- Wsiadając do gondoli, usłyszałem jak jedna pani mówi do dziecka, które mu towarzyszyło: "Uważaj na snowboardzistów" - mówi 48-letni pan Jerzy, zapalony narciarz. - Sam do nich nic nie mam, dlatego byłem ciekaw powodów, dla których narciarka ostrzega przed nimi swoje dziecko. Usłyszałem w odpowiedzi, że jeżdżą niebezpiecznie i często się wywracają i przesiadują na stoku, powodując zagrożenie.
Z tezą, jakoby snowboardziści stwarzali zagrożenie, nie zgadza się 24-letnia Joasia, która na desce jeździ od trzech lat. - Pamiętam, jak zaczynałam jeździć - mówi. - Początki, wiadomo - zawsze są trudne. Z moim chłopakiem ślizgaliśmy się na uboczu stoku, by nie przeszkadzać innym, bo co chwilę się wywracałam. W pewnej chwili, gdy próbowałam złapać równowagę, zza pleców dosłownie kilkanaście centymetrów ode mnie wyskoczył rozpędzony narciarz, który śmignął między mną a moim chłopakiem i pognał na złamanie karku w dół. Oczywiście, tak się wystraszyłam, że zaliczyłam "glebę". To było nieodpowiedzialne i niebezpieczne. Takich sytuacji miałam więcej. Narciarze często jeżdżą między nami jakbyśmy byli tyczkami slalomowymi.
Narciarze o snowboardzistach
Stereotypów powielanych przez miłośników białego szaleństwa jest wiele. Zaglądamy na jedno z forów i czytamy... "Parapeciarze" (czyli snowboardziści - dop. red.) psują stok, przez nich robią się muldy", "Przesiadują na stoku, często siedzi taka kilkuosobowa grupka na środku i utrudnia życie innym. No, ale oni są najważniejsi, przecież korony z głów by pospadały, jakby przysiedli gdzieś na uboczu", "Nie lubię za nimi jeździć na orczyku, zawsze któryś się wywróci i nie zdąży pozbierać się z wyciągu", "Jeżdżą tak, że odsypują śnieg i odsłaniają lód", "Co to za jazda? Ciągle odpinają i zapinają wiązania, siadają, podskakują, ciągną za sobą deskę, zsuwają się ze stoku, spychając śnieg... Szpanerzy, ubrani w zbyt duże, kolorowe markowe ciuchy, które mają zwrócić na nich uwagę, głośni, egocentryczni. Oczywiście są od tego wyjątki, ale jak to wyjątki - nieliczni potrafią jeździć na snowboardzie. Dla ogromnej większości deska to tylko moda, styl bycia, a nie pasja i sport". Podobnych opinii jest znacznie więcej...
Snowboardziści o narciarzach
A co na to miłośnicy snowboardu, jak oni postrzegają narciarzy? "To zgrzybiali nudziarze, większość jeżdżących na "boazerii" wygląda, jakby wybrała się nie na stok, ale na pogrzeb, szaro-czarne stroje, jak kto odważniejszy, to ma coś białego lub czerwonego", "Najwięcej chamów i cwaniaków jest właśnie wśród narciarzy - kto się najczęściej wpycha w kolejkę do wyciągu?", "Jak dochodzi do jakiejś awantury na stoku, to zawsze z powodu narciarza. To pieniacze i złośliwcy - często jeżdżą brawurowo i stwarzają ryzyko, bo nie zachowują bezpiecznych odległości", "Najbardziej lubię takich tatusiów, co to dwa razy zjedzie, potem idzie do ski-baru, tam przyjmuje odpowiednią dawkę procentów do czasu, aż poczuje, że jest drugim Alberto Tombą i wtedy wraca na stok, jeżdżąc potem tak, że budzi popłoch", "Nikt tak nie psuje stoku, jak uczący się narciarz, jedzie pługiem, odgarnia śnieg. I oni twierdzą, że to my tworzymy muldy...", "Jak na stoku są podjazdy i przeszkody dla snowboardzistów, to ZAWSZE pod nimi stoją jacyś nieogarnięci narciarze tak, że nie można sobie poszaleć".
Na szczęście, mimo że podobnych w tonie wypowiedzi jest więcej, w większości dominują te bardziej stonowane, w których nie brakuje deklaracji wzajemnej sympatii, słów o tolerancji, luzie i o tym, że jedni drugich powinni szanować, bo jazda po stoku ma być czerpaniem przyjemności z hobby, a to, na czym się zjeżdża, jest rzeczą drugorzędną - czy są to narty, czy snowboard, czy też sanki, "jabłuszko" lub po prostu pupa.