Jeszcze niedawno ta droga występowała na mapach nawigacji satelitarnej. Urządzenia prowadziły nic niepodejrzewających podróżnych, którzy z południa jechali w stronę Krakowa, na górę cmentarną, a potem ledwo widoczną drogą gruntową pod sam dom stojący na zboczu od strony ulicy Stróżowskiej. Tu jakakolwiek możliwość dalszej jazdy się kończyła.
- Wiele razy, nawet w środku nocy, do naszych drzwi pukali ludzie, którzy zatrzymywali się tuż powyżej naszego domu - mówi Kinga Mituś, teoretycznie mieszkająca przy ulicy Stróżowskiej w Gorlicach, a praktycznie na niedostępnym wzgórzu. - Rozgoryczeni pytali, jak to możliwe, że droga jest na mapach, a w rzeczywistości to właściwie miedza między polami.
Droga, o której mowa, jest w planach od bardzo dawna. Jej początkiem ma być most nad Stróżowianką, który został wybudowany w roku 2006. Na przeszkodzie stanął jednak opór właściciela jednej z posesji. Dopiero obecnej ekipie z miejskiego ratusza udało się sprawę skutecznie ruszyć z miejsca.
- W połowie sierpnia zostało wszczęte przez starostę gorlickiego postępowanie administracyjne w sprawie wydania pozwolenia na budowę tej drogi - mówi wiceburmistrz Gorlic, Łukasz Bałajewicz. - Ostateczna decyzja umożliwi wreszcie rozpoczęcie robót budowlanych.
Miasto ma w tegorocznym budżecie zarezerwowane fundusze z przeznaczeniem tylko na odszkodowania. Te zostaną wypłacone za działki przejęte pod planowaną drogę.
- Sporo wydaliśmy na przygotowanie tej inwestycji. Budowę drogi chcemy rozpocząć w przyszłym roku - dodaje burmistrz.
Długość planowanej drogi łączącej ulicę Stróżowską z ulicą Korczaka wynosi około 1,2 km. Z uwagi na ukształtowanie terenu w tym rejonie, koszty jej budowy będą bardzo wysokie. Z szacunków ratusza wynika, że będzie to 7,5 mln złotych.
- Nową drogę chcemy budować etapami - relacjonuje burmistrz. - Pierwszy to właśnie ta część od mostu do domów na stoku. To pozwoli mieszkańcom z tamtego rejonu uzyskać bezpieczny dojazd do centrum miasta. Potem powstaną kolejne odcinki, tak by na koniec droga połączyła się z istniejącym już fragmentem w rejonie alei prowadzącej z ulicy Korczaka na cmentarz wojskowy - dodaje.
Pani Kinga Mituś z niecierpliwością oczekuje na rozpoczęcie prac. Dla niej i jej dzieci to szansa na normalne życie.
- Teraz można do nas dojechać tylko wtedy, gdy jest sucho - opowiada. - Nawet niewielki deszcz odcina nas od jakiejkolwiek szansy, że dotrze tu choćby pogotowie czy straż pożarna.
Gdy w tamtym roku nad Gorlicami przeszła wielka ulewa, przez podwórko pani Kingi przepłynęła prawie rzeka. Zanieczyściła studnię, z której rodzina na co dzień czerpie wodę.
- Zadzwoniłam wtedy po straż pożarną, w nadziei, że przyjadą i wypompują mi ze studni brudną wodę - relacjonuje Kinga Mituś. - Niestety, gdy usłyszeli, gdzie mieszkam, stwierdzili, że nie ma takiej możliwości. Po prostu bali się, że uszkodzą swój sprzęt na dojeździe - dodaje.