Potem zasłuchał w pieśni śpiewane przez pątników na pielgrzymich szlakach. Poszedł za nimi. W kieszeni kapoty niósł swoje intencje. O pogodę dla żniwiarzy, by złote ziarno zebrali do swoich sąsieków, by dla nikogo chleba nie zabrakło. O staropolską gościnność, by tym chlebem ludzie potrafili się szczodrze i ochoczo dzielić. By podczas jesiennych zasiewów ziarno padło znów na glebę urodzajną i żyzną i wydało plony. By nie zagłuszyły je osty ani ciernie, by nie wydziobały ptaki, by nie wypaliło słońce.
Idzie Sierpień. Ciepły. Dobry. Serdeczny. Rozsiewa po polach ziarenka gorczycy. Będzie rosła z nich nadzieja dla wszystkich złaknionych lepszego jutra. Pełne ziarna giąć się będą do ziemi.
Sierpniu. Pielgrzymie. Zostań z nami na dłużej. Nim Wrzesień przyjdzie z gęsią skórką, chłodnymi porankami i rosą na trawie. Nim mgły przysiądą na dolinach i zaoranych polach. Nim dzień się skurczy i lasy zapłoną. Miesiącu dni jasnych, sierpa i ciepłych obietnic. Jest w Tobie zmierzch lata i zapach nostalgii. Jest w Tobie cisza rozgwieżdżonych nocy, szeptanych modlitw i ciepły uścisk pożegnania.
W dożynkowym pochodzie niesiesz naręcza kwiatów i kosz dziękczynienia. W żniwne wieńce wplatasz nasze dni, bolączki i brzemienne oczekiwania na życiowe, dobre plony. Sierpniu, co oddzielasz chwasty od ziarna, jak gorzkie dopusty od chwil kraszonych śmiechem i beztroską. Z odciskami na stopach, uczysz, jak dziękować za szarą codzienność, którą złocisz dla nas drobinkami pszenicznej nadziei.
Idzie Sierpień. Miesiąc jasnych dni, sierpa i ciepłych obietnic.
