- To taki mój ołtarzyk domowy - mówi pan Włodzimierz.
Na ulicę wychodzi już tylko w towarzystwie opiekunki mieszkającej kilka domów dalej, która przyrządza posiłki i robi zakupy.
- Zegarka już bym może nie naprawił, ale ekspertyzę zrobię, a i włos bym poprostował - uśmiecha się sędziwy zegarmistrz. - Koledzy po fachu wiedzą, co to włos poprostować.
Przyjechał z żoną do Nowego Sącza w 1945 roku. Otworzył własny zakład przy ul. Wałowej. Prowadził go przez ponad 60 lat. W 1932 roku, jeszcze we Lwowie, zapisał się do Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół", co sprawia, że do dziś witany jest w sądeckiej organizacji z honorami. Pamiętają o nim także koledzy z sądeckiego Cechu Rzemiosł Różnych, do którego należy od sześciu dekad.
- Włodzimierz Rożejowski to wspaniały człowiek, doskonały rzemieślnik - podkreśla prezes zarządu i starszy cechu Jan First. - Był u nas na tegorocznym święcie.
Pan Włodzimierz żelazny uścisk dłoni ma jak za dawnych lat, kiedy potrafił łańcuchy rwać.
Pamięta, jak kiedyś w Nowym Sączu pojawił się siłacz. Demonstrował różne sztuczki w Domu Kolejarza. Szukał rywala na sali. Trafił na Rożejowskiego, który wyszedł na scenę, chwycił łańcuch i zakręcił wokół rąk jakby ścierkę wyżymał.
- Łańcuch chrupnął i rozpadł się na dwa kawałki - opowiada rozbawiony wspomnieniami zegarmistrz. - Brałem też gwóźdź czasami i pieścią owiniętą w ścierkę wbijałem w deskę.
Dużo w młodości ćwiczył. W 90. urodziny przebiegł na Sandecji 100 m w 28 sekund.
Nad kanapą na ścianie wisi zdjęcie pana Włodzimierza trzymającego żonę w górze niczym sztangę.
- Tak, to moja najdroższa - mówi cicho. Za ścianą ma sąsiadów. Tych samych od pół wieku.
- To nasz kochany przyjaciel - mówi Czesława Michniak. - Cudowny człowiek.
Trwa plebiscyt na Superpsa! Zobacz zgłoszonych kandydatów i oddaj głos!
Wybieramy najpiękniejszy kościół Tarnowa. Sprawdź aktualne wyniki!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!