Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młoda rodzina repatriantów z Kazachstanu w Oświęcimiu: Jesteśmy Polakami

Bogusław Kwiecień
Bogusław Kwiecień, Urząd Miasta w Oświęcimiu
Są potomkami zesłańców z Podola, których sowieckie władze deportowały do Kazachstanu. Przyjechali, bo chcieli zamieszkać w ojczyźnie przodków, ale też z nadzieją na lepsze życie

– Może na początku nie znają języka polskiego, naszych zwyczajów i kultury, ale w swojej duszy mają Polskę – mówi Włodzimierz Paluch, prezes Klubu „Samborzan” Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Oświęcimiu o repatriantach ze Wschodu.
Maksym i Antonina Sławeccy z córeczką Krysią pod koniec października w ramach programu repatriacyjnego z Kazachstanu przybyli do Oświęcimia.

Potomkowie zesłańców

Są młodą rodziną. Maksym ma 27 lat, Antonina 22. Krysia, urocza blondyneczka z kręconymi loczkami skończyła trzy latka. Mieszkali w Tajynszy.
To niewielkie miasteczko na północy Kazachstanu, w którym Polacy stanowią ok. 8 proc. ludności. Od Oświęcimia dzieli je ponad 4 tys. kilometrów.
Sławeccy nie ukrywają, że pierwsze dni w ojczyźnie przodków nie są dla nich łatwe, ale zaraz dodają, że o przyjeździe do Polski myśleli od lat. Podkreślają swoje polskie korzenie.
Pradziadkowie Maksyma byli polskimi zesłańcami. Przed wybuchem II wojny światowej wraz z tysiącami innych polskich rodzin, zostali przez sowieckie władze deportowani z obwodu chmielnickiego, czyli historycznego Podola do Kazachstanu.
Wiele z tych rodzin przez lata czekało na repatriację do Polski. Tak było również ze Sławeckimi.
Pierwszej ponad 10 lat temu udało się to kuzynce Maksyma Inie, która zamieszkała w Warszawie. Potem była kolejna kuzynka Anastazja i wreszcie młodszy brat Sergiej, który przyjechał do Polski pięć lat temu. Mieszka w Raciborzu. Tam kończy studia na kierunku wychowanie fizyczne. Zrobił trzy specjalizacje: odnowę biologiczną, instruktorsko-trenerską z fitnessu i trenera personalnego. Przed nim jeszcze obrona pracy dyplomowej. Teraz pomaga Maksymowi w urządzeniu się w Oświęcimiu.
– W szkole w Tajynszy uczyliśmy się polskiego w ramach dodatkowych lekcji. Pilnowali tego rodzice. Nie myśleliśmy jednak jeszcze wtedy o wyjeździe do Polski. O tym, że jest taka szansa i warto spróbować powiedział nam nasz nauczyciel języka polskiego Andrzej Zagajewski – opowiada Sergiej Sławecki.
Okazuje się, że nie było to takie proste. Najpierw trzeba zdać egzamin z języka, a potem długo czekać na zaproszenie z Polski. Tak było również w przypadku Maksyma. W końcu udało się. Z p0mocą przyszedł m.in. ks. Jan, którego poznali także w Kazachstanie.
– Ciężko było zostawić rodziców, miejsca z którymi byliśmy związani od urodzenia, ale chęć przyjazdu do Polski była jeszcze silniejsza. Jesteśmy przecież Polakami, chociaż dla Kazachów byliśmy Ruskimi – zaznacza Maksym. W Polsce liczą na lepsze życie.

Dostali mieszkanie

Sławeccy mieszkają w Oświęcimiu od niespełna dwóch tygodni. – Podoba nam się, chociaż wiadomo, że inni są ludzie, mentalność, przyroda, pogoda – mówi Antonina. Gdy wyjeżdżali w Tajynszy, spadło kilkadziesiąt centymetrów śniegu. W Kazachstanie pod koniec października to nic dziwnego.
Urząd miasta zapewnił im mieszkanie, które wcześniej wyremontował. To pokój z kuchnią, w sumie 35 m kw.
Powoli je urządzają. Kupili już wersalkę, łóżko z kącikiem do zabawy dla Krysi, lodówkę, pralkę, a także garnki i inny najpotrzebniejszy sprzęt.
Zdają sobie sprawę, że początki mogą być trudne, bo pieniędzy nie mają. Nie zrażają się i starają się planować swoją przyszłość w nowym miejscu.
Muszą jeszcze załatwić trochę formalności związanych z otrzymaniem obywatelstwa polskiego. Potem dostaną dowody osobiste.

Najpierw język

Maksym chciałby w miarę szybko znaleźć pracę, żeby utrzymać rodzinę. Ma średnie wykształcenie techniczne, jest elektro-mechanikiem. Może być mechanikiem samochodowym. Najpierw jednak musi nauczyć się polskiego. Przed wyjazdem nie miał za dużo czasu, bo pracował.
– Problem w tym, że polski, ukraiński, białoruski, rosyjski są do siebie podobne i nie wiem, czy gdy próbuję coś powiedzieć po polsku, to nie mówię na przykład po białorosku – śmieje się Maksym, ale jak dodaje jest to kwestia czasu.
Dopinguje go zresztą Sergiej, który świetnie radzi sobie po polsku. Na początku jeździł na kursy do Katowic, ale z czasem przekonał się, że szybciej uczył się polskiego, gdy przebywał z Polakami. Stąd chodził na różne zajęcia, na siłownię, sztuki walki i oglądał seriale w telewizji, szczególnie „M jak Miłość”.
Trochę lepiej z polskim od Maksyma radzi sobie Antonina, ale przed wyjazdem miała więcej czasu na naukę. Zajmowała się domem i wychowywała córkę.
Z wykształcenia jest fryzjerką i kosmetyczką. Ma także maturę i chce się dalej kształcić. Myśli o studiach, być może w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Oświęcimiu.
Mała Krysia dobrze czuje się w swoim nowym domu. Wkrótce ma iść do przedszkola, by jak najszybciej w gronie rówieśników uczyć się polskiego.

Żeby nie czuli się obco

Ze wsparciem dla młodej rodziny repatriantów postanowił przyjść Klub „Samborzan” Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Oświęcimiu.
– Na pewno potrzebne jest im, szczególnie na początku wsparcie, żeby nie czuli się obco – uważa Włodzimierz Paluch, prezes klubu. – Całkowicie ich rozumiemy, wielu z nas przecież jest potomkami emigrantów – dodaje.
W Święto Niepodległości klub zaprosił Sławeckich na spotkanie patriotyczne na wesoło w restauracji „Kamieniec”. Klub myśli także o innych formach pomocy dla rodziny Sławeckich, w zależności od tego, czy sama będzie sobie tego życzyć.
– Trzeba im pomóc, żeby się nie pogubili, tym bardziej, gdy usłyszą, że ktoś nazwie ich Ruskimi – zaznacza Włodzimierz Paluch. Wierzy, że ta młoda i pełna marzeń rodzina sama sobie poradzi w życiu.
Na razie dalszą pomoc dla repatriantów obiecuje także magistrat w Oświęcimiu. Między innymi przez rok będą otrzymywać zasiłek w wysokości 840 zł na osobę i w tym czasie urząd pokrywać im będzie również czynsz za mieszkanie.
– Postaramy się pomóc również w znalezieniu pracy dla nich– mówi Katarzyna Tarłowska, zastępca naczelnika wydziału spraw obywatelskich w oświęcimskim urzędzie.

Przed nimi byli inni

Sławeccy są czwartą rodziną repatriantów z Kazachstanu, którzy osiedlili się w Oświęcimiu. Pierwsza w 1997 r. na zaproszenie miasta przybyła tutaj rodzina Filipowiczów. Tu zapuścili korzenie, poznali nowych przyjaciół i znajomych.
Rok później sprowadzili się Raceburyńscy. Ich zaprosiły Zakłady Chemiczne „Oświęcim”, które zapewniły pracę i pomogły się urządzić. W 2000 r. w Oświęcimiu nowy dom znalazły Tatiana Sztań z córką

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska