- Jak się Pan czuje w roli najlepszego sołtysa Małopolski, po wygraniu wojewódzkiego konkursu?
- Bardzo dobrze. To ważny tytuł. W takiej gminie jak Zabierzów, znanej nie tylko w Małopolsce, ale znacznie szerzej, trzeba się godnie zaprezentować i cieszę się, że to mi się udało. A teraz nieustająco zbieram gratulacje.
- Kto pierwszy gratulował?
- Żona Elżbieta, która była ze mną, a potem zadzwoniła pani wójt gminy Zabierzów Elżbieta Burtan, bo chwilę po ogłoszeniu wyników poinformował ją o tym sekretarz gminy Bartosz Barański. Przez ostatnie kilka dni wciąż ktoś dzwoni lub spotyka mnie i gratuluje. Nawet ksiądz ogłosił to w kościele.
- Konkurs potraktował Pan bardzo poważnie.
- Tak, bo tu są oceniane inicjatyw sołtysa i wykonane inwestycje. I przyznam, że podczas finału konkursu w Radgoszczy II, gdzie spotykali się sołtysi z całego województwa, byłem mocno zestresowany.
- W którym momencie dowiedział się Pan o wygranej?
- Nie wiedziałem do końca. Dopiero przy ogłoszeniu wyników. Z pół godziny wcześniej żona dowiedziała się, że mam wysokie miejsce, ale mnie wszyscy trzymali w niepewności.
- Mówią, że ujął Pan komisję wojewódzką swoją inicjatywą zakupu urządzeń do sprzątania wsi. Co to za inicjatywa?
- Pomysł zrodził się w ubiegłym roku, a w tym roku jest realizowany. Zaczęło się od odśnieżania chodnika, którego kolejne 700 metrów powstało przy drodze powiatowej w naszej miejscowości. Powiedziałem mieszkańcom o potrzebie zakupu miniciągnika z małym pługiem, zaakceptowali to na zebraniu wiejskim. Do tego kupiliśmy jeszcze przyczepkę samowyładowczą, która służy do wywożenia trawy, liści, śmieci po sprzątaniu wioski. To takie nasze, małe przedsiębiorstwo oczyszczania.
- Podobno Pan osobiście obsługuje te urządzenia.
- Najczęściej ja, ale inni też się przyuczają, pomagają mi. Nie mogę narzekać, ludzie chętnie pracują na rzecz Brzezinki.
- Za co jeszcze jest ten tytuł najlepszego sołtysa?
- Za pomoc ludziom i za inwestycje. Największe to budowa chodnika oraz boiska, ale było też wiele mniejszych zrealizowanych zadań.
- Jest Pan też założycielem Koła Gospodyń Wiejskich i klubu seniora?
- Byłem siłą napędową dla tych organizacji, ale teraz działają samodzielnie. Do tego prężnie działa i współpracuje ze mną zespół Jarosze.
- W ubiegłym roku spotkaliśmy się na pogorzelisku, gdzie spłonął dach jednego z domów na granicy Brzezinki i Kobylan, a podczas gaszenia zalane zostały strop, ściany, łóżka i meble. Organizował Pan wówczas pomoc tej rodzinie. Co udało się zrobić?
- Odbudowany dom jest w stanie surowym. Brakuje drzwi, ale właśnie dzwonili do mnie z firmy, która je zamontuje. Lada dzień jedziemy zrobić pomiary. Z wykończeniem, malowaniem powinniśmy wyrobić się do grudnia. Myślę, że przed Bożym Narodzeniem rodzina Galonów wprowadzi się tam.
- Dużo jest takich ludzi, którym Pan pomaga?
- Nie liczę tego i o pomocy indywidualnym osobom podczas konkursu nie opowiadałem.
- Sporo udało się zrobić jak na sołtysa, który gospodarzy we wsi dopiero drugą kadencję.
- Od sześciu lat jestem sołtysem. Ale zanim zdecydowałem się na kandydowanie, to w Brzezince nie było chętnego na tę funkcję. Mnie namówiła żona. Zostałem wybrany 16 października, w rocznicę wyboru wielkiego Polaka Karola Wojtyły na papieża, więc myślę, że to szczęśliwy dzień na wygranie wyborów.
- Teraz wygrał Pan 50 tys. zł jako najlepszy sołtys. Na co pójdą te pieniądze?
- To nie ja wygrałem, to nasza Brzezinka. Pieniądze są dla wioski. Jest wiele propozycji na co je wydać, rozeznaję to, kalkuluję, wyceniam. Na razie nie mówię publicznie o planach, bo najpierw chcę przedstawić je mieszkańcom na zebraniu wiejskim.
Rozmawiała: Barbara Ciryt
WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 17
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/dziennipolski