Pożar w szklarni wybuchł w nocy ze środy na czwartek ok. godz. 22.30. Zapaliły się magazynowane tam bale siana. Ich gaszenie było niezwykle pracochłonne, gdyż w środku cały czas tlił się ogień. Strażacy musieli przerzucać wielkie bale i przelewać je wodą. Na miejscu pracowało w sumie kilka zastępów straży pożarnej.
Nikt nie został ranny, ale straty są duże. Nie tylko tam. Okazało się, że policji na miejsce zdarzenia nie trzeba było wzywać, bo funkcjonariusze byli już w pobliżu od pewnego czasu.
To ten sam sprawca?
Policja interweniowała bowiem wcześniej w sprawie innego podejrzanego pożaru, który miał miejsce o godz. 22 w odległości zaledwie kilkuset metrów od płonącej szklarni, w innym gospodarstwie.
Według wstępnych ustaleń, sprawca lub sprawcy dostali się tam do budynku gospodarczego, w którym był m.in. traktor. W środku urządzili stos z przyniesionych kawałków drewna, listewek i tektury i ułożyli pod pojazdem.
Mogłoby dojść do tragedii, bo stodoła znajduje się blisko domu gospodarzy, ale na szczęście w porę łunę ognia zobaczyli ich sąsiedzi. Ludzie wspólnymi siłami ugasili ogień gaśnicami, zanim dotarli tu strażacy.
Wiele wskazuje na to, że oba pożary mają ze sobą coś wspólnego.
Kto mógł to zrobić?
Rozmawialiśmy z bratem właściciela, któremu spłonęła szklarnia. Strata jaką ponieśli to ok. 50 tysięcy złotych.
Bale siana w nieużywanej szklarni gromadzili od wiosny, miała to być pasza dla krów na zimę. Nie ubezpieczyli mienia, bo koszt takiej usługi przewyższa wartość szklarni. Nikt z rodziny nie zakładał scenariusza, że przyjdzie do nich podpalacz.
Brat właściciela opowiada, że pożar to nie był samozapłon. Wszystko wydarzyło się, kiedy akurat był w kuchni i robił sobie kawę. Patrzył przez okno, gdy usłyszał wybuch i zobaczył, jak szklarnia stanęła w ogniu.
Wszyscy z domu wybiegli i wspólnymi siłami próbowali ratować to, co zostało. Bardzo się bali, że ogień zajmie również pomieszczenie gospodarcze obok, w którym znajdowało się ok. 20 byków.
Błyskawicznie na miejscu pojawili się też strażacy. Dogaszanie ognia trwało do godziny 7 rano. W piątek rano bale ponownie się zapaliły, ponieważ ogień się jeszcze tlił i znów trzeba było wzywać straż pożarną.
Poszkodowanej rodzinie jest bardzo przykro, że ktoś od tak postanowił zniszczyć ich ciężką pracę.
Nagranie z monitoringu
Policja ma nagranie z monitoringu, na którym prawdopodobnie jest uwieczniony odpowiedzialny za podpalenia w Zagórniku. Widać na nim, jak młody mężczyzna idzie zamaszystym, dość charakterystycznym krokiem chodnikiem. Twarz przykrywa sobie naciągniętą bluzą. Filmik można zobaczyć na naszej stronie internetowej.
Policjanci apelują do osób, które rozpoznają mężczyznę z nagrania o kontakt z Komisariatem Policji w Andrychowie pod nr tel.: 33/875 09 00, 33/875 09 01 lub z najbliższą jednostką policji pod numer alarmowy 112 lub 997.
Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że właściciel spalonej szklarni widział podpalacza uciekającego z miejsca zdarzenia przez płot i dalej w pola. Pies policyjny podjął trop, jednak padający tamtej nocy deszcz utrudniał zwierzęciu zadanie.
- Policja świętowała na Rynku w Olkuszu w uroczystej oprawie
- Jakie pamiątki z Oświęcimia? Są różnorodne
- Tak wypoczywali samorządowcy z Małopolski zachodniej
- Uważaj co zbierasz! Najbardziej trujące grzyby [PRZEGLĄD]
- Ćma azjatycka zjada nam bukszpany [ZDJĘCIA, PORADY]
- Wielkie plany w sprawie zamku w Rabsztynie [ZDJĘCIA]
