Nie ma w naszym mieście osiedla, na którym nie porzucono kiedyś samochodu. W większości przypadków schemat zdarzenia jest taki sam. Gdy tylko chuligani zauważą, że samochodem nikt się nie interesuje, przebijane są opony, tłuczone szyby, znikają kolejne elementy wyposażenia.
W 2010 roku strażnicy miejscy doprowadzili do usunięcia 430 wraków z krakowskich ulic, a w ubiegłym 777. Trzy kwartały tego roku to już 497 niszczejących lub porzuconych aut, które zostały zabrane. Nie we wszystkich przypadkach udało się jednak nakazać właścicielowi usunięcie pojazdu.
W przypadku gdy kierowca nie popełnił żadnego wykroczenia, samochód jest zaparkowany prawidłowo i ma wszystkie niezbędne opłaty, auto może stać niemal w nieskończoność. Dopiero gdy znikną tablice rejestracyjne lub pojazd zaczyna stwarzać zagrożenie, można go odholować na parking strzeżony. Właściciel, jeśli uda się go w ogóle ustalić, zostaje powiadomiony o konieczności odbioru auta. Jeśli tego nie uczyni przez sześć miesięcy, pojazd przechodzi na własność gminy.
- Niebawem pierwszy raz w historii Krakowa najprawdopodobniej dojdzie do licytacji porzuconego pojazdu, na którym miasto zarobi. Do tej pory samochody, które przepadały na rzecz gminy, były w tak złym stanie technicznym, że trzeba było je zezłomować - mówi Michał Pyclik z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. W ten sposób w 2010 roku zutylizowano 45 wraków, przed rokiem 80, a w tym przez zaledwie 10 miesięcy już 100.
Jednak na zezłomowanych wrakach miasto również zarabia i to wcale niemało. Może bowiem na mocy ustawy o recyklingu wystąpić do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska o zwrot kosztów złomowania w wysokości 4 tysięcy złotych od każdego auta.
Kraków: słynne krypty w fatalnym stanie [ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!