Pomysł na zjednoczoną Europę był w zamyśle jego twórców całościowy, a więc dotyczący wszystkich istotnych dziedzin życia, zakładający akceptację jej wielowiekowego dorobku kultury duchowej i materialnej oraz kontynuację tego wszystkiego, czym Europa była. Zamiar zbudowania Europy o takiej sile zewnętrznej, która mogłaby stawić skuteczną zaporę komunizmowi, nie mógł być inny jak tylko ten, by obroniła ona swoją tożsamość, a więc to, czym jest i co posiada.
Komunizm sowiecki w Związku Radzieckim dysponował wówczas takim zasobem broni konwencjonalnej, że rozsyłał ją do wielu krajów świata, a rakiety z głowicami atomowymi zdecydował się wyeksportować nawet na Kubę, by Stany Zjednoczone znalazły się na ich celowniku. Takie fizyczne zagrożenie skłaniało jednoczącą się Europę do budowania własnej potęgi gospodarczej, co przejawiło się w powołaniu w 1952 r. Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali - jednej z pierwszych organizacji przyszłej zintegrowanej Europy. Węgiel i stal były wówczas, w zniszczonej wojną Europie, surowcami strategicznymi. W ślad za nią w 1957 r. powstaje na mocy traktatów jednoczących się państw Europejska Wspólnota Energii Atomowej.
Wszystko to było skierowane na materialne zabezpieczenie się przed konkurencyjną, militarną i groźną potęgą radziecką, ideowo atrakcyjną na Zachodzie, gdzie istniały silne partie komunistyczne, głównie we Francji, we Włoszech i Niemieckiej Republice Ludowej, ale i w Hiszpanii, i państwach wrogich Związkowi Radzieckiemu, ale przymykających oczy na część społeczeństwa sympatyzującego z ideologią marksistowską. W Europie Zachodniej zapomniano, że Europa, ta jednocząca się, musi dążyć do tego, by być kimś, a nie tylko czymś. Dbając o gospodarkę, Europejczycy na zachodzie zasiadali do coraz obfitszego stołu, sięgali z łatwością do coraz bardziej luksusowych dóbr materialnych, swobodnie poruszali się po świecie, przyzwyczajali się do nieskrępowanej niczym wolności i to zaczęło im wystarczać. Wartości duchowe? Okazały się niepotrzebne, co więcej, krępujące, bo wymagające odpowiedzialności.
W tę orbitę świata sytego i wyzbytego trwałych zasad, wartości duchowych, po 1989 r. weszli ludzie z byłego obozu państw tzw. demokracji ludowej. Biedni, spragnieni wolności, poznania świata, ale też zbyt szybko tracący pamięć o tym, że ze zniewolenia fizycznego i ideologicznego, z cywilizacyjnego zacofania uwolniło ich uświadomienie sobie ludzkiej godności i wiara w siłę ducha, a nie w siłę karabinów, w wolność, która daje możliwości rozwoju osobowego i społecznego, ale nigdy nie pozwala podnosić ręki na wolność innego człowieka.
Nie po to weszliśmy do jednoczącej się Europy, by zapomnieć o tym, skąd jesteśmy i dokąd dążymy, by utracić eschatologiczny wymiar człowieczeństwa. Świadomi zła, które nas otacza, bo pod tym względem zmieniło się tylko jego nasilenie, musimy być zdolni uchronić i rozwijać w sobie wszystko co prawdziwe, dobre i piękne. Być gotowymi do oparcia się pokusie zapowiadającej raj na ziemi przez tych, którzy chcą narzucić światu nową ideologię, nowy sposób na życie wymyślony przez ludzi zabijających nienarodzonych w imię wolności, co więcej, twierdzących, że aborcja jest prawem człowieka, ludzi narzucających społeczeństwu związki jednopłciowe wbrew naturze, proponującym traktowanie dziecka od urodzenia jako istoty seksualnej, któremu państwo, nawet wbrew woli rodziców, ma zapewnić dostęp do usług w sferze zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego (jakież to określenie rodzicielstwa).
Bądźmy świadomi naszych praw. Unia nie ma kompetencji w sprawach etycznych i nie ma prawa wymagać od państw członkowskich wprowadzania rozwiązań dyktowanych przez ideologię gender, będącą rozwinięciem i rozprzestrzenieniem idei marksistowskich i ateistycznych na sferę obyczajów i moralności.
Jak się zachować w takiej sytuacji? Św. Piotr sobie współczesnym radził: "Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Wasz przeciwnik, diabeł, krąży jak ryczący lew i szuka, kogo by pożreć. Mocni wiarą stawiajcie mu opór" (I P, 5, 8), a Jan Paweł II dodaje ze spokojem: "Nie lękajcie się!".
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+