- Ale nie mam zamiaru płakać. Gorzej niż tu zarabiać nie będę - stwierdza. Zarząd Newagu chce wprowadzić „elastyczny i równoważny czas pracy”. Co się za tym kryje? Pracownicy, którzy nie mają zadań do wykonania, po prostu nie będą przychodzili do firmy bądź zajmą się robotą w krótszym wymiarze godzin.
Będą wtedy co miesiąc otrzymywać dotychczasową pensję, a brakujące godziny odpracują w momencie, gdy produkcja wróci do normy. Takie rozwiązania miały wejść w życie 1 października i planowane były na rok. Związki zawodowe nie wyraziły jednak na to zgody, więc teraz nad pracownikami zawisła groźba zwolnień grupowych.
Sądecki Newag wraz z firmą Simens podpisał właśnie umowę na wyprodukowanie 20 pociągów dla sofijskiego metra. Wydawało się, że pracownicy firmy mogą spać spokojnie i że kontrakt zabezpiecza ciągłość ich pracy. Tymczasem, jak informuje spółka, produkcja tych pociągów ruszy dopiero w 2017 r. - W związku z tym, że nie rozpoczęto jeszcze ogłaszania na szeroką skalę zamówień z nowej perspektywy unijnej, do czasu, gdy pojazdy dla sofijskiego metra wejdą do produkcji, powstałaby dysproporcja pomiędzy potrzebami produkcyjnymi a stanem osobowym - informuje Urszula Makosz, rzeczniczka prasowa Newagu.
Dodaje, że środkiem służącym zniwelowaniu tego stanu jest wprowadzenie „elastycznego czasu pracy i rozliczania czasu pracy pracownika w perspektywie roku”. Na ten temat były już rozmowy, ale związkowcy odrzucili propozycję pracodawcy. - Równoważny czas pracy komplikuje życie rodzinne, ale też zawodowe - uważa Józef Kotarba, przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność w Newagu.
Nie kryje, że pracownicy, którzy zarabiają od 1900-2600 zł brutto, muszą szukać innych źródeł dochodu. Wejście w życie nowego systemu pracy odbiera się im możliwość dorobienia do pensji, a także pozbawia nadgodzin i premii. Kotarba mówi, że decydując się na rozwiązania proponowane przez zarząd, nie ma pewności, że liczba zatrudnionych w Newagu nie spadnie.
- Usłyszeliśmy, że zwolnienia obejmą około 200 osób, gdy odmówimy, wyniosą nawet 400 - relacjonuje Kotarba. Wobec odmowy związkowcy zostali poinformowani o zamiarze przeprowadzenia zwolnień nawet do 500 osób. - Mamy 20 dni na opracowanie regulaminu zwolnień - dodaje Kotarba. Urszula Makosz zapewnia, że celem firmy nie jest zwalnianie pracowników. Zaznacza, że decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły. - Zgodnie z procedurami związkowcy zostali poinformowani o wszczęciu procedury konsultacyjnej - potwierdza Makosz.
Na wypracowanie działań, które pozwolą uniknąć lub ograniczyć zwolnienia grupowe, jest 20 dni. Jutro ma się odbyć kolejne spotkanie ze związkowcami. Jeśli nie uda się porozumieć, to po 20 dniach zarząd może podjąć decyzję o zwolnieniach grupowych. Zgodnie z procedurami musi o tym jednak poinformować Powiatowy Urząd Pracy.
Źródło: Gazeta Krakowska
