18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Naprawdę bywam niemiła

Redakcja
Urszula Olszowska
Klnie jak szewc, ale nigdy przy rodzicach, pije wódkę - bo dobrze robi na niskie ciśnienie, często też wydaje jej się, że jest przeciwieństwem samej siebie. Z Anną Cieślak, która w "Ślubach panieńskich", najnowszym filmie Filipa Bajona, zagrała subtelną i dobrą Anielę, rozmawia Katarzyna Kachel.

Ania czy Anna?
Już nie Ania, ale jeszcze nie Anna, bo do niej to ja muszę sobie trochę dojrzeć.

Anka?
Właśnie! Anka!

Jaka jest?
Różna. Raz szalona i spontaniczna wariatka, raz poważna aż strach, rozemocjonowana do bólu.

Wiek?
30 lat, ale zaledwie od tygodnia (śmiech).

Poukładana w sobie?
Na pewno mniej napięta niż kiedyś. Już nie robię wszystkiego za wszelką cenę.

Klnie?
Jak szewc, ale nigdy przy rodzicach.

Z Krakowa czy z Warszawy?
Z "pomiędzy". Statystycznie: tydzień w Krakowie, tydzień w stolicy, czyli siedem dni słuchania ludzi, snucia się, rozmawiania, improwizacji, picia, a potem siedem dni większej dyscypliny, lepszej kondycji, bo wszędzie daleko, i porządnego warsztatu. Raz szybciej, raz wolniej. Raz Szekspir, Dostojewski, raz Woody Allen.

W Warszawie nie piją?
(Śmiech) Parę razy byłam na wódce, więc jak się chce, to się pije. W Krakowie częściej, bo tu po prostu jest strasznie niskie ciśnienie. Więc to kwestia powietrza, oczywiście.

Bywa wrażliwa?
Okropnie, trawię wszystko bardzo długo. Przeżywam, analizuję, rozbieram, tłumaczę sobie...

...i pewnie jeszcze płacze?
Jak każda kobieta. Czasami ze zmęczenia, innym razem z bezsilności, a bywa, że bez konkretnego powodu, tak, by się oczyścić.

Przy ludziach?
Nie, po cichu. Idę sobie w kącik, pochlipię, a na drugi dzień mi przechodzi i myślę sobie: nie jest źle, przecież jesteś szczęściarą, spotykasz na swojej drodze wspaniałych ludzi.
Aktorów?
Też i to sporo, ale mam bardzo zróżnicowanych znajomych. Niektórych przyjaciół aż od podstawówki.

Oceniają?
Oglądają, oceniają, dyskutują o moich rolach. Czasem się z ich uwagami zgadzam, czasem nie.

Sama Pani wybiera te role?
Sama. Mam zresztą do nich niebywałe szczęście. Gdy gram jakąś rolę marzę sobie, by kolejna była na całkowicie odmiennym biegunie. I zwykle dzieje się rzecz magiczna, całkiem nieprawdopodobna - bo jak sobie tak czekam spokojnie, cierpliwie to ta wymarzona rola sama do mnie przychodzi.

Aniela też przyszła?
I to jak?! Zupełnie niespodziewanie. Zaproszono mnie na zdjęcia próbne i rolę dostałam, choć byłam najstarszą próbującą Anielą (śmiech). Wcale nie było mi łatwo ją zagrać.

Podobna do Pani?
Jest zbudowana na mnie, więc na pewno ma moje cechy.

To jaka Anka Cieślak jest: naiwna, czy wyrachowana?
I taka, i taka. Naiwna w stosunku do ludzi, do których mam stuprocentowe zaufanie. Uwielbiają mnie wkręcać i choć robią to już tyle razy, zawsze im się udaje. A wyrachowana bywam w stosunku do tych, którzy składają mi fałszywe obietnice, próbują na siłę omamić, wmawiają, że zrobią ze mnie gwiazdę. Wtedy naprawdę bywam niemiła.

Spokojna czy narwana?
Jak się porządnie wyśpię, to bywam spokojna, ale gdy rzucam się w wir pracy to zdarza mi się być narwaną. Proszę mi wierzyć, ze mną tak dziwnie jest, że z jednej strony jestem mocno osadzona, z drugiej spontaniczna. Czasami mam wrażenie, że jestem przeciwieństwem samej siebie (śmiech).

Czyli i łagodna, i harpagon?
No tak. Pocieszam się, że chyba mam tak jak każda kobieta.

Przy facetach gąska, czy lisica?
I gąska, i lisica. Na początku związku trochę gąska, po pewnym czasie stanowcza kobieta, wiedząca czego chce i znająca metody, którymi może to osiągnąć.

Ubraniem też?
Też. Jestem przyzwyczajona do kostiumu. Jak dla mnie to 40 procent roli. Podczas czytania możemy sobie postać wyobrazić, potem skonfrontować ją z reżyserem, partnerem. Ale gdy dostaję kostium to już wiem jak się mam poruszać - a jak wiem jak się poruszać, to wiem jak mówić. Kostium jest ostatnim elementem do wypełnienia postaci. Choć na co dzień nie ubrałabym się w takie pastele jak Aniela w "Ślubach panieńskich" (śmiech).

A jak? Na czerwono i w szpilki?
To tylko na uroczystą galę. Umarłabym, gdybym musiała nosić obcasy na co dzień. Liczy się dla mnie przede wszystkim wygoda.
Sukienki?
Lubię bardzo.

Podoba się Pani sobie?

Ważne, że podobam się osobie, z którą jestem i która mnie kocha. Kiedyś denerwowało mnie, że mam taką dziecięcą urodę, a teraz zaczynam to doceniać. Mam świadomość tego jak wyglądam i używam tego. Jak się tej świadomości nie ma, to się człowiek buntuje i chce zmiany. Dlatego kobiety pewnie tak często chodzą do fryzjera i potrzebują nowych sukienek.

A co robi Anka Cieślak, gdy chce zmiany?
Kiedyś wydawałam ogromne pieniądze na ciuchy. Porozdawałam je w efekcie, bo nie były "moje", miały tylko coś zmienić. W końcu zrozumiałam, że zmienić się mogę tylko w sobie, a do tego nowa sukienka jest mi niepotrzebna.

A gdy dopada babska chandra?
Idę z moimi przyjaciółkami (bo facet by w życiu tych problemów nie zrozumiał) do cukierni. Wyrzucam wszystko z siebie, one też wyrzucają i wtedy dostrzegam, że nie tylko ja tak mam i od razu jest mi lepiej. Oczywiście jest jeszcze wersja, w której idziemy na wino, śmiejemy się, płaczemy - stany te z uwagi na alkohol są zmienne, a na następny dzień budzimy się jak nowo narodzone, choć z kacem.

Wygląda Pani jakby nie miała wad.
Błąd.

Więc?...
Z racji zawodu mam w sobie duży stopień próżności i silnie wybujałe ego. Ale jestem tego świadoma. Po drugie nie mam tolerancji na głupotę i ściemnianie.

Opieprzy Pani tak czasem kogoś?
O tak. Najbardziej przerąbane ma mój chłopak, bo to w sumie najbliższa mi osoba. Potrafię go czasem podręczyć.

Co wtedy robi?
Ustawia mnie. Siedź mi tu spokojnie - mówi - popatrz w szybkę, to ci przejdzie (śmiech).

Anna Cieślak

Została aktorką, by opowiadać wzruszające historie. Jest: szczupła, wysoka, wielkooka i uparta. Nie poddała się, gdy przy pierwszym egzaminie do krakowskiej szkoły teatralnej usłyszała: słaby, wysoki, gardłowy i niesceniczny głos. Dostała się za rok.

Ma dziwny sposób na relaks: bierze kartkę i rozwiązuje zadania matematyczne. To przez ojca, który jest inżynierem. Przez wujka, Bronisława Cieślaka, czyli słynnego agenta Borewicza, pewnie wybrała swój zawód. I nie żałuje.

To jednak starsza siostra Agnieszka wypchnęła ją na casting na Zosię do "Pana Tadeusza". Znalazła się w ścisłej piątce, którą przesłuchiwa sam Andrzej Wajda.

Do drugiego startu na PWST przygotowywała się w prywatnej szkole Leszka Zdybała. Tam Tomek Obora ustawił jej głos, uświadomił błędy, co sprawiło, że z dzidzibutki stała się kobietą.
Szkołę aktorską ukończyła w 2004 roku. Rok później odebrała nagrodę za Najlepszy Debiut Aktorski FPFF w Gdyni za film "Masz na imię Justine". Ta sama rola przyniosła nagrodę dla Najlepszej Roli Kobiecej na Festiwalu Filmowym w Mons w Belgii.

Gra w filmach i teatrze. W Krakowie i Warszawie. Zapewnia, że jest szczęśliwa.

Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Zobacz, jak wygląda prawda o kryminalnej Małopolscekryminalnamalopolska.pl

60 tysięcy złotych do wygrania.Sprawdź jak. Wejdź nawww.szumowski.eu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska