie dokończył.
Sąsiedzi w trakcie procesu dobrze się o nim wyrażali, bo czasem im pomagał za darmo, a „matka traktowała go jak psa i ciągle mu rozkazywała”. Sąd ukarał go karą w zawieszeniu na pięć lat, bo przyjął, że w przypadku oskarżonego jest pozytywna prognoza kryminologiczna, a seksualny incydent z molestowaniem matki był pierwszym i jedynym tego rodzaju.