Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mozart unosi się nad Salzburgiem

Magda Huzarska-Szumiec
W Salzburgu można przysiąść pod parasolem jednej z najstarszych kawiarni w Europie
W Salzburgu można przysiąść pod parasolem jednej z najstarszych kawiarni w Europie Fot. Paweł Szumiec
Konstancja po śmierci męża wyraziła życzenie, by postawiono jego pomnik tuż pod jej oknami. Władze Salzburga zrobiły to. Tylko że Wolfganga Amadeusza Mozarta ustawiono tyłem do domu żony.

Był rok 1756, gdy w domu przy ulicy Getreidegasse, w samym centrum Salzburga rozległ się płacz dziecka. Anna Maria, żona Leopolda Mozarta nie wiedziała jeszcze, że powiła geniusza. Nie wiedziała też tego, gdy chrzciła go uroczyście w salzburskiej katedrze, przy dźwiękach tamtejszych organów, ani gdy prowadziła go przez miasto, nad którym górowała twierdza Hohensalzburg.

O tym, że jej syn Wolfgang Amadeusz jest kimś wyjątkowym przekonała się jednak niebawem, gdy pięcioletni chłopiec skomponował swój pierwszy utwór. Od tego czasu ojciec woził go po najważniejszych dworach Europy. Ówcześni arystokraci z zapałem oklaskiwali wyjątkowego dzieciaka, który niebawem miał uszczęśliwić ludzkość takimi dziełami jak "Wesele Figara", "Don Giovanni" "Cosi fan tutte" czy "Czarodziejski flet".

Czekoladkowy Salzburg
Dziś Salzburg w dalszym ciągu żyje Mozartem. Spaceruję wąskimi uliczkami barokowego miasta i gdzie spojrzę, tam dostrzegam postać kompozytora, która wyłania się z niemal każdego sklepu ze słodyczami i pamiątkami. Tak reklamuje się tu owinięte w czerwone złotko Mozartkugeln, czyli słodkie, czekoladowe kulki.

Są pyszne, ale nie należy chwalić zbyt głośno ich smaku, gdyż może to oburzyć pana Fürsta, a konkretnie jego prowadzącego w centrum miasta cukiernię prawnuka, którego pralinki uznawane są za jedyne prawdziwe Mozartkugeln. Reszta to podróbki.
Ich historia sięga 1890 roku, kiedy to Paul Fürst zaczął produkować je z marcepanu, nugatu i orzecha laskowego, za co zdobył złoty medal na wystawie paryskiej.

Rzeczywiście, różnią się nie tylko opakowaniem (srebrny papierek z niebieskim napisem), ale też smakiem (w końcu są wyrabiane ręcznie) oraz ceną, bowiem jedna czekoladka to jedno euro. Ale warto je wydać, szczególnie gdy usiadło się już w kawiarni Fürsta przy Alter Markt.

Nieutulona w żalu Konstancja
Znajduje się ona zresztą naprzeciwko najstarszej w Europie kawiarni Kaffeehaus Tomaselli, która działa od 1700 roku, serwując niezrównane ciasta. Bywał w niej sam Mozart, który znany był z tego, że lubił korzystać z uroków życia. Bywała tu też jego żona Konstancja, pewnie nieraz pocieszając się słodyczami, szczególnie po przedwczesnej śmierci męża.

Zresztą mieszkała wtedy niedaleko, dosłownie parę kroków od cukierni, przy dzisiejszym placu Mozarta. Stoi na nim jego pomnik, o który Konstancja osobiście zabiegała, ponieważ chciała codziennie z okna oglądać monumentalną sylwetkę męża. Niestety, miejscowe władze nie do końca zrozumiały jej prośbę i postawiły artystę tyłem do domu wdowy.

Za to stanął on przodem do siedziby arcybiskupów salzburskich, którzy przed wiekami sprawowali tu niepodzielną władzę. Ich rezydencja usytuowana nieopodal katedry robi wrażenie i dowodzi, że do skromnych ludzi hierarchowie raczej nie należeli. Pewnie nieraz przekonał się o tym pracujący dla nich kompozytor. Grywał im na organach w tutejszej katedrze, mając do wybory aż cztery instrumenty, które znajdują się tuż obok ołtarza.

A wracając jeszcze do Konstancji, nie pozostała ona do końca życia nieutuloną w żalu wdową. Wyszła za mąż za duńskiego dyplomatę Georga Nicolausa Nissena, który na podstawie jej wspomnień spisał pierwszą biografię Mozarta. Idę na grób Konstancji, który znajduje się na cmentarzu, po drugiej stronie rzeki Salzach i nie mogę wyjść ze zdumienia. Jeszcze przed śmiercią kazała napisać na swoim nagrobku, że tu właśnie leży wdowa po Mozarcie. O tym, że w tym samym grobie znajduje się trumna jej drugiego męża, dowiedzą się tylko ci, którzy wpadną na to, by podejść do niego od tyłu. Tam niewielkimi literami zaznaczyła, iż tu spoczywa także Georg Nicolaus Nissen.

Scena wykuta w skale
No, ale Mozart to Mozart, było się czym pochwalić. Tak jak Salzburg wciąż nie bez powodu chwali się urodzonym w nim kompozytorem. Muzyka króluje tu wszędzie, płynie z każdego zaułka, słychać ją na każdej uliczce przecinającej stare miasto. Nic więc dziwnego, że miejsce to zalicza się do stolic artystycznych świata, a co roku odbywają się tu cztery tysiące imprez muzycznych. Niewyobrażalna ilość, tym bardziej że często przechodzi ona w jakość.

Od dłuższego czasu marzyłam, żeby wziąć udział w letnim Festiwalu Mozartowskim. Najlepsze światowe widowiska operowe i koncerty artystów z najwyższej półki odbywają się w Wielkim Domu Festiwalowym. Powstał on w miejscu dawnej ujeżdżalni koni, należącej niegdyś do rządzących Salzburgiem arcybiskupów. Architekci w dawnych wnętrzach urządzili foyer i hall wejściowy, a usuwając ogromny fragment góry Mönchsberg stworzyli przestrzeń sceniczną, którą wkomponowali w skałę.

Daje to nieprawdopodobne wręcz możliwości inscenizacyjne, o czym przekonałam się oglądając sztandarowy spektakl, przygotowany specjalnie na tegoroczny festiwal, noszący tu tytuł "Mackie Messer - Salzburska opera za trzy grosze".
Na czym polega wyjątkowa akustyka innej sali Domu Festiwalowego, czyli Haus für Mozart, miałam okazję zrozumieć, słuchając koncertu Yo-Yo My.

Wybitny wiolonczelista grał tak zachwycająco suity Bacha, że zasłuchana widownia aż wzdrygnęła się, kiedy jakiemuś nieszczęśnikowi elektroniczny zegarek przypomniał godzinę. Tak doskonale roznosił się w tej przestrzeni dźwięk.
Festiwal trwa całe lato i królują tu takie gwiazdy jak Anna Netrebko czy Cecylia Bartoli. Przedstawienia z ich udziałem oglądają codziennie na jednym z salzburskich placów, tuż pod górującą nad miastem malowniczą twierdzą Hohensalzburg, tłumy melomanów, którym nie udało się dostać na grane tego wieczoru przedstawienie.

W absolutnej ciszy przez kilka godzin śledzą na wielkim ekranie transmisje operowych przedstawień, przeżywając je na równi z tymi, którzy uczestniczą w nich na żywo. Bo Salzburg to miasto ludzi kochających muzykę i potrafiących docenić jej siłę. W końcu gdzie jak gdzie, ale w Salzburgu unoszący się w powietrzu duch Mozarta robi swoje.

***

Salzburg Card
Zwiedzając Salzburg warto zaopatrzyć się w kartę turystyczną, dzięki której można większość zabytków miasta zwiedzać za darmo. Zapewnia ona też wolny wstęp do wszystkich muzeów, bezpłatne przejazdy kolejkami linowymi do twierdzy oraz na górę Untersberg, rejs turystyczny po rzece Salzach oraz wolne przejazdy środkami komunikacji miejskiej, a nawet degustację w tutejszym browarze. Posiadacze karty korzystają ponadto z licznych zniżek, np. na koncerty czy przedstawienia teatralne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska