– Jeśli na początku nie wykorzystuje się sytuacji, to nie wygrywa się meczu – mówi Michał Probierz. – Wydawać się mogło, że mamy mecz po kontrolą, ale potem przyszedł jeden kontratak, który zmienił wszystko. Pierwszy gol pomógł Wiśle w tym, że mogła grać tak, jak chciała. Wiedzieliśmy, że tacy piłkarze jak Małecki, Boguski czy Brożek, są bardzo groźni przy kontrach, a do tego Małecki strzelił jeszcze piękną bramkę po rzucie rożnym. Wisła grała nieźle już we Wrocławiu, ale tam nie wykorzystywała swoich sytuacji. Tutaj w pierwszej połowie oddała dwa strzały i zdobyła dwa gole. Mamy teraz taki okres, że tracimy za łatwo te bramki. Wypadli nam teraz jeszcze Świderski i Frankowski. Nie mieliśmy przez to pola manewru, nie było możliwości rotacji. Trzeba tę porażkę przyjąć z pokorą i grać jak najlepiej.
Jak często bywa na konferencjach Michała Probierza, szkoleniowiec poruszył sprawę bazy treningowej. Gdy dziennikarze z Białegostoku zapytali szkoleniowca dlaczego jego zespół tak słabo radzi sobie w tym roku na wyjazdach, ten odparł: – Graliśmy na dwóch gorących terenach (prócz Wisły również z Lechią w Gdański, przyp. red.). Wiem również z czym borykają się nasi zawodnicy. My tylko raz w tygodniu trenujemy na trawie, a tak to tylko na sztucznej nawierzchni albo w hali. Od dziewięciu lat powtarzam, że trzeba zbudować balon. Dziwi, że w 350-tysięcznym mieście nie ma boiska do trenowania. Ja nie mam pretensji do zawodników, bo do ostatniej chwili walczyli o zmianę wyniku. Chcieliśmy tutaj wygrać, ale Wisła mądrze się cofnęła i grała dobrze w defensywie. Tak czasem bywa. Porażkę sporcie trzeba przyjąć.