Adam Dudek z Makowicy (gmina Limanowa). 35-letni kucharz z zawodu i zamiłowania, któremu w duszy gra folklor.
- Razem z żoną i babcią pisałem scenariusze i prowadziłem zespół przy Kole Gospodyń Wiejskich w Makowicy – uśmiecha się 35-latek do swoich wspomnień. Człowiek z sercem na dłoni.
– Nieraz śmiałam się do niego, że na randkę by mnie zabrał, a nie tak ganiał po wsi. Ale on nie potrafił odmówić nikomu, kto go o pomoc poprosił – wtrąca żona Magda. Sześć lat po ślubie ich życiowe plany runęły jak domek z kart. W 2016 r. zdiagnozowano u Adama neurosarkoidozę: ciężką, podstępną i bardzo rzadką chorobę, która zaatakowała mózg i rdzeń kręgowy. Sparaliżowała od pasa w dół, skazała na wózek. Uszkodziła układ moczowy i wydalniczy, słuch. Mężczyzna cudem przeżył dwa zatory, a w 2017 r. udar mózgu. Pojawiły się powikłania związane z ciężką terapią, która całkiem zahamowała jego odporność, m.in. osteoporoza i spowodowane przez nią patologiczne złamania kręgosłupa. Uaktywniła się padaczka, cukrzyca. W tej chorobie tak naprawdę organizm niszczy sam siebie. Do tej pory nie ma skutecznego lekarstwa, chorobę tę leczy się objawowo. Mężczyzna zakwalifikował się do eksperymentalnej terapii, która w Stanach przynosi pozytywne rezultaty. Od kwietnia podawane mu są comiesięczne wlewy. – Są dni, że ból jest nie do wytrzymania, nie pomagają plastry z morfiną, które mąż ma cały czas na plecach. Do tego jeszcze odleżyny, ale to już są żywe rany – ścisza głos Magda.
Wiara
Czasem trudno za biblijnym Hiobem powiedzieć: ,,Bóg dał, Bóg wziął”. – Nieraz z ludzkiej bezsilności, Adaś płacze na łóżku, a ja w łazience, choć nie każdy płacz przynosi ukojenie – szepce Magda. Dziś już nie pyta Boga ,,dlaczego?”, nie boksuje się z życiem, dziś prosi tylko o siłę dla siebie i męża, by umieli przyjmować z Jego ręki tę niełatwą i bolesną codzienność z ufnym poddaniem się Jego woli. Z obrazu na ścianie uśmiecha się Jan Paweł II, obok Matka Boża Pocieszenia z Pasierbca, obraz Jezu Ufam Tobie, ojciec Charbel, z zamkniętymi oczami. – Śmiejemy się, że kaplicę w domu sobie urządziliśmy – uśmiecha się kobieta. Na biurku obok łóżka dwa różance, różowy Magdy i niebieski Adama. – Staramy się codziennie go odmawiać. Wierzę, że to Matka Boska uratowała męża. Adaś już dawno mógłby być roślinką, po tylu zatorach i udarze, sami lekarze mówili, że to cud, że przeżył – dodaje. Ileż to już razy słyszała od nich: ,,Proszę się pożegnać”. Nigdy nie zwątpiła, kiedy mąż leżał nieprzytomny ona czuwała przy łóżku, przesuwając w palcach kolejne zdrowaśki.
Miłość
Kiedy kobieta chce posadzić męża na wózku, musi cały ciężar jego ciała wziąć na siebie. To wymaga prawie nadludzkiej siły. - Dwie rzeczy mnie najbardziej przerażają. Pierwsza, to myśl, że kiedyś mi tej siły zabraknie. Druga, to momenty, kiedy widzę, jak najukochańsza osoba cierpi, a ja nie jestem w stanie nic zrobić, by jej ulżyć w cierpieniu – opowiada Magda. W tym roku obchodzili ósmą rocznicę ślubu. Nie było im dane nacieszyć się długo sielanką małżeńską. Kobieta podchodzi i obejmuje czule męża. - Nie żałuję żadnej chwili spędzonej z Tobą, nawet tej najcięższej, najtrudniejszej. Przyjmuję wszystko, co przed nami. Kocham Cię nad życie! – szepce mu do ucha. – Czasem ktoś mi mówi, Ty się przy nim wykończysz. Boże, myślę sobie wtedy, jak on nic nie rozumie, ja nie jestem z nim z litości, jestem bo jest największą miłością mojego życia. Wie pani, że ja w tej chorobie kocham Adasia jeszcze bardziej – uśmiecha się do męża. Kiedy idzie do pracy, z 35-latkiem zostaje ich najbliżsi. Nikt obcy nie odważyłby się zostać. Przy mężu musi zrobić wszystko sama, jest jak pielęgniarka, myje, przebiera, robi zastrzyki kilka razy w ciągu dnia, czyści rany. - W dzień naszego ślubu było wspomnienie św. Maksymiliana Kolbego. Czasem sobie tak myślę, że może dlatego, że patronował nam męczennik, zostaliśmy obdarzeni takim krzyżem do niesienia – mówi spoglądając na męża.
Nadzieja
Miał być dom, dzieci, firma cateringowa. Na budowę domu zaciągnęli kredyt, resztką sił kończyli, wspólnie malowali ściany, by tylko zamieszkać na swoim. Dziś do wszystkich zmartwień dochodzą kolejne, brak pieniędzy i piętrząca się góra wydatków. Magda pracuje jako archiwistka w banku. Jej pensja w całości idzie na spłatę kredytu – 1300 zł miesięcznie. Renta Adama – 900 zł. i 153 zł zasiłku pielęgnacyjnego ledwo pokrywa leki, środki higieniczne i pielęgnacyjne. I tutaj kończą się ich pieniądze, ale nie potrzeby. Gdzie życie, rachunki? - Żyjemy dzięki Opatrzności Bożej i ludzkiej dobroci – uśmiecha się 35-latek.
Mężczyzna ma otwartą odleżynę, którą leczą specjalną pompą podciśnieniową. Koszt tego leczenia to 1500 zł miesięcznie. – Adam należy do Fundacji Avalon. - Czekamy teraz jak na zbawienie na pieniądze z 1 proc. by pokryć z nich rachunki za leczenie odleżyn – nadmienia kobieta.– Z 1 proc. staramy się opłacić zawsze rachunki na pół roku, bo potem nie ma z czego. Czasem zwyczajnie brakuje już nawet na jedzenie. W tym roku czeka ich też zakup aparatu słuchowego. NFZ i PCPR zrefunduje połowę, pozostałą część – 2 tys. muszą pokryć sami. – Nieraz jest tak, że na początku miesiąca po opłaceniu raty kredytu i wykupieniu wszystkich leków, nie zostaje już nic na życie, czasem z bezradności i zmęczenia opadają ręce a łzy same płyną z oczu – kończy smutno kobieta.
Możemy pomóc
Na pomoc ruszył Sądecki Sztetl, który tegoroczną akcją charytatywną ,,Sztetlowy Mikołajek” objął małżeństwo Dudków. Każdy może pomóc. Rodzinę można wesprzeć materialnie poprzez zakup niezbędnych im rzeczy. Potrzebne są: pieluchy dla dorosłych rozmiar 3 lub 4, rękawiczki jednorazowe, podkoszulki koszule rozpinane pod szyją w rozmiarze 3XL; pościel, prześcieradła; chusteczki nawilżające; artykuły pielęgnacyjne do skóry; podkłady jednorazowe, kompresy jałowe, worki do zbiórki moczu, ręczniki, wlewki dla dorosłych MELILAX, maści PROCTO-GLYWENOL, NUTRI-DRINKI dla diabetyków, artykuły chemii gospodarczej; żywność z długim terminem przydatności. Małżeństwo marzy też o lodówko-zamrażalce, gdyż ta, którą jest w domu jest już stara i psuje się, kuchence gazowej na butlę i z piekarnikiem elektrycznym, co ułatwiłoby im codzienne życie. Dudkowie mają jeszcze jedno wielkie zmartwienie. Idzie zima i potrzebny jest opał. Można pomóc też wpłacając pieniądze na konto rodziny Dudków:
Bank Spółdzielczy w Limanowej. Magdalena Dudek nr rach. 41 8804 0000 0071 0700 0111 0001
- Akcja rusza już za dwa dni i potrwa miesiąc do 11 grudnia. –Szczegółowych informacji można uzyskać pod numerem: 696 369 994; email: [email protected] - informuje Przemysław Jaskierski – koordynator akcji. – Pamiętajmy, że dobro powraca, a pomagając tak naprawdę ubogacamy sami siebie – dodaje zachęcając do pomocy.
Gdy żegnaliśmy się z panem Adamem, mężczyzna długo ściskał nam ręce.
– Tak bardzo chciałbym powiedzieć każdemu: dziękuję, każdemu, kto się tylko na chwilę zatrzyma i pochyli nas naszą biedą – wyszeptał.
KONIECZNIE SPRAWDŹ: