https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Narciarze jeżdżą pijani, bo na stokach Podhala alkohol leje się strumieniami? [GALERIA]

Tomasz Mateusiak
Zdjęcie poglądowe
Zdjęcie poglądowe Pixebay
Po tym, jak w zeszłą niedzielę zakończyły się tegoroczne ferie zimowe policja podsumowała swoje patrole na stokach. Dane te niestety nie namawiają optymizmem. Nie maleje bowiem liczba narciarzy, którzy powodują wypadki na stokach będąc pijanymi. Część osób zaczęło się zastanawiać, czy za taki stan rzeczy (po części) winy nie ponoszą liczne w podhalańskich ośrodkach narciarskich bary, które zlokalizowane są w środku tras narciarskich. Do takich miejsc nie można dotrzeć inaczej jak na dwóch lub jednej „desce”. Mimo to wódka, piwo czy grzaniec sprzedawane są tam legalnie.

W galerii zdjęć powyżej widzimy kilka przykładów barów na podhalańskich stokach. We wszystkich serwowany jest alkohol, choć nie można tam dojechać na niczym innym jak tylko nartach.

Pijak na nartach może zabić

Policja z komisariatu w Bukowinie od kilku dni poszukuje mężczyzny, który na stoku w Białce wjechał w 6-letnie dziecko, złamał mu dwie nogi i uciekł. Jest duże prawdopodobieństwo, że był pijany.

Pod wpływem alkoholu na pewno był mężczyzna, który w zeszłą niedzielę w tym samym ośrodku potrącił 12-letnią dziewczynkę. Na miejsce wypadku podjechał patrol policjantów na nartach. Zbadał on sprawcę i okazało się, że ten ma 1,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Został więc ukarany mandatem 500 zł i wyproszony ze stoku.

Podobne historie przez całą zimę miały miejsce niemal codziennie. W policyjnym podsumowaniu ferii na Podhalu czytamy o prawie 400 interwencjach. Wiele z nich dotyczyło pijanych narciarzy.

Bar tylko dla narciarzy

- Liczba osób jeżdżąca na nartach po piwku czy drinku jest zastraszająca - mówi Dawid Oberecki, turysta z Miasteczka Śląskiego. - W kolejce do wyciągu co chwilę można takich osobników wyczuć. A przecież to mega niebezpieczne. Osoba pod wpływem alkoholu nie ma dobrej koordynacji ruchowej i może nawet kogoś zabić.

Jak mówi mężczyzna (a podobnych głosów jest więcej) w tej sytuacji strasznie dziwne jest to, że na wielu stokach istnieją bary czy restauracje gdzie serwowany jest alkohol.

Adam Marduła, dział marketingu ośrodka narciarskiego Kotelnica Białczańska

W okolicach naszego ośrodka jest kilka lokali gastronomicznych, które prowadzimy my bezpośrednio i kilka takich, które są prowadzone przez prywatne osoby. Wszystkie nasze lokale, które sprzedają alkohol mają dojazd i dojście dla osób pieszych.

- Oni się wręcz reklamują informacją, że sprzedają grzaniec, czy „herbatkę z prądem”, a mówimy o lokalach, które są położone na środku trasy narciarskiej i nie da się do nich dojść na nogach - mówi Daria Szewska, kolejna narciarska. - Inaczej mówiąc każdy klient musi tu dojechać i odjechać z tego miejsca na nartach. Sprzedawanie w takich miejscach alkoholu to po prostu obłuda, jeśli naprawdę chcemy walczyć z pijanymi narciarzami.


Można odebrać koncesje?

Faktycznie, jak policzyliśmy w redakcji „Gazety Krakowskiej” bary, które mieszczą się na środku trasy narciarskiej działają w Białce, Czarnej Górze, Suchem, Witowie i Małym Cichym. Najwięcej - pięć - jest jednak na białczańskiej Kotelnicy, gdzie taki lokal sąsiaduje niemal z każdą trasą.

Zapytaliśmy więc wójta gminy Bukowina Tatrzańska czy nie jest dobrym pomysłem, by odebrać barom do których dotrą tylko narciarze koncesje na sprzedaż alkoholu.

- To naprawdę dobre pytanie - mówi Andrzej Pietrzyk. - Szczerze mówiąc nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem. Poruszę ten temat na jednej z najbliższych sesji rady gminy. Musimy też sprawdzić czy my mamy możliwość odbioru koncesji takim miejscom. Ustawa pozwala to robić, jeśli bar jest zbyt blisko szkoły, przedszkola czy kościoła. Ale czy są jakieś przepisy mówiące o barach na stokach? - pyta.

Podobnego zdania są wójtowie innych podhalańskich gmin. Oni także mają zastanowić się jak rozwiązać problem, by w przyszłych latach liczba wypadków spadła.

Piotr Brynkus, instruktor narciarski

Zdarzało mi się, że na lekcje nauki przychodzili do mnie mężczyźni i kobiety, którzy dla kurażu „strzelali” sobie przed lekcją kilka piwek. Odmawiałem zawsze uczenia ich dopóki nie wytrzeźwieją. Uważam, że sprzedaż alkoholu bezpośrednio przy stoku to pomysł najgłupszy z możliwych. Bary ApresSki (z j. francuskiego: po nartach) powinny być dostępne, ale dla osób, które ukończyły już jazdę i wieczorem chcą sobie miło spędzić czas.

Komentarze 8

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

M
MIESZKANIEC 123
Jebać PIETRZYKA . Mam swój bar i nikt mi nie zabroni handlować
s
swojak
bukowiańskie CWELE m nic nie znajdą , bo są ciency
s
sfrgv
klasie robotniczo-chłopskiej szaleć bez umiaru, to szaleją. Jest przyzwolenie, a potem ci co przymykają na to oko (media, policja, operatorzy stoków, rodzice, bardziej rozwinięta intelektualnie część społeczeństwa) płaczą że są ofiary i jakie to straszne. To się wszystko prosi o jakąś tragedię, ale co tam - róbta co chceta, alleluja i do przodu. Nie wiem tylko dlaczego ktokolwiek się dziwi że jakiemuś dziecku się krzywda stała - ja się boję jeździć z dzieckiem na nartach w Polsce, i każdemu odradzam dopóki w tym kraju skończy się kult głupoty, braku wyobraźni i wszelkich ograniczeń.
f
fbvx
społeczeństwa. Z ekranu tv tym debilom się mówi że "róbta co chceta", a policja przyjeżdża w Polsce tylko do śmiertelnych wypadków albo do połamania nóg. No to jeżdżą do połamania nóg. Media i wszyscy rodzice co to jeżdżą z dziećmi ignorują wszechobecną głupotę, dopóki nie zdarzy się tragedia, a te muszą się zdarzać bo jak ludzie są głupi to prowadzą do tragedii. To się tyczy nie tylko jazdy na nartach ale też samochodem, rowerem, na quadach, itp itd. Wszystko jest dla ludzi, ale dla INTELIGENTNYCH ludzi z wyobraźnią, debile i idioci powinni pracować w polu przy wykopkach i co najwyżej traktorem jeździć, a nie 300 konnymi audi albo ścigaczami, jak to u nas jest. Ale jak jest przyzwolenie, to klasa robotniczo-chłopska szaleje ile wlezie, wydaje im się że są mądrzy dopóki nie okazuje się że są głupi - ale wtedy już są ofiary w ludziach i jest za późno - tak jak dla tego Bogu ducha winnego 6-latka.
L
L_O
Jestem turystą górskim, narciarzem, kolarzem i kim tam jeszcze...Lubię piwo, wino.
Ale nigdy przenigdy nie mieszam tego ze sportem. To jest złe połączenie ze względu na fizjologię, że o innych sprawach nie wspomnę. Nie mam też żądnych ciągotek do tego. Po całym dniu w górach do obiadokolacji piwko jest ok. W środku dnia nigdy. Ile to razy zabierałam kogoś w góry niektórzy brali sobie piwo - "na drogę" przez to wlekliśmy się 2 razy dłużej.
A 500 zł mandatu dla tego kogoś kto był pijany w sztok i komuś zrobił krzywdę to śmieszne jest! Takie kary niczego ludzi nie nauczą niestety.
K
Kapitan Bednarz
Wódka jest dla mądrych ludzi i piwo, a nie dla baranów. Barany piją wodę z koryta albo kwaśne mleko. Najwyżej sraczki dostaną.
Od zawsze alkohol jest dostępny na stokach i dotąd nie było z tym problemów. Problemy pojawiły tylko w Polsce i dopiero w erze zalania stoków wieśniakami z Polesia i Podlasia, którzy dostali pracę w biurowcu i wydaje im się, że są bogami. A wystarczy popatrzeć choćby na kuchnie i kible w tych korpo. Dzicz, brudasy i śmierdziele, którzy jeszcze wczoraj korzystali ze sławojki u siebie na wsi i nie potrafią odnaleźć się w cywilizacji. Nie można od takiego bydła wymagać, aby napili się kulturalnie coś na rozgrzanie i kulturalniej się zachowywali. Oni potrafią tylko „iść na całość” w każdej dziedzinie. To efekt zacofania w jakim żyli przed przyjazdem do miasta.
Z
Zbigniew Rusek
ustawa antyalkoholowa powinna zakazywać sprzedaży i serwowania alkoholu nie tylko zbyt blisko kościołów, szkół, przedszkoli, ale także wszelkich obiektów sportowych, tras narciarskich, kąpielisk, w domach akademickich, na terenie wyższych uczelni i - oczywiście - na stacjach benzynowych. Niestety, rzeczywistość jest taka, że to właśnie alkohol jest u nas najłatwiej dostępnym towarem.
w
wtech
jeśli gość z 1,6 promila , który potrącił kogoś na stoku, dostaje 500 mandatu to nic go to nie nauczy. Biedni na nartach nie jeżdżą - a na pewno nie piją po barach na stoku. Kara powinna wynosić minimum 5000, wtedy każdy zastanowił by się nad piwkiem na stoku.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska