W dobie silnej konkurencji zakład fryzjerski przy Małym Rynku 1 nie narzeka na brak klientów. Jak mówią, mogą liczyć nie tylko na wysoką jakość usług, ale także rodzinna atmosferę.
- Dopóki wystarczy sił, będę pracował, bo lubię to, co robię. Do każdej pracy trzeba mieć powołanie i - w moim przypadku - tak właśnie jest – mówi Michał Ptasznik, choć podkreśla, że do tego fachu trafił niejako z konieczności.
- Mama mi powiedziała, że mam być fryzjerem i tak już zostało – wspomina z uśmiechem.
Męskie strzyżenie tradycyjne przy Małym Rynku 1 w Oświęcimiu
We fryzjerskim rodzinnym zakładzie dominuje męskie strzyżenie tradycyjne, czyli głównie nożyczkami. Pewnie, że klienci także życzą sobie użycia maszynki, ale praca z nożyczkami wymaga ze strony rzemieślnika wielkiego zaangażowania, co z kolei ma przełożenie na wysoką jakość usługi. Liczy się każdy szczegół. Praca nożyczkami, to - jak mówią właściciele – jest podstawa fryzjerstwa.
- W 1959 roku zacząłem praktykę fryzjerską w spółdzielni, a już po wojsku zacząłem pracę zawodową. Zatem od 1965 roku liczę samodzielną pracę w zawodzie – wspomina pan Michał. – Nigdy nie przyszła mi przez myśl zmiana zawodu. Jest to trudny fach, ale bardzo sobie cenimy, ja i moja rodzina, bezpośredni kontakt z ludźmi. Rodzinny klimat na pewno przyciąga klientów.
W pobliżu rodzinnego zakładu fryzjerskiego nie brak innych zakładów, gdzie strzyże się już bardziej nowocześnie.
- Żyjemy w czasach, kiedy każdy może zaspokoić swoje gusta. Być może niektórym współczesnym fryzjerom brakuje tajników tego zawodu, jakie nam przekazano kilkadziesiąt lat temu. Bo kto dzisiaj umie naostrzyć brzytwę? Wszystkiego nie ogarnie się na kursach. Niektóre zakłady fryzjerskie może przypominają gabinety stylistyczne, ale każdy wybiera, to co mu odpowiada – podkreśla pan Michał.
Oświęcimscy weterani nożyczek śledzą młodzieżowe trendy
Strzyżenie tradycyjne w rodzinnym zakładzie nie oznacza, że jego właściciele nie śledzą współczesnych trendów. Pan Michał podkreśla, że niektórzy z sympatii nazywają go „dziadkiem”, ale to właśnie do niego przychodzi najwięcej młodzieży.
- Najlepszą nagrodą dla taty są sytuacje, której byłam świadkiem, jak młody chłopiec, po zejściu z fotela, oglądał się z wielu stron, a na jego twarzy malował się uśmiech, wyrażający zadowolenie z wykonanej pracy – mówi Eliza Bednarczyk, córka pana Michała i zarazem współwłaścicielka zakładu.
Dla doświadczonych fryzjerów nie stanowią kłopotów fryzury wybierane przez młodych chłopców, wzorujących się na piłkarzach.

- Musimy z uwagą śledzić zawsze największy piłkarskie imprezy, jak mistrzostwa świata czy Europy, bo właśnie po nich jest największy „wysyp” nowych fryzur – dorzuca z uśmiechem Maria Ptasznik. – Także jestem poniekąd skazana na futbol.
- Młodzi chłopcy pokazują nam zdjęcia w komórkach albo prezentują filmik, że chcą mieć fryzurę jak Ronaldo, Lewandowski, czy inny idol piłkarski i tata to robi – dodaje Eliza Bednarczyk.
- A mi proszę zrobić takie „zet” za uchem, jak ma Zieliński. Klient żąda, klient ma – twierdzi pan Michał, wspominając wizytę młodego chłopca w swoim zakładzie.
Trendy modowe nie są związane tylko z piłkarzami.
- Ostatnio sporo strzyże się „na brokuł”. W związku z tym, że u nas jest głównie strzyżenie, młodzi chłopcy przychodzą do nas ułożonymi lokami na głowie, spadającymi na czoło, a my urabiamy boki. W tej pracy nie można się nudzić – wyjawia Maria Ptasznik, wdając się w rozmowę pomiędzy jednym i drugim klientem, a sama jeszcze zamiatając podłogę.
Praca fryzjerów z Oświęcimia doceniona przez klientów
Michał Ptasznik pracował najpierw w spółdzielni, w zakładzie przy ulicy Solskiego. Od 1990 roku przeszedł na własny rozrachunek, kiedy życie zmusiło go do przenosin na Mały Rynek 1.
Jak podkreśla Michał Ptasznik, przy strzyżeniu tradycyjnym, nożyczkami, trzeba poświęcić klientowi minimum 15 minut. Dużo z nim rozmawiać, dopytywać na bieżąco o jego oczekiwania. Jak mówi, nie można spartolić roboty, choć we współczesnym świecie wszystko odbywa się na szybkości. Przy Małym Rynku 1 tradycja wciąż mocno się trzyma. To dlatego, że klienci wyrażają swoją opinię wśród swoich znajomych, polecając zakład przy Małym Rynku 1.
- Klienci piszą komentarze w sieci, czy przyznają gwiazdki za pracę, więc odebranie „orłów fryzjerstwa” jest dla nas najlepszą nagrodą za wykonaną pracę – twierdzi Eliza Bednarczyk.
W zakładzie przy Małym Rynku 1 strzyże się wiele znanych osobistości Oświęcimia. W męskim zakładzie przychodzą także panie, które strzygą się na krótko.
Pan Michał Ptasznik pamięta czasy, kiedy rozpoczynała się moda na The Beatles.
- To było chyba najłatwiejsze strzyżenie, bo włosy zasłaniały uszy, a skracało się z przodu i trochę z tyłu – wspomina z uśmiechem nestor fryzjerstwa w Oświęcimiu.
Córka Eliza Bednarczyk nie od razu poszła w ślady rodziców. Dołączyła do nich w 1999 roku, po dwuletniej praktycznej nauce zawodu i zdaniu egzaminów, bo wcześniej skończyła liceum ekonomiczne.
- Kolejne pokolenie chyba nie widzi dla siebie miejsca rzemiośle – analizuje Eliza Bednarczyk, bo jej córka, a wnuczka państwa Ptaszników, mieszka w Krakowie.
Choć w zakładzie przy Małym Rynku 1, pracuje nie tylko rodzina. Zatrudnione są dwie pracownice. Właściciele chcą też przyjąć dziewczynę po szkole, żeby nauczyła się fachu, bo nie ma lepszego miejsca od tego, gdzie strzyże się tradycyjnie.
- No i powoli trzeba trochę dać odpocząć rodzicom. Nie muszą pracować codziennie – uważa Eliza Bednarczyk.
Rodzice jednak łatwo nie zmierzają rezygnować. Wskazują na przykład starszego od siebie rzemieślnika.
- Bodaj dwa lata temu oglądaliśmy w telewizji reportaż o 92-letnim panu, który w Szczecinie strzygł jeszcze wybranych klientów. Zatem trochę pracy jest jeszcze przed nami. Oby tylko zdrowie dopisało – mówią jednym głosem Michał i Maria Ptasznikowie.
- Salezjanie z pucharem MUP w Oświęcimiu, pokonując w finale „Chemika”. WIDEO
- Nastolatek z Izraela zatrzymany za nazistowskie gesty przed bramą Auschwitz
- Bieg Tropem Wilczym w Oświęcimiu. Uczcili pamięć „Żołnierzy Wyklętych”. WIDEO
- Młodzieżowe drużyny pożarnicze walczyły o prymat w powiecie oświęcimskim. WIDEO
- Do woja marsz! Kiedyś to był przymus. Teraz własna decyzja jest sposobem na życie?
- Za kilka tygodni oświęcimski dworzec zyska świetlne rozkłady jazdy