Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tu się jada jak w dobrej krakowskiej restauracji

Maria Mazurek
Uchatkom prosto do pyszczków wrzuca się różne gatunki ryb. Gdy się na chwilę przerwie, zaczynają głośno wyć
Uchatkom prosto do pyszczków wrzuca się różne gatunki ryb. Gdy się na chwilę przerwie, zaczynają głośno wyć Anna Kaczmarz
Bywa, że ktoś spojrzy na obiad przygotowany dla małp czy niedźwiadków i jęknie: żeby żona tak mi gotowała! Zwierzęta w krakowskim zoo karmiła Maria Mazurek

W tej kuchni każdego dnia przygotowuje się więcej porcji obiadowych niż w jakiejkolwiek krakowskiej restauracji. I, wbrew pozorom, ciężko o bardziej urozmaicone menu. Takie pandy uwielbiają miód i kulki z bambusa. Fokopodbne uchatki nie przełkną nic oprócz świeżych rybek. Każdy mieszkaniec krakowskiego zoo ma swoje wymagania.

Żadne tam gluty

Jerzy Piróg, weterynarz opiekujący się tutejszymi zwierzakami, najpierw zaprowadza mnie do kuchni. Zbliża się pora obiadu. Pani Ula, która czuwa nad przygotowaniem posiłków, ma ręce pełne roboty. Przed nią jest ustawionych kilkadziesiąt misek z jedzeniem. Każda choć odrobinę różni się zawartością.

Ta zawartość zresztą miło mnie zaskoczyła. Spodziewałam się raczej obrzydliwych glutów. A tu taki zestaw na przykład: kawałek gotowanego kurczaka, banan, jabłko, pomidor , kiwi, kasza i płatki kukurydziane. Całość polana miodem. Taki obiad zaraz dostanie kinkażu, szopowaty ssak. Ale i mnie zaczyna burczeć w brzuchu.

- Nic dziwnego! - śmieje się pani Ula. I dodaje, że goście zoo często odnoszą podobne wrażenie. - Słyszę nieraz: szkoda że moja żona mi tak nie gotuje. Albo że tak pięknie nie podaje - opowiada kobieta.

Pani Ula musi czuwać nie tylko nad tym, aby jedzenie zwierzętom smakowało. Jeszcze ważniejsze są jego wartości odżywcze. "Zwierzęca kucharka" wskazuje na stos kartek. Jest tam wypisane, ile i jaki pokarm mają przyjmować poszczególne zwierzęta. - Wilki na przykład, wbrew obiegowej opinii, potrzebują znacznie więcej owoców niż mięsa - mówi.

Jak zakochałam się w świni

Takie jedzenie rozwożone jest po terenie zoo za pomocą małych samochodzików, przypominających jeżdżące po rynku meleksy. Nic dziwnego - ogród zoologiczny ma 17 hektarów, ciężko byłoby zanosić posiłki do klatek w rękach.

Zaczynamy od karmienia uchatek (które większość gości myli z podobnymi fokami, myliłam i ja). W zoo mieszkają trzy - blisko 350 kilogramowy samiec, jego partnerka oraz znacznie mniejsza córeczka. Dostaję wiadro pełne śledzi (jedzą też szprotki i makrele), które wrzucami im prosto do pyszczków. Uchatkom apetyt ewidentnie dopisuje - wszystkie trzy wyciągają swoje klockowate ciała w stronę pokarmu, otwierają wielkie paszcze i głośno wyją, prosząc o jedzenie. Ale najszybszy jest Rudi, głowa rodziny. Nawet jeśli próbuję rzucić rybę komuś innemu, to właśnie samiec ją łapie. Mało troskliwy z niego tatuś. Żeby nakarmić krakowskie uchatki, potrzeba 25 kilogramów ryb dziennie, a zimą nawet 40!

Potem przechodzimy w nieco inną część ogrodu, do mini zoo, gdzie mieszkają udomowione zwierzęta, m.in. prosiaczki, osły, kozy, kury, świnki morskie. To jedyna część ogrodu zoologicznego, gdzie goście mogą pogłaskać, a nawet nakarmić zwierzątka. Z pokrojonymi marchewkami podchodzę więc do wybiegów. Osły i kozy jedzą chętnie, ale prosiaki są już ewidentni przejedzone. Kiedy wyciągam do nich rękę z warzywem, zdają się kręcic swoim wielkim, różowym nosem. Młoda polubiła za to mój palec, postanowiła więc go przez parę minut possać. Urocze są te świnki.

Fantazja gościom na dobre nie wyjdzie

Karmieniu pozostałych zwierząt mogłam się już tylko przyglądać - względy bezpieczeństwa są bardzo restrykcyjne. Tylko doświadczeni pracownicy mogą wejść do klatek. A z panterami czy jaguarami bezpośredniego kontaktu nie ma nikt - takie zwierzę zwabia się do wybiegu, zamyka je, a jedzenie zostawia w klatce. Niektórzy mieszkańcy zoo są bardzo niebezpieczni.

Ale tego zdaje się nie rozumieć część gości. Przechodzą przez ogrodzenia, wsadzają palce do klatek, karmią. Dr Piróg pokazuje mi małe, kolorowe małpki sajmiri. Co chwilę ktoś wsadza do ich klatek rękę. Ale taka małpka, mimo że wygląda przesłodko, jest z natury złośliwa. - No i często kogoś chapnie. Nie ma tygodnia, żebyśmy nie mieli obserwacji pod kątem wścieklizny - mówi weterynarz. Albo szerzący się wśród gości zwyczaj karmienia zwierząt, często byle czym. -Wrzucają małpom banany. Tymczasem mamy takie małpy, gerezy, które mogą jeść tylko liście, a węglowodanów najzwyczajniej nie trawią -wyjaśnia dr Piróg.

I o tym może lepiej przy kolejnej wizycie w zoo pamiętać.

Wybieramy Superkota! Zobacz fantastyczne zdjęcia kotów i oddaj głos na najpiękniejszego!

Konkurs na najładniejsze zdjęcie matki z dzieckiem! Weź udział i zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska