FLESZ - Czego szukaliśmy w Internecie w 2020 roku?
Intarsja jest sztuką zdobienia powierzchni drewnianych za pomocą kawałków drewna rozmaitych gatunków. Niektóre intarsje robią naprawdę duże wrażenie – szczególnie, jeśli wykonuje je doświadczony i utalentowany stolarz.
- Kleję drewno na drewnie. Cięte w poprzek kawałki drewna ujawniają masę sęków i lat, które tworzą wspaniałą mozaikę kształtów i odcieni. Te najciekawsze to drzewa afrykańskie, wyróżniają się specyficznymi kolorami, które układają się w przeróżne figury geometryczne – wyjaśnia pokazując swoje prace.
,,Przybytek”
Smykałkę do stolarstwa i pracy z drewnem odziedziczył po dziadku. Józef Tokarczyk był nie tylko stolarzem, ale i lutnikiem. Wyczarowywał skrzypce, basy i inne instrumenty muzyczne.
W domowej pracowni pana Mariana cała ściana obwieszona jest ręcznymi pracami. Wiszą drewniane kwietniki, wieszaki, oprawy do luster.
Na środku ,,przybytku”, jak swój warsztat nazywa pan Marian, leży wielkie pudło z stosem wierzby ciętej na małe plasterki, które czekają na swoją dalszą obróbkę. Najpiękniej wyglądają drewna z naturalnymi sękami i latami. W słoiczkach pocięte cienkie patyczki z wikliny, krzewu forsycji i trociny do wypełniania wzorów. Na ścianie wisi wielka klasyfikacja gatunków drzew z podpisami: grab, brzoza, świerk, akacja, olcha, buk czerwony, buk jasny… Przy każdym podpisie miniaturka drewna. Obok stos papierów ściernych i filc, podstawowe narzędzia do polerowania drewna.
- Do wykonania jednego takiego obrazu z mozaiką różnych rodzajów drewna potrzebuję około 35 godzin – wylicza stolarz. To bardzo mrówcza praca, niezwykle drobiazgowa, prawie zegarmistrzowska. Nieraz kręgosłup upomina się, bolą plecy.
- Pomysły rodzą się w głowie, z głowy przelewam je na papier, a z papieru na drewno – uśmiecha się wskazując na szkice wiszące nad stolarskim stołem. Nie lubi sprzedawać prac. Najczęściej rozdaje rodzinie, znajomym, przyjaciołom.
- Kiedy widzę radość w oczach obdarowanej osoby, to jest dla mnie największa satysfakcja i radość – podkreśla.
Jako, że zbliża się Boże Narodzenie na stole w kuchni stoi spora szopka i dwie choinki. – Zarówno szopka, jak i choinki zrobione metodą intarsji. Każda gałązka na drzewku jest odrębnie wycinana i klejona. Podobnie jest z budową szopki. Misterna praca robi wrażenie.
Dom pełen muzyki
Tata pana Mariana, Władysław, 40 lat był organistą. Muzyki nauczył go ukrywający się u nich w domu podczas II wojny światowej profesor. Pan Marian do dziś pamięta ukryte na strychu organy, z których wieczorami płynęła miła dla uszu melodia.
Młodszy brat pana Mariana, Józef, tak mocno zakochał się w muzyce, że już jako mały brzdąc z III kl. podstawówki z powodzeniem zastępował swego ojca w kościele. Dziwowali się ludzie sprytowi małego szkraba, który potrafił zagrać wszystko co usłyszał. Zdarzało się, że tata musiał zamykać przed nim instrumenty. 76-latek miał ośmioro rodzeństwa i prawie każdy połknął muzycznego bakcyla. Pan Marian także rozkochał się w tych dźwiękach. Potrafi zagrać wszystko, bez nut.
- Najpiękniej było w święta, kiedy po kolacji wigilijnej ojciec brał do ręki fisharmonię i cała rodzina zaczynała kolędowanie – opowiada pan Marian. Na wspomnienie tego czasu 76-latek bierze do ręki leżący w kącie akordeon i zaczyna grać: ,,Do szopy, hej pasterze, Do Szopy, bo tam cud! Syn Boży w żłobie leży, by zbawić ludzki ród. Śpiewajcie Aniołowie, pasterze, grajcie Mu. Kłaniajcie się Królowie, nie budźcie Go ze snu…”
Szydełko i włóczka
Żona pana Mariana śmieje się, że prawie męża nie widuje, jak zaszyje się w swojej pracowni. Ale jak mówią, ,,przyganiał kocioł garnkowi”. Pani Wiktoria także nie lubi czasu marnować, a jakże! Wprawnymi palcami wyczarowuje bombki i ozdoby choinkowe. Białe ozdoby robione na szydełku z bawełanianych nici zdobią w święta całą choinkę. Oprócz bożonarodzeniowych ozdóbek dzierga także ciepłe nakrycia głowy. Pani Wiktoria mimo, iż jest umysłem ścisłym, 35 lat pracowała jako nauczycielka matematyki i fizyki, dziergania nauczyła się w szkole podczas prac ręcznych. Kiedy w 2006 roku przeszła na emeryturę, jej szydełkowa pasja rozwinęła skrzydła.
Życiowe paliwo
- Żona śmieje się, że jestem pracoholikiem. Może i ma rację, ale raczej pozytywnym. Nie lubię marnować czasu i talentu. Razem z żoną zwiedziliśmy całą Polskę i pół Europy, teraz przyszła pora na realizację drzemiących w sercu pasji – uśmiecha się pan Marian do żony. – Pasja jest dla mnie motorem napędowym, to ona pcha mnie do przodu, daje satysfakcję i poczucie spełnienia – puentuje z uśmiechem.
