To Dzienny Oddział Psychiatryczny, Poradnia Zdrowia Psychicznego oraz Zespół Leczenia Środowiskowego.
Leczenie jest bezpłatne, bo Centrum pracuje w oparciu o umowę z NFZ. W poradni przyjmuje trzech lekarzy i co ważne - na wizytę nie czeka się miesiącami.
Z wyjątkiem oddziału, do którego kieruje lekarz pierwszego kontaktu lub lekarz psychiatra, niepotrzebne jest skierowanie, ale jak usłyszeliśmy na miejscu, nawet zainteresowani leczeniem w oddziale mogą przyjść bez skierowania, jako że tu na miejscu odbywa się kwalifikacja pacjentów. Leczenie w oddziale trwa do 12 tygodni i polega na psychoterapii wzbogaconej m.in. o terapię zajęciową, edukację zdrowotną i inne zajęcia, np. o tematyce inicjowanej przez samych pacjentów. Jak mówi kierująca oddziałem lekarka Agnieszka Witkowska-Świech, placówka dysponuje 20 miejscami, z czego połowa jest na tę chwilę zajęta. Nie mogą z niej skorzystać jedynie osoby aktywnie uzależnione, upośledzone umysłowo oraz pacjenci w zaawansowanym wieku.
Pobyt na takim oddziale w wielu przypadkach jest wystarczający i pozwala uniknąć długiego, nieraz traumatycznego dla pacjentów pobytu w oddziale stacjonarnym (który jest też oddziałem zamkniętym). Dlatego tworzy się miejsca takie, jak w Myślenicach. Korzyścią dla pacjenta jest także to, że jeśli jego stan się pogorszy i trafi na oddział stacjonarny w Krakowie, to zajmą się nim ci sami ludzie, pod których opieką znajdował się w Centrum.
- Musimy się decentralizować, leczyć tam, gdzie są pacjenci, jak najbliżej ich miejsca zamieszkania, bo to jest najskuteczniejsze - mówił Stanisław Kracik, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. dr. J. Babińskiego w Krakowie,
To, że taki system jest najlepszą opcją dla pacjentów, potwierdził Tomasz Rewer, lekarz psychiatra i szef myślenickiego Centrum Zdrowia Psychicznego „Małopolska Południe”.
Na pytanie „dlaczego Myślenice?” - Stanisław Kracik odpowiada, że nie ma tu takiego nasycenia gabinetami, także prywatnymi, jak chociażby w Wieliczce. Dodatkową korzyść widzi w lokalizacji, jaką udało się znaleźć, czyli przy ul. Drogowców 5. - Kiedy dowiedziałem się, że działają tu biuro projektowe i geodezyjne, pomyślałem, że to cudownie, bo będzie można niemanifestacyjnie tu przychodzić. Przecież niekoniecznie każdy musi wiedzieć, dokąd idzie ktoś zmierzający w kierunku Centrum - mówi.
Wicemarszałek Wojciech Kozak podkreślił, że psychiatria środowiskowa zaczęła się rozwijać właśnie w Małopolsce. - Doskonale wiemy, wiedzą to lekarze i psycholodzy, jak w środowisku wiejskim traktowana była osoba np. z dwubiegunowością. To było pewne tabu dla rodziny - mówił dodając, że dzięki takim centrom do których można przyjść po poradę i które oferują opiekę dzienną albo terapię w domu, to się zmieniło i nadal zmienia.
KONIECZNIE ZOBACZCIE: