Monumentalny budynek szpitala św. Ducha góruje nad Bieczem. Dzisiaj, niestety nie tak, jakby życzyła sobie tego św. Jadwiga, jego założycielka - choć w dużej mierze jest odrestaurowany, to zamknięty na głucho.
- Zmienimy to - zapowiada Mirosław Wędrychowicz, burmistrz Biecza.
Muzycznie i dla niepełnosprawnych
Św. Jadwiga miała 25 lat, gdy zdecydowała o budowie, właśnie w Bieczu szpitala dla ubogich, chorych i innych nieszczęśników wszelkiej maści, którzy nie mieli się, gdzie podziać. Co pchnęło młodą, piękną królową do takiego gestu - przecież mogła bez szkody dla siebie brylować na królewskich salonach - tego nie dowiemy się już nigdy. Pewne jest jednak, co zresztą podkreślają historycy - że była niezwykle mądrą kobietą.
- Szpital w Bieczu od początku był bogato uposażony. Na jego utrzymanie przeznaczono wpływy pieniężne lub daniny w naturze by był samowystarczalny ekonomicznie. Takie postępowanie fundacyjne połączone z uposażeniem było praktykowane już pod koniec epoki wczesnego chrześcijaństwa, a szczególnie w średniowieczu - czytamy w historii szpitala na stronie parafii Bożego Ciała.
Burmistrz Wędrychowicz chce wrócić do królewskiej idei. Danin od mieszkańców wprawdzie nie zmierza wprowadzać. Bardziej chodzi o filozofię pomagania. - Przygotowujemy miejsce dla niepełnosprawnych, na zasadzie swoistego ośrodka wsparcia dla nich. Poza tym powstać tam ma... szkoła muzyczna - zdradza.
Budynek ma mieć też funkcję turystyczną, dla zwiedzających mają zostać udostępnione podziemia.
Archeolog prawdę powie. Co znajdzie?
Pewnie mało kto wie, że przy szpitalu był niegdyś kościółek. Owo „niegdyś” trzeba rozumieć - kilka wieków temu. Po świątyni nie został żaden, najmniejszy ślad. Jedyna nadzieja, że coś niecoś kryje się pod nią. - Dwa stanowiska archeologiczne są niezbędne, żeby to sprawdzić - mówi burmistrz. Nie liczy na wielkie historyczne olśnienie, ale namacalny ślad w postaci, na przykład naczyń mszalnych byłby pożądany. Z drugiej strony, ziemia może kryć nie jedną tajemnicę.
- Nie znam drugiego tak zachowanego obiektu tego typu, jakim jest szpital św. Jadwigi - mówi z uśmiechem Eligiusz Dworaczyński, archeolog. - Pamiętam, że badania wokół szpitalika były kiedyś robione, ale to był raczej płytki rekonesans, nieprawdziwe stanowisko archeologiczne - dodaje.
Czego więc można się spodziewać? - W zasadzie wszystkiego, być może nawet pozostałości po pochówkach - mówi.
Na prace potrzeba około 4-5 milionów złotych. - Składamy wniosek do programów operacyjnych - mówi burmistrz Wędrychowicz.
Oczywiście teren wokół trzeba będzie jakoś zagospodarować, ale o tym zdecydują wspomniane badania archeologiczne. - Zachowały się fragmenty murów, które otaczały szpital. Być może uda nam się je jakoś wkomponować w otoczenie - zapowiada.
Ambitnie, ale może w tym tkwi sukces?
Witold Król z nowosądeckiej delegatury konserwatora zabytków w Nowym Sączu biecki zabytek zna doskonale. - To, co nazywamy szpitalem św. Ducha, w swej istocie nie było lecznicą taką, jak dzisiaj rozumiemy - tłumaczy. - Gdyby używać współczesnej terminologii, nazwalibyśmy to miejsce domem pomocy, gdzie opiekę znajdywali biedni i chorzy - dodaje.
Ocenia, że z oryginalnej budowli zostało około mniej niż połowę, co nie zmienia faktu, że trzeba ją ratować, choćby z tego powodu, że takiego obiektu nie ma w regionie nigdzie.
- Z historii Nowego Sącza wiemy, że owszem był tam podobny, tyle że nie został po nim żaden ślad - dodaje.
Sądecki konserwator plany gminy zna. Choć przyznaje, że ambitne - to kibicuje im mocno. - Każde zagospodarowanie obiektu jest jedyną szansą na uratowanie go - podkreśla.
Przed laty, podczas prowadzonego remontu, otynkowana została jedna ściana. Czy się to komuś podoba, czy nie - innego wyjścia nie było. Grożącą posypaniem się ścianę, trzeba było jakoś ratować.
- Plany gminy co do przyszłej funkcji są zróżnicowane - mówi.
Może w tym tkwi sukces?
Tego nie wiecie!
Budowa trwała około 4 lat i został oddany biednym w 1399 r. Był uposażony na dobrach królewskich w Libuszy. Szpital ten jest jedynym przykładem budownictwa szpitalnego związanym z królową Jadwigą. Dla finansowania i utrzymania szpitala i chorych, królowa uwolniła od podatków i danin dwa łany pod miastem, folwark w Libuszy z trzema stawami rybnymi oraz czynsze z polowy łaźni w Bieczu.
W 1553 pleban biecki Erazm Wolski pochodzący z Biecza przyznał się do niedbałości o kościół, do przywłaszczenia pieniędzy kościelnych i do głodzenia ubogich w szpitalu. Pisze o tym Wacław Urban w artykule ,,Reformacja mieszczańska w dawnym powiecie bieckim” zamieszczonym w czasopiśmie ,,Odrodzenie i Reformacja w Polsce” - rocznik VI z 1961 r.