Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najnowsza nadzieja prawicy

Marek Bartosik
Marek Bartosik
Marek Bartosik
Piotr Duda powinien na siebie bardzo uważać. Kiedy związkowcowi zaczynają wróżyć wielką karierę polityczną, oznacza to, że znalazł się na życiowym zakręcie, z którego wypaść łatwo tylko w niebyt. Zwłaszcza jeśli jest przewodniczącym związku, który kiedyś zmienił świat, a dzisiaj nie potrafi zmienić nawet siebie.

Duda, jeśli łapie się na myślach o karierze politycznej, powinien uciąć sobie natychmiast długą, szczerą rozmowę z jednym ze swych poprzedników. Najlepiej z Marianem Krzaklewskim. Ona może podziałać skuteczniej niż kubeł zimnej wody wylany na łeb w lutowy poranek. Krzaklewski kiedyś był kołem ratunkowym i mężem opatrznościowym prawicy. Parę lat później już tylko powszechnie obśmiewanym "Maryjanem". Ma więc co opowiadać. Na przykład o momencie, kiedy uwierzył w swą charyzmę i siłę polityczną. I o tym jak rządził Polską z fotela obok kierowcy, czyli przez rząd Jerzego Buzka. Albo o tym jak prawicowe partyjki, namówione do jedności w kościele św. Katarzyny, gdy tylko znowu wygodnie rozsiadły się w Sejmie, zaczęły skakać sobie do krawatów. No i o tym, jak po drodze stopniały wpływy "Solidarności".

Duda powinien spotkać się też z Januszem Śniadkiem, z którym niedawno wygrał przywództwo związku. Ten tak bardzo się starał wspierać PiS we wszystkim, co ta partia robiła, że zasłużył na miejsce na liście jej kandydatów do parlamentu. Dzisiaj plącze się po marginesach klubu. Nie ma jednak powodów, by uznać, że to miejsce nie jest stosowne do jego możliwości.

Lech Wałęsa to przykład inny. Był twórcą i przywódcą "Solidarności" w czasach kiedy prawie wszystkie nadzieje społeczne na zmiany w Polsce ulokowane zostały w tym związku. Został prezydentem, jednakże najwyższe stanowisko w państwie nie przyniosło mu satysfakcji ani już nie dodało autorytetu.

Duda ostatnio zrobił to, czego oczekuje się od związkowca, kiedy władza podnosi wiek emerytalny. Zebrał podpisy pod wnioskiem o referendum w tej sprawie. Dał dowód sprawności organizacyjnej, ale popełnił też grzech pychy. Uwierzył, że ponad milion podpisów daje mu prawo występowania w imieniu narodu. Rozmawiał o ustawie emerytalnej z premierem. Gdy i to nie pomogło, zablokował Sejm.

Blokada miała jednak istotne ideowe dziury. Przepuszczała prezesa Kaczyńskiego, zatrzymywała innych, a niektórym ponoć dawała nawet po twarzach. "Solidarność", którą znamy od kilku lat, pcha więc swego przewodniczącego nieuchronnie w kierunku PiS. To fatalnie wróży ewentualnej karierze Dudy. Zwłaszcza że od prawie pięciu lat rządzi w Polsce partia, która nie ma żadnego oparcia w związkach zawodowych. Tym dysponują uporczywie opozycyjne PiS i SLD, co pokazuje, jak zmieniła się rola związków w świadomości wyborców. Dzisiaj reprezentują one głównie interesy "wielkoprzemysłowej klasy robotniczej", pracującej w zakładach, które prywatyzacja oszczędziła i w budżetówce. Do przodu kraj pchają od lat inne grupy społeczne. Duda może stać się idolem dla tych pierwszych. U drugich nie ma szans.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska