Nie tak dawno, bo na przełomie sierpnia i września, walczył pan w mistrzostwach świata juniorów w Limie, kończąc sezon na długim basenie, a już zaczęła się walka na krótkim. Czy w takim tempie jest czas na odpoczynek?
Zawodnik, który chce w sporcie coś osiągnąć, bez względu na dyscyplinę, nie ma zbyt wiele czasu na odpoczynek. W moim przypadku jest podobnie. Gdybym narzekał na zmęczenie, odszedłbym od pływania. To moja pasja, więc w treningu czuję się jak...ryba w wodzie (śmiech). Po powrocie z Limy odpoczywałem niespełna dwa tygodnie.
Jak wyglądały pana czasy w zawodach otwarcia sezonu?
W ciężkim treningu nie były jeszcze rewelacyjne, ale napawają optymizmem. Bez świeżości „zakręciłem” się koło swoich życiówek. Jest zatem z czego urywać następne ułamki sekund w kolejnych tygodniach.
Jest pan mistrzem Europy juniorów na 400 metrów stylem zmiennym i zapewne z wielkimi nadziejami jechał do Limy, na młodzieżowe mistrzostwa globu. Co poszło nie tak, że nie udało się tam zdobyć medalu?
W Limie byłem 11. na 400 metrów stylem zmiennym i dziesiąty na 200 metrów tym samym stylem. Powód wyników poniżej moich oczekiwań? Zabrakło zdrowia. Zameldowaliśmy się w stolicy Peru na tydzień przed mistrzostwami. Jak na środek lata trafiliśmy na niskie temperatury, bo w granicach 12-14 stopni. Dzień przed mistrzostwami dopadło mnie przeziębienie. Walczyłem w wodzie z ciężką głową i katarem. Nie tak miało być, ale cóż, życie sportowca nie składa się z samych sukcesów.
A jak wyglądały czasy zawodników z medalowych pozycji?
Były w moim zasięgu. Jestem przekonany, że w pełni sił, wróciłbym z jakimś medalem mistrzostw świata juniorów. Życie toczy się dalej i trzeba myśleć o kolejnych wyzwaniach.
Jakie są pana plany na sezon na krótkim basenie?
Chciałbym zdobyć kwalifikację na zimowe mistrzostwa świata seniorów, które odbędą się w Melbourne, w Australii, od 13 do 18 grudnia 2022. Po drodze skutecznie powalczyć o seniorskie medale na krajowym podwórku. Mistrzostwa Polski są w tym roku wyjątkowo wcześnie, bo od 30 listopada do 4 grudnia w Bydgoszczy.
Zatem jaka różnica dzieli pana od przepustki do Australii i gdzie można ją wywalczyć?
Do wypełnienia minimum do Australii brakuje mi 4 sekund w moim koronnym wyścigu 400 metrów stylem zmiennym. Ten wynik jest w moim zasięgu. Pierwszą próbę podejmę w zawodach Pucharu Świata w Berlinie. Ich termin pokrywa się z Grand Prix Polski w Łodzi, w połowie października. W przypadku niepowodzenia w stolicy Niemiec, będą miał ostatnią szansę w Grand Prix w Poznaniu, ale to już w połowie listopada. Z moich informacji wynika, że w mistrzostwach Polski już nie będzie można robić kwalifikacji do Australii.
W tym roku szkolnym, czyli wiosną 2023 roku, zdaje pan maturę. Jakie plany na przyszłość?
Bardzo konkretne. Chciałbym kontynuować naukę i doskonalić pływanie w Stanach Zjednoczonych. W Ameryce są większe możliwości niż w Polsce. Jeśli zdam maturę, starałbym się wyjechać za ocean w ramach stypendium sportowego.
Został pan zaprezentowany szerszej oświęcimskiej publiczności w pierwszej przerwie meczu hokejowej ekstraklasy Unii przeciwko mistrzom Polski – GKS Katowice. Jak wrażenia?
To było dla mnie wielkie wyróżnienie, mając możliwość stanięcia razem z kolegami i trenerami przed blisko dwutysięczną publicznością. Prezentacja odbyła się po pierwszej tercji, którą nasi przegrali 0:1, ale potem rozbili rywala 6:2. Może przynieśliśmy chłopakom szczęście? Pokazali charakter. To jest wspólna cecha każdego oświęcimskiego sportowca. Cieszę się, że byłem świadkiem „na żywo” tego wielkiego wydarzenia.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- Rynek w Kętach zmieniał oblicza. Zawsze był najważniejszym placem miasta. Zdjęcia
- 65 lat temu na ulice Oświęcimia wyjechały pierwsze autobusy MZK
- Droga za miliard złotych. Ruszyła budowa S1 między węzłem Oświęcim a Dankowicami
- Karp pod różnymi postaciami był królem tej imprezy!
- Uroczystości w Bulowicach z okazji 200-lecia kościoła św. Wojciecha
Dlaczego tak dużo kobiet nie pracuje?
