https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie żyje Aleksander "Makino" Kobyliński, legendarny bard Krakowa i Cracovii. Takich krakusów już nie ma

Jacek Żukowski
Makino miał 89 lat
Makino miał 89 lat Joanna Urbaniec
Smutna wiadomość dotarła do nas w środę, 14 maja 2025 roku, nad ranem. Nie żyje Aleksander "Łodzia" Kobyliński - "Makino" legendarny bard, krakowski pieśniarz , wielki kibic Cracovii, twórca muzyki do jej hymnu. Miał 89 lat, a na scenie występował prawie do końca swoich dni. W 2022 roku w Nowohuckim Centrum Kultury obchodził 65-lecie pracy artystycznej i świętował 45-lecie zespołu "Andrusy", w którym występował przez lata.

Nie żyje Aleksander Kobyliński - "Makino"

W marcu 1975 założył właśnie zespół „Andrusy”. Nazwa zespołu „Andrusy”, którego nazwa pochodziła od funkcjonującego na krakowskim Zwierzyńcu określenia łobuziaka-dżentelmena, honorowego cwaniaka. Zespół miał na swoim koncie ponad 6 tys. koncertów w kraju oraz poza jego granicami, głównie w ośrodkach polonijnych. Występował w całej Europie i 6 razy w Ameryce Północnej.

Makino był wielkim fanem piłki nożnej

Był wielkim kibice Cracovii i autorem melodii do hymnu Cracovii do tekstu Jerzego Michała Czarneckiego, stworzonego w 1981 roku . Był Członkiem Rady Seniorów Cracovii od 2004 roku. Odznaczony takimi medalami jak: order Cracovia Restituta, odznaki 75-, 80-, 100- i 110-lecia Cracovii, 75-lecia Rady Seniorów..

Makino był mocno zaangażowany w ratowanie zabytków i cmentarzy Krakowa, odznaczony złotym medalem SKOZK. Był członkiem honorowym Stowarzyszenia Siemacha, aktywnym uczestnikiem życia tej organizacji.

Aleksander "Makino" Kobyliński - przedstawiciel Krakowa, jakiego już nie ma

Była to niezwykle barwna postać Krakowa, jakiego już nie ma. - Jak wchodziłem do Feniksa, zawsze na powitanie mnie grali Ludwinowskie tango. Wszyscy wówczas wiedzieli, że król andrusów już jest na miejscu - opowiadał przed laty na naszych łamach.

- To był ułański wybryk, bo wjechałem na koniu do hotelu Cracovia - wspominał w jednej swych barwnych opowieści. - Dopiero co go kończyli budować, glina wszędzie była, zero podjazdu, no i koń myślał, że to stodoła. Wracałem od narzeczonej przez Błonia, jeszcze miałem niedopite pół litra w marynarce, szumiało mi w głowie, a koń nie reagował ani na hetta, ani wiśta czy prry. Mówię do niego, a on nic, ani me, ani be, ani kukuryku, popatrzył i wjechał do Cracovii, uderzyłem o futrynę, spadłem, koń na śliskich płytkach się rozłożył i już nie wstał. Kopyta mu się rozjeżdżały. Wykidajło wpadł, wezwał milicję, skuli mnie i tak trafiłem do aresztu. Na drugi dzień sędzia pyta się: oskarżony, ile koń ma kopyt, odpowiadam: cztery, no i usłyszałem: to cztery lata, że po roku na jedno kopyto. Wyprowadzić. Na szczęście skończyło się na 1, 5 roku, bo udowodniłem, że koń był szkolony w języku angielskim, a ja mówiłem po polsku, nie mógł więc zrozumieć.

Wywiad z Makino z 2022 roku:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska