O historii Jadwigi Drzymały pisaliśmy dwukrotnie. Najpierw wtedy, jak zdemaskowała lekarza, który przyjął od niej łapówkę, w zamian za przyspieszenie terminów leczenia. Potem, gdy leczonej nieudolnie przez prawie trzy lata nogi nie udało się uratować. Dzisiaj kończyna po amputacji jest już wygojona, a pani Jadzia ze swoją niepełnosprawnością uwięziona w czterech ścianach. Razem z fundacją Wyjdź z domu założyliśmy zbiórkę na portalu zrzutka.pl. Chcemy zebrać 20 tys. zł na protezę.
Jadwiga Drzymała, mieszkanka Sękowej, ma dopiero 57 lat i teraz jest kaleką. Skazaną do końca życia na cudzą łaskę. Wszystko przez wypadek, którego doznała 17 września 2014 roku. W jego wyniku w marcu tego roku amputowano jej podudzie prawej nogi. Dziś kobieta jest zamknięta w czterech ścianach popegeerowskiego, skromnego domku.
Jej szansą na powrót do aktywności i względnej samodzielności jest zakup protezy. Tę krakowska firma wyceniła na 19500 złotych. Pani Jadwigi nie stać na sfinansowanie protezy. Utrzymuje się tylko z 700 zł renty z OC sprawcy wypadku i 153 zł zasiłku.
Trudno było za nią nadążyć
Trzy lata temu pani Jadwiga była pełna sił i wigoru. Wtedy jeszcze pracowała, zajmowała się domem, była zupełnie niezależna. Dzisiaj bez kuli się nie porusza, a większość domowych zajęć wykonuje na siedząco z wózka inwalidzkiego. - Jestem skazana na pomoc - żali się.
To był wrzesień 2014 roku. Jechała do pracy w centrum wsi: - Byłam wtedy zatrudniona do robót użytecznych społecznie przez gminę - opowiada.
Przed pracą zatrzymała się w miejscowym sklepie, by zrobić zakupy. Rower oparła o ścianę budynku. - Nie trwało to długo. Wyszłam i chciałam odjechać. W tym czasie jeden z dostawców nagle cofnął na parkingu i mnie potrącił. Upadłam - opowiada.
Noga puchła w zastraszającym tempie, palce zsiniały. Trafiła na oddział ortopedii gorlickiego szpitala ze względu na złamanie trójkostkowe, jedno z najbardziej rozległych złamań kości.
Następnego dnia leżała już na stole operacyjnym. Pierwszy zabieg wydawał się skuteczny. - Wszystko ładnie się goiło, poruszałam się o kuli. Było dobrze do marca, gdy zespolenie, którym lekarze próbowali mi uratować nogę - rozpadło się. Zgruchotane kości po prostu nie zrosły się. Śruby, pręty i płytki trzeba było usunąć - dopowiada.
Kolejny był zabieg, po którym na nogę założono gips, ale po sześciu tygodniach okazało się, że kości nawet nie zaczęły się zrastać. Co więcej, kość przebiła skórę w okolicach kostki, z nogi lała się ropa z krwią. Ból był już nie do zniesienia. Infekcja szalała, bo i nie bez znaczenia było, że pani Jadwiga leczy się na cukrzycę. Zapadła decyzja o usunięciu kostki w stopie. Po operacji trzeba było przeszczepić skórę, by zagoić potężną ranę, która powstała w okolicy usuniętego stawu.
Amputacja była koniecznością
Noga była tak zdeformowana, że lekarze zaproponowali rekonstrukcję kostki.
- Jej powodzenie ocenili tylko na 20 procent. Mimo to nadzieję straciłam dopiero wtedy, gdy kończyna zaczęła robić się czarna. W Krakowie mówili, że prawdopodobnie może dojść u mnie do zatoru, który byłby zabójczy przy i tak bardzo małym przepływie krwi w żyłach nogi - tłumaczy.
Teraz jej całym światem są dwa pomieszczenia w domu, po których w miarę swobodnie może się poruszać na wózku.
- To wszystko, co mi zostało. Dlatego proszę o pomoc w zebraniu środków na protezę nogi - mówi z nadzieją w głosie.
Każdy, kto chce wesprzeć nas w akcji na rzecz pani Jadwigi, może to zrobić przez
https://zrzutka.pl/yfj33u[/b]Udowodniła łapówkarstwo
Lekarz Adam P. usłyszał już zarzuty dwukrotnego przyjęcia korzyści majątkowej. W listopadzie ubiegłego roku Prokuratura Okręgowa w Nowym Sączu skierowała do gorlickiego sądu akt oskarżenia w tej sprawie. Mimo że od tej pory minęło już pół roku, pierwsza rozprawa została wyznaczona na 20 czerwca. Nie odbyła się jednak ponoć ze względu na zaplanowany przez lekarza urlop i wykupione wczasy. Termin przełożono na sierpień.
Ze sprawy, która dotyczy leczenia pani Jadwigi, do odrębnego postępowania wyłączono materiały, dotyczące ewentualnego błędu w sztuce lekarskiej. Gdyby taki rzeczywiście stwierdzono, lekarzowi, czy lekarzom, którzy się go dopuścili, grozi za to od trzech miesięcy do trzech lat pozbawienia wolności. Postępowanie prowadzi prokuratura w Nowym Saczu.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Poważny program - odc. 22: Kraków zatracony w zieleni. Serio?
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto